System kapitalistyczny osiągnął stan dojrzałości, lecz cele moralne tego systemu nie są rozpoznane. Właściciele dużych firm – zwłaszcza chrześcijańscy, i inni, w tym ze Stanów Zjednoczonych, wskazują na ten istotny brak, który uniemożliwia im pogodzenie odpowiednich wartości religijnych z wartościami ekonomicznymi, gospodarowania w ramach kapitalizmu.
Zastanówmy się nad trzema pojęciami, których rozpoznanie jest istotne dla dyskusji nad etyką gospodarowania w kapitalizmie. Czym jest zatem owo bogacenie się i czy zaakcentowanie w tym wyrażeniu zaimka się nie stwarza od razu trudności z właściwym odniesieniem etycznym? Jaka jest relacja ubóstwa do bogactwa i czym jest, wobec tych dwóch kategorii wartościujących, stan posiadania, normalny poziom posiadania? Czy w oglądzie globalnym kapitalistyczne sposoby gospodarowania powodują pokonanie ubóstwa, czy też je pogłębiają? Istotne jest także zwrócenie uwagi w dyskusji nad moralnymi aspektami gospodarowania nie tylko na materialny wymiar bogactwa i ubóstwa, lecz równocześnie na ich wymiar duchowy.
Bogacenie się jest rzeczownikiem pochodzącym od czasownika bogacić się. A ten oznacza „stawać się bogatym, zasobnym w coś, majętnym". We właściwym znaczeniu bogacenia się przedmioty majętności są materialne. W znaczeniu przenośnym bogacić się oznacza „przysparzać sobie jakichś wartości niematerialnych, stawać się doskonalszym, wszechstronniejszym". Z tego powodu w języku wypowiedzi religijnych, w którym owo przenośne znaczenie bogacenia się jest ważniejsze niż właściwe, używa się słowa ubogacić. Charakterystyczne jest to, że czasownik ubogacić bezpośrednio zawiera w sobie treść obdarowania bogactwem (przez Boga, innego człowieka, lekturę, właściwe postępowanie) i nie zawiera treści zdobywania w imieniu własnym, czy też grupy, ponieważ trudno jest mówić, np. o zdobywaniu doskonałości, lecz raczej o dążeniu do niej drogą rozwoju duchowego i moralnego.
O bogactwie można powiedzieć, że jest zdobywane, osiągane lub darowane. Osiąga i zdobywa się coś, co wcześniej do zdobywającego nie należało, lecz stało się celem jego działania i co może być zdobyte lub osiągnięte w sposób uczciwy, legalny, ale też może być zdobyte lub osiągnięte przemocą lub gwałtem. W przypadku bogactwa darowanego koniecznie występuje osobowa relacja między obdarowywanym o obdarowującym. Rodzaj bogactwa przyjętego w ten sposób w większym stopniu zależy od darczyńcy niż od obdarowanego.
Bogacenie odbywa się także w wyniku używania i przekształcania dóbr naturalnych, które zasadniczo nie są przypisane żadnej osobie. Dobro naturalne jest już z zasady uniwersalne, należy bowiem do wszystkich. Bogactwo wytworzone w ten sposób wymaga niewątpliwie wysiłku bogacącego się, ale zwykle nie jest to wysiłek pojedynczej osoby, co w połączeniu z tym, że i tworzywo ma charakter naturalny, tak osiągnięte bogactwo czyni uniwersalnym i wymaga uniwersalistycznego podejścia w zarządzaniu dobrami.
Dobro, które zostało dodane do stanu posiadania osoby lub grupy osób, a więc dobro, które stało się przedmiotem wzbogacenia, w każdym z omówionych przypadków nosi znamię dobra uniwersalnego – ostatecznie należącego do całej ludzkiej wspólnoty, i to w wymiarze pokoleniowym. Przeświadczenie o tym, że posiadane dobro jest posiadającemu podporządkowane z racji wzbogacenia się, że ma nad nim władzę, że upoważnia go ono do władzy nad innymi – jest niezgodne ze szczególnie podkreślaną przez Jana Pawła II zasadą uniwersalności wszelkich dóbr, z prawem uniwersalnego używania, uniwersalnego przeznaczenia dóbr.
