French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Czy mo­żemy po­bierać złą prasę?

w dniu sobota, 01 grudzień 2001.

60-ta rocznica męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Ma­rii Kolbego

Akcja Katolicka i masoneria

10 października 1982 r. Ojciec Święty Jan Pa­weł II kanonizował błogosławionego Maksymiliana Marię Kolbego, franciszkanina, (beatyfikowanego 17 października 1971 r.) założyciela Rycerstwa Niepokalanej i Niepokalanowa. Ojciec Kolbe znał potęgę mediów, w jego czasach głównie prasy. Dlatego w jego dziele ewangelizacyjnym tak wielką rolę odegrały pisma, które wydawał w wielkich na­kładach: „Rycerz Niepokalanej" (pod koniec nakład 1 milion egz.), „Mały Dziennik", „Rycerzyk Niepo­kalanej", „Mały Rycerzyk" (oba pisma dla dzieci i młodzieży), a także „Biuletyn Misyjny" i „Miles Im­maculate".

    Ojciec Kolbe zwalczał w „Rycerzu Niepokala­nej" masonerię. Masoneria jest organizacją tajną, której głównym zadaniem jest walka z kościołem katolickim. 17 X 1917 r. o. Maksymilian wraz z grupą współbraci założył Milicję Niepokalanej. Stało się to po tym, jak będąc w 1917 r. na stu­diach w Rzymie już jako franciszkanin stał się świadkiem potężnych antykatolickich demonstracji. Masoneria świętowała wtedy dwie rocznice: 200-lecie założenia pierwszej w świecie loży masoń­skiej, Wielkiej Loży Masońskiej w Londynie (w 1717 r.) i 400-lecie ogłoszenia „95 tez" Lutra prze­ciw Kościołowi (w 1517 r.). Ulicami Rzymu prze­walały się tłumy krzyczące: „Szatan zapanuje nad Watykanem!", niesiono chorągwie z wizerunkiem Lucyfera. Młody Maksymilian zobaczył potęgę ma­sonerii i wielkie jej niebezpieczeństwo dla Kościoła. Wtedy właśnie pod wpływem tych wydarzeń zało­żył on Milicję Niepokalanej, mającą służyć Matce Najświętszej, zwalczać masonerię i nawracać świat na wiarę katolicką.

    Artykuł pt. „Akcja Katolicka i masoneria" poświę­cony jest znaczeniu i wadze dobrej prasy katolickiej. Przedrukowujemy ten artykuł w 60-tą rocznicę męczeńskiej śmierci wielkiego Polaka – Patrona Rodziny, Prasy, czciciela Niepokalanej Maryi, świętego Maksymiliana Marii Kolbego.

o. Maksymilian Maria Kolbe

    Za obszerny jest ten temat, bym go mógł w tym referacie wszechstronnie wyczerpać.

    Pominę więc najważniejszy, chociaż niestety w naszych czasach niedoceniony dział akcji katolic­kiej, tj. modlitwę i wielkie znaczenie zakonów kon­templacyjnych. Opuszczę też działalność cier­pie­nia i pokuty. Nawet o dobrym przykładzie, cho­ciaż „exempla właśnie trahunt", mówić tu nie za­mie­rzam. Ograniczę się do akcji słowa i to słowa dru­kowanego – prasy.

    Boć doprawdy słusznie powiedział Napoleon, jeszcze przed laty stu, kiedy niewielu jeszcze umiało czytać: „prasa jest piątą potęgą świata". Zrozumieli to też zaraz Żydzi i niech mi będzie wolno jaśniej po­wiedzieć masoni, którzy z żelazną konsekwencją dążą do zrealizo­wania dewizy uchwalo­nej jeszcze w 1717 roku: „znisz­czyć wszelką religię, a zwłasz­cza chrześcijań­ską". Żyd fran­cuski Cremieux, zało­życiel wszechświatowego związku ży­dowskiego, na zjeździe maso­nów nie wa­hał się jeszcze przed 60 laty mówić: „Miejcie so­bie wszystko za nic, za nic pie­nią­dze, za nic po­wa­żanie, prasa jest wszystkim. Ma­jąc prasę, bę­dziemy mieli wszystko". A na mię­dzy­na­rodowym zjeździe rabinów w Krakowie w roku 1848 rabin an­gielski Mojżesz Montefiore gło­sił: „Jak długo ga­zety świata nie będą w naszych rę­kach, wszystko na nic się nie przyda. Bądźmy po­mni przykazania XI: « Nie będziesz cierpiał nad sobą żadnej obcej prasy, abyś długo panował nad go­jami. Zapanu­jemy nad prasą, a wnet będziemy rzą­dzić i kiero­wać losami całej Europy »".

