W początkach drugiej wojny światowej tzw. Alianci, czyli rządy państw, które zostały zaatakowane przez hitlerowskie Niemcy, dla pozyskania poparcia wszystkich podbitych i okupowanych przez wojska niemieckie wydali dokument zwany „Kartą Atlantycką" (Atlantic Charter). Nazwa jej pochodzi stąd, że prezydent Stanów Zjednoczonych, Franklin Delano Roosevelt (1882-1945) i Winston Churchill (1874-1965) obradowali najpierw na krążowniku Augusta, a później na HMS Prince of Wales, zakotwiczonych na wodach oceanu atlantyckiego, w dniach 9-12 sierpnia 1941 roku, podpisując układ znany stąd jako „Karta Atlantycka", dnia 14 sierpnia 1941 roku.
Dokument ten, podpisany przez przedstawicieli 15 narodów (wśród nich także i Związek Radziecki), które w owym czasie walczyły przeciwko hitlerowskim Niemcom i faszystowskim Włochom, ogłoszono dopiero 15 września 1941 roku. W dokumencie tym sygnatariusze przyjęli na siebie różne zobowiązania, a mianowicie:
1. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone zrzekają się powiększania terytoriów swych krajów,
2. Występują się przeciwko zmianom terytorialnym, które byłyby przeciwne woli ich mieszkańców,
3. Gwarantują prawo każdego narodu do wyboru ustroju i rządu według swej woli,
4. Deklarują się zwolennikami popierania handlu międzynarodowego i dostępu do surowców,
5. Gwarantują współpracę między narodami na polu ekonomicznym po zakończeniu wojny,
6. Przyrzekają, że przyszły pokój będzie gwarantował uwolnienie od nędzy i strachu,
7. Że przyszły pokój będzie gwarantował „wolność mórz",
8. Że narody napastnicze (agressor nations) będą rozbrojone i poddane kontroli systemu bezpieczeństwa.
Ale już w następnych spotkaniach, w czasie wojny i zaraz po niej, przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego w Casablance, Quebeku, w Kairze i Teheranie, a później w Jałcie i Poczdamie, zapominając całkowicie o swych zobowiązaniach przyjętych w „Karcie Atlantyckiej", samowładnie, bez brania pod uwagę opinii rządów państw zainteresowanych, narzucają własne postanowienia, często całkowicie sprzeczne z uprzednio podpisaną przez nich „Kartą Atlantycką", okazując w ten sposób swój bezwstydny cynizm.
Skoro tak postąpili z „Kartą Atlantycką", skąd możemy mieć obecnie zaufanie do tych samych rządów, kiedy dzisiaj proponują nam (to jest wszystkim krajom całego świata) jakiś „Nowy Światowy Ład", który dawniej te same ośrodki polityczne nazywały Novus Ordo Seclorum (Stany Zjednoczone na swej urzędowej pieczęci i na swych banknotach jednodolarowych), czy też Novus Orbis Terrarium (Foreign Policy Research Institute [Instytut Badań Polityki Zagranicznej] najściślej związany z Departamentem Stanu USA), czy też New World Order (Nowy Porządek Świata), jak to nazywał prezydent Bush senior.
Nie tylko oszukali wszystkich po drugiej wojnie światowej, ale oszukują i obecnie obiecując bezpieczeństwo, pokój i dobrobyt, ale wszystko się kończy tylko na obietnicach, jak to potwierdza np. sprawa „Programu rozwoju gospodarczego Ameryki Południowej", uroczyście podanego do wiadomości przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy'ego (1917-1963) w roku 1961, a który to program, zaledwie rozpoczęty, został wkrótce całkowicie porzucony i zapomniany.
To tylko pomoc dla Rosji i Izraela była zawsze i jest do dziś bardzo efektywna. Niektórzy kalkulują, że Rosja sowiecka w ciągu około siedemdziesięciu lat otrzymała ponad 100 miliardów dzisiejszych dolarów, a Rosja obecna już „demokratyczna" ma tyleż samo otrzymać w najbliższym czasie, jak to wielokrotnie już oświadczał prezydent Bush, co przekracza nawet to wszystko, co już otrzymał dotychczas „beniaminek" Stanów Zjednoczonych – Izrael. Łatwo więc możemy sobie wyobrazić, jak to w praktyce będzie wyglądać ten zapowiadany „Nowy Światowy Ład" amerykański rozciągnięty na cały świat. Hannibal ad portas.
Ks. prof. Michał Poradowski