Bogactwo może być zatem postrzegane tylko w jeden sposób – jako dar przyjęty dobrowolnie, na jakiś czas, w zarządzanie, aż do czasu przejęcia przez innych, na skończony czas trwania spraw ziemskich. Poczucie bycia obdarowanym pociąga za sobą odpowiedzialność za posiadane dobro zarówno w sensie jego ochrony przed ewentualnym zniszczeniem, jak i służenia tym dobrem innym, traktowaniem go jako źródło dobra uniwersalnego, bo sam fakt przypisania dobra poszczególnej osobie (wzbogacenia jej o to dobro) nie znosi uniwersalności dobra jako takiej.
Rozpatrywanie łącznie kategorii bogactwa i ubóstwa przenosi dyskusję o etyce bogacenia się z płaszczyzny indywidualnych działań przedsiębiorczych w sferę społecznych konsekwencji tych działań. W taki oto sposób określa się słownikowo oba te terminy – bogactwo to po pierwsze: „ogół dóbr mających dużą wartość materialną, zasobność w te dobra; majątek, skarb, zamożność, majętność, dobrobyt", po drugie – bogactwo to: „wielka obfitość, albo liczba czegoś, różnorodność czegoś; obfitość". O ile w znaczeniu czasownika bogacić się występowało przenośnie odniesienie do dóbr niematerialnych, to w przypadku rzeczownika bogactwo odniesienie do dóbr materialnych, przeliczalnych jest – jak się wydaje – silniejsze.
Ubóstwo natomiast ma w znaczeniu słownikowym wymiar zarówno materialny, jak i niematerialny. Ubóstwo to „brak dostatecznych środków do życia; bieda, niedostatek", zarazem ubóstwo oznacza małą „ilość albo liczbę czegoś, ograniczenie", np. „stylu, języka, myśli, wyobraźni" czy też intelektu, „życia kulturalnego, duchowego, moralnego".
Zarówno bogactwo, jak i ubóstwo określają stan posiadania. Niektóre przedmioty posiadania nie są wprost mierzalne, np. intelekt. Wiele jednak z nich można ilościowo określić. Bogactwo byłoby wyznaczone przez wysoką wartość dóbr, ubóstwo przez ich wartość niską.
Bogacenie się i tworzenie dobrobytu nie oznacza tego samego. Tworzenie dobrobytu, czyli stanu dóbr niezbędnych do pełnego rozwoju jednostki we wspólnocie, może być celem ludzkiego działania, podczas gdy bogacenie się byłoby tylko środkiem i powinno podlegać jasnym kryteriom moralnego osądu.
Kwestia dostatecznego posiadania została szczegółowo rozpatrzona przez Leona XIII w encyklice Rerum novarum. Po pierwsze – własność, która określa stan posiadania, nie jest, jak już podkreśliliśmy, absolutna, i podlega prawu powszechnego przeznaczenia dóbr ziemi. Po drugie – dobrobyt indywidualny musi być uzgodniony z dobrobytem wspólnoty, a więc własność prywatna ma wymiar społeczny. Nie chodzi w tym przypadku o bezwzględne narzucenie jednakowego poziomu życia wszystkim członkom wspólnoty, o odgórną przymusową, równą dystrybucję dóbr, lecz o indywidualną odpowiedzialność wobec społeczności za rozporządzanie własnymi dobrami (nie tylko materialnymi, lecz też intelektualnymi). One mają gwarantować dobrobyt całej społeczności, nie mogą przeciwstawiać posiadacza dóbr innym, którzy posiadają mniej, nie mogą powodować uzależnienia jednych od drugich, ani nie mogą być instrumentem władzy. Własność indywidualna pełnić ma funkcje służebne wobec społeczności.
Jan Paweł II pisał o dobrach, które są bogactwem współczesnych społeczności:
„(32)...zdolność rozpoznawania w porę potrzeb innych ludzi oraz układów czynników produkcyjnych najbardziej odpowiednich do ich zaspokojenia jest kolejnym ważnym źródłem bogactwa współczesnego społeczeństwa. Istnieje zresztą wiele dóbr, których nie można w odpowiedni sposób wytworzyć pracą pojedynczego człowieka i które wymagają zmierzającej do jednego celu współpracy wielu osób. Zorganizowanie takiego wysiłku, rozplanowanie go w czasie, zatroszczenie się, by rzeczywiście odpowiadał temu, czemu ma służyć, oraz podjęcie koniecznego ryzyka jest dziś także źródłem bogactwa społeczeństwa. W ten sposób staje się coraz bardziej oczywista i determinująca rola zdyscyplinowanej i kreatywnej pracy ludzkiej oraz — jako część istotna tej pracy — rola zdolności do inicjatywy i przedsiębiorczości".