    W myśl tych haseł zabrali się oni intensywnie do pracy i, niestety, dokonali już bardzo wiele. Znaczna część, jeżeli nie większość najpoczytniej­szych dzienników, znajduje się w ich rękach. Dość powiedzieć, że w takiej „katolickiej" Austrii już w początku bieżącego stulecia w samym języku nie­mieckim 360 czasopism walczyło przeciw Ko­ścio­łowi, a 83 z nich wychodziło nawet codzien­nie. Na­kład złej prasy wynosił 2.000.000 egz., z czego 1.200.000 przypadało na dzienniki. O Niem­czech pisał krytyk literacki Bartels, że 2/3 – jeżeli nie 3/4 – pism i czasopism należy do Żydów; na Wę­grzech – na 1000 czasopism – 800 znajduje się w rękach Żydów. Następnie opanowali oni prawie wszystkie agencje telegraficzne i przez nie kierują i innymi pismami. Sama agencja Reutera w Lon­dy­nie za­opatruje 5.000 dzienni­ków; agencja Ste­fani w Rzy­mie – wszystkie dzien­niki włoskie; agen­cja Havasa w Pa­ryżu – francuskie, hisz­pań­skie i bel­gijskie; agencja Wolffa w Berlinie – wszystkie nie­mieckie, agencja „Sto­wa­rzyszenie Pracy" w Nowym Yorku – dzienniki amerykań­skie.

    Zgubny proces skutecznej dzia­łalno­ści złej prasy podaje nam o. Abel – jezu­ita, zwany aposto­łem z Wiednia, w kla­sycznym tego przykładzie. Zawe­zwano go raz do chorego. Umierający, uj­rzaw­szy księdza pokazał mu cały stos gazet złożo­nych w rogu pokoju i tak opowiada swą histo­rię: „ Patrz, oj­cze, oto jest największy wróg mojego ży­cia. By­łem synem pobożnych rodzi­ców, którzy mnie do­brze wychowali, tak że jeszcze w czasach uniwer­sytec­kich byłem dobrym katoli­kiem. Z chwilą, gdy zo­stałem lekarzem, uważałem za sto­sowne za­abo­nować tak zwane pismo dla inteligen­cji, a mia­no­wicie jedno z żydowskich cza­sopism. W pierw­szych czternastu tygodniach gniewały mnie ciągłe napaści tego dziennika na moją wiarę, po­tem jed­nak stałem się obojętnym, a w prze­ciągu jednego roku zaprzesta­łem wszystkich praktyk re­ligijnych i zo­stałem niewierzącym, aż do tej wła­śnie chwili, w której Łaska Boża na powrót mi moją wiarę przywraca". – Nie ina­czej działa prasa i wśród ludu.

    Słusznie też skarży się lu­dowy pi­sarz Wetzel: "Spojrzyjcie na dzisiej­szy świat, jak się w ostatnich dzie­siątkach lat odmie­nił! Kto sieje nie­wiarę między lu­dem? Kto odbiera mu nadzieję nieba i sprawia, że ten lud w roz­koszach ziemskich i używaniu szuka swego szczęścia? Kto przytłumił sumienie w sercach? Kto złamał prawo państwowe, za­kłócił porządek pu­bliczny, tak że co­raz częściej powta­rzają się zbrodnie wszelkiego rodzaju?! To wszystko dzie­łem wrogiej Kościołowi codziennej prasy. W kilku większych miastach Eu­ropy cały szereg przepła­conych pismaków wylewa codzien­nie całą swą żółć na wszystko, co katolic­kie. Setki gazet i dzienników powtarza to samo i w ten spo­sób jad ten wciska się z dnia na dzień w setki ty­sięcy ro­dzin, zatruwając miliony dusz. Tak pracuje olbrzy­mia maszyna codziennej prasy, sto­jąca na usłu­gach niewiary i złych obyczajów". Las­salle, choć sam socjalista, patrząc na ogrom złego, które zdziałała prasa, nie może się powstrzymywać od jej potępienia: „W jej kłamliwości, podłości i nie­mo­ralności – pisze on – przewyższa ją chyba tylko jej własna głupota. Jeżeli nie nastąpi zmiana w na­szej prasie, a ta prasa jeszcze dalej przez jakie 50 lat w ten spo­sób szaleć będzie, to duch ludu zo­sta­nie w zupełności zatruty. – To jest najwięk­sza zbrodnia, jaką ja znam".