Przedsiębiorczość jednostek lub grup jest zjawiskiem jak najbardziej pożądanym w kreowaniu bogactwa, które warunkuje dobrobyt społeczny. Umożliwia każdemu człowiekowi realizację własnego człowieczeństwa w podmiotowo traktowanej pracy, w dostatniej rodzinie, w służeniu własnymi umiejętnościami i dobrami całej społeczności, w doskonaleniu postawy duchowej. Krytycy nauczania społecznego Jana Pawła II zarzucają mu utopijność w poruszanych kwestiach. Ta utopia ma być potwierdzana empirycznie, bowiem – jak argumentują krytycy – przywiązanie do dóbr, szczególnie materialnych, jest często zniewalające dla ludzkich istot, rozdźwięk zaś między poziomami posiadania w świecie drastycznie się pogłębia, populacja dotknięta ubóstwem cały czas rośnie. Czy to jednak świadczy o utopijności wołania o uznanie uniwersalności dóbr i o rozwój mierzony wskaźnikami innymi niż wyłącznie ekonomiczne? Czy świadczy to raczej o konieczności przewartościowania postaw w kwestii posiadania i bogacenia się w taki sposób, aby przedsiębiorczość uzyskała swój ludzki wymiar, wzrost bogactwa odbywał się zgodnie z uniwersalnymi zasadami etycznego działania, a wytwarzane rzeczy i dobra intelektualne nie obróciły się ostatecznie przeciwko człowiekowi? O to w istocie wołają ci, którzy podnoszą potrzebę sformułowania etyki gospodarowania.
Faktem jest, że rozwój kapitalistycznych sposobów wytwarzania pozwolił niektórym społecznościom osiągnąć poziom znacznego bogactwa materialnego. Gdyby jednak została przeprowadzona wnikliwsza analiza źródeł tego bogactwa, to zapewne okazałoby się, że na wzrost bogactwa (w zasadzie tylko niewielkiej części populacji) wpływ miał (i ma nadal) np. bezwzględny wyzysk kolonialny lub neokolonialny. Co zatem tak naprawdę leży u podstaw bogactwa niektórych współczesnych społeczności? Czy rzeczywiście ten rodzaj przedsiębiorczości, o którym wspominał Jan Paweł II w cytowanym powyżej fragmencie encykliki? Przedsiębiorczości, którą cechuje społeczna odpowiedzialność, przy czym społeczność współczesna musi być rozpatrywana w skali globalnej? Jan Paweł II pisał, że „jedna z największych niesprawiedliwości współczesnego świata polega właśnie na tym, że stosunkowo nieliczni posiadają wiele, a liczni nie posiadają prawie nic" (Sollicitudo rei socialis, 28). Niesprawiedliwość, o której tu mowa nie wyczerpuje się jedynie w niewłaściwej dystrybucji dóbr. Nie chodzi o to, żeby jakaś część ludzkiej społeczności wytwarzała, a inna (niewytwarzająca lub przymusowo wytwarzająca niewiele) była przedmiotem przydzielania tych dóbr. Chodzi o to, żeby każdy przedsiębiorca w swoje przedsiębiorcze działanie angażował jak największą społeczność, nie zaś – jak to ma miejsce na konkurencyjnym rynku – sztucznie ograniczał możliwości produkcyjne i przedsiębiorczość innych. Jaskrawym tego przykładem było i jest konsekwentne transformacyjne likwidowanie produkcji w krajach Europy centralnej, dyktowane tzw. opłacalnością. I znów nie chodzi tylko o tzw. sprawiedliwą dystrybucję, lecz o to, żeby linia nowego podziału świata nie przebiegała między producentami a klientami.
Teresa Grabińska
Mirosław Zabierowski
Powyższy tekst pochodzi z książki autorstwa prof. dr Teresy Grabińskiej i prof. dr Mirosława Zabierowskiego pt. „Etyka gospodarowania. Uniwersalizm Jana Pawła II i Solidarności", która ukazała się w wydawnictwie ATUT we Wrocławiu w 2009 r. Książkę w cenie 35 zł (koszt wysyłki wliczony) można zakupić w redakcji MICHAELA.