    Czas i czas najwyższy, by na­stąpiła ta zmiana. Pierwszym jed­nak krokiem do tej zmiany – to bez­względne bojkotowanie złej prasy; następnie – po­piera­nie dobrej. Bolesne są słowa Wetzla w tym względzie: „bez­bożna prasa nigdy by była nie do­szła do takiego rozwoju, gdyby miliony katolików nie po­pierało wrogich Kościołowi i tzw. bezbarw­nych pism i dzien­ników, czy to abo­nowaniem czy też współ­pracą" a o. Kolbe na V zjeździe katoli­ków w Austrii używa nawet ostrych słów: „Cóż powie­dzieć o na­rodzie, który płaci za własne poni­żenie? Nie znaj­duję na to nazwy! A ta hańba ciąży na ka­tolikach, obrażanych ciągle przez tysiące dzienni­ków. Te pi­sma, które katoli­ków bezwstyd­nie wy­szydzają, drukuje się dla nas, katolików! Nie posyła się ich jednakże anonimowo w rodzaju paszkwilów, ale my sami je zamawiamy i za nie płacimy. Czyż można być więcej ślepym wobec tak groźnego niebezpieczeństwa! A ta śle­pota na­sza staje się wprost zbrodnią, skoro się nie tylko przeciw temu niebezpieczeń­stwu nie bronimy, ale trzymając i czytając złe pisma, za obrazę i wy­szy­dzanie wiary płacimy! Za­prawdę na nas katoli­kach spełniają się słowa Proroka: „Szukaliśmy ściany jako ślepi i jako bez oczu uderzyliśmy się. W po­łu­dnie poty­kaliśmy się jakoby we mgle i ja­koby umarli w zmroku" (Iż 59,10).

    O tych mówi biskup Zwer­ger (1884): „Kto daje pienią­dze na złą prasę, ten pro­wadzi wojnę prze­ciwko Kościołowi i nie może zwać się praw­dzi­wym katolikiem", a bi­skup mo­guncki Ketteler posuwa się dalej i twierdzi, że kto wzglę­dem prasy jest obo­jętny, ten nie ma prawa zwać się wier­nym synem Kościoła.

    Kardynał Nagl, 1911 rok, pi­sze: „Obowiąz­kiem każdego katolika jest występować w obronie kato­lickiej prasy i popie­rać ją modlitwą, słowem i czy­nem". Arcybiskup Saragossy na kongresie dzienni­karzy katolic­kich w roku 1919 nie wahał się mówić: „Dużo jest bogatych katolików, co swych bogactw używają na to, by fundować nowe kościoły i klasz­tory, albo je przyozdabiać w obrazy świętych. Bez­sprzecznie bardzo to piękna rzecz! Ale, niestety jeden nie­szczęśliwy wypadek może to wszystko zniszczyć, podczas gdy owoce dobrego dziennika są wprost nieznisz­czalne. Czyby zatem nie było lepszą rze­czą zakła­dać wielkie dzienniki dla dobra ludu? Dziennik jest w dzisiejszych cza­sach szybko strzelającym dzia­łem. Bóg tak chce!"

    Nie inaczej zapatrują się na tę sprawę papieże.

    Jeszcze Pius IX mówił: „Jest świętym obowiąz­kiem każdego katolika popierać prasę i rozszerzać ją między ludem. Dobra prasa to najpo­żyteczniej­sze dzieło, które kładzie ogromne za­sługi", a Leon XIII: „Zła prasa zgubiła chrześcijań­ską społecz­ność, trzeba jej zatem przeciwstawiać dobrą prasę. Katolicy nie powinni ustawać w pracy dla swojej dobrej prasy, pamiętając o tym, że dobra prasa to nieustająca misja", a przemawiając (21 lut[ego] 1879 r.) do katolickich redaktorów mówił: „Jeste­śmy przekonani, że nasze czasy wymagają tych właśnie środków (katolickich pism) i ener­gicznych obrońców... Mężowie przewrotu silili się na to, by rozrzucić między ludem cały szereg dzienników, których głównym celem zaczepiać zasady prawd wiary, potwarzać Kościół i wpajać w dusze zgubne przekonania... Ponieważ zaś sposób wydawania dzienników jest uznany za główny śro­dek tej akcji w dzisiejszych czasach, dlatego też głównym obo­wiązkiem katolickich pisarzy jest ten środek, uży­wany przez wrogów na zgubę społe­czeństwa i Ko­ścioła, zamienić na środek zbawczy dla ludu i wy­zyskać na cele obrony Kościoła".

    Ojciec św. Pius X w 1905 r. pisze do biskupów meksykańskich: „Co się tyczy dzienników i gazet, to chciałbym raz wszystkich trzeźwo myślących przekonać, że należy wszystkimi siłami starać się, by katolicy tylko prawdziwie katolickie pisma i dzienniki trzymali. W dzisiejszych czasach jest to, moim zdaniem, najważniejsza sprawa".

    W roku zaś 1908 mówiąc na audiencji do du­chownych wyraził się nawet silniej: „Ani lud, ani duchowieństwo nie rozumie znaczenia prasy. Po­wiadają, że przedtem prasy nie było, nie rozu­mie­jąc, że czasy się zmieniły. Dobrze jest budować kościoły, mówiąc kazania, zakładać misje i szkoły, ale ten wszelki trud próżny będzie, jeżeli zanie­dbamy najważniejszą broń dzisiejszych czasów, tj. prasę". A kardynał Pizy dodaje: „Wy głosicie ka­za­nia w niedziele, a dzienniki je głoszą co dzień, co godzinę. Wy mówicie do wiernych w kościele, a dziennik idzie za nimi do mieszkania. Wy mówi­cie pół godziny, albo godzinę, a dziennik nie prze­staje nigdy mówić".

    U nas sprawa prasy katolickiej pozostawia bar­dzo wiele do życzenia. Istnieją wprawdzie i silniej­sze ogniska..., ale przeważnie spotyka się roz­strzelone wysiłki, nieraz i bardzo wielkie, pojedyn­czych ludzi. Brak nam jeszcze ogólnego porozu­mienia się w tej pracy i wzajemnej pomocy. Ze strony zaś społeczeństwa wielkie jeszcze panuje niezrozumienie doniosłości tej pracy, a ofiarność okazuje się niedostateczna, by prasę katolicką w Polsce postawić na silne nogi. Wro­gowie Kościoła mają miliony i mi­liardy (z dolarów np.), a pracow­nik na niwie katolickiej prasy nie może wy­tężyć sił, by prace swe doskonalić i potęgować, bo musi po prostu wal­czyć o byt materialny dla swojej pra­so­wej działalności. Mało też mamy świeckich lu­dzi dostatecznie wyro­bionych, by mogli pracować pió­rem na katolickiej niwie: stąd też dorobek prasy katolickiej u nas jest bardzo, a bardzo jeszcze skromny. – Przygotować i świec­kich pracowników i zapewnić wydawnictwom byt materialny – to naj­bardziej może piekąca sprawa w akcji prasowej.

    Dalej i kolportaż za słaby. Mało jest bowiem ta­kich, którzy by uważali za swój obowiązek roz­sze­rzanie dobrej prasy.

    Wreszcie wielki brak publicz­nych szczerze kato­lickich bibliotek, czytelni, wypożyczalni, księ­garni. Aż serce boli, gdy się widzi na oknach wy­stawo­wych miejskich wypożyczalni książki wprost gor­szące, a wewnątrz długi ogonek młodzieży. A książki pożycza – Ży­dówka. To druga bolączka w dzia­łalności prasowej i tym dotkliwsza, że bezpo­średnio tyczy zatruwania serc młodzieży.

    Daj Boże, by w najbliższej przyszłości nie było miasta, nie było wsi, gdzie by się nie znajdowały w odpowiedniej [liczbie], za bezcen albo i bezpłatne, wypożyczalnie i czytelnie dobrych książek i cza­so­pism. Niechby wszędzie powstały koła mające za cel kolportować i szerzyć dobrą prasę, a nawet by odmieniło się oblicze ziemi [por. Ps 103, 30]. Ci zaś, którym Pan Bóg użyczył trochę giętkości pióra i zdolności w jakiejkolwiek dziedzinie lite­ratury, niechby też zjednoczeni w osobne koła używali tych darów Bożych na produkowanie jak najwięcej dobrej prasy w każdej dziedzinie pi­śmiennictwa. – Nie należałoby oczywiście zacie­śniać się do wier­nych, ale pisać i dla katolików i im podawać dobrą strawę duchową. To są też obecne cele „Milicji Niepokalanej" i niejedno w ten sposób nastąpiło już nawrócenie.

                    o. Maksymilian Maria Kolbe

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com