French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

„Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce”

w dniu czwartek, 01 październik 2009.

Prymas Niezłomny Kardynał Stefan Wyszyński

Niezłomny Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński urodził się 3 sierpnia 1901 r. w Zuzeli na Podlasiu. W okresie sowieckiego zniewolenia był faktycznym przywódcą duchowym narodu polskiego. Za to spotkało go wiele represji, a zwłaszcza uwięzienie przez komunistów w latach 50. Uwieńczeniem życia wielkiego Prymasa był wybór jego bliskiego współpracownika kardynała Karola Wojtyły na Papieża. Prymas Tysiąclecia zmarł 28 maja 1981 r.

* * *

„Święcenia kapłańskie otrzymałem w kaplicy Matki Bożej w bazylice katedralnej włocławskiej w roku 1924. Byłem święcony sam – 3 sierpnia. Moi koledzy otrzymali święcenia 29 czerwca, a ja w tym dniu poszedłem do szpitala. Była to jednak szczęśliwa okoliczność, gdyż dzięki temu mogłem otrzymać święcenia w kaplicy Matki Bożej. Gdy przyszedłem do katedry, stary zakrystian, pan Radomski, powiedział do mnie:'Proszę księdza, z takim zdrowiem to chyba raczej trzeba iść na cmentarz, a nie do święceń'. Tak to się wszystko układało, że tylko miłosierne oczy Matki Najświętszej patrzyły na ten dziwny obrzęd, który miał wówczas miejsce. Byłem tak słaby, że wygodniej było mi leżeć krzyżem na ziemi, niż stać".

Stryszawa, 1 sierpnia 1965 r.

„Byłem święcony przez chorego, ledwo trzymającego się na nogach bp. Wojciecha Owczarka. Ale i ja czułem się niewiele lepiej. Podczas Litanii do Wszystkich Świętych, spoczywając na posadzce, lękałem się chwili, gdy trzeba będzie wstać. Czy zdołam utrzymać się na nogach? Taki był stan mojego zdrowia.

Ale biskup Stanisław pozwolił mnie wyświęcić. I ja pragnąłem, po licznych trudnościach i przeciwnościach, skończyć w swoim życiu okres przygotowania do kapłaństwa, więc podźwignąłem się z choroby. Pragnieniem moim było, aby móc w życiu przynajmniej kilka Mszy świętych odprawić. Bóg jednak dodał do tych lat wiele jeszcze innych, nieprzewidzianych, i On wyznaczył czas. Przez to zobowiązał się poniekąd do tego, że gdy zażąda od człowieka służby kapłańskiej, będzie go potem w niej wspierał.

Przez dłuższy czas każdego dnia wydawało mi się, że odprawiam ostatnią Mszę św. w moim życiu. Ale tych ostatnich Mszy było bardzo dużo… aż do dziś. Dziś już tak nie myślę, trochę się człowiek rozzuchwalił, upewnił w swojej drodze. Ale chciałbym mieć to usposobienie nadal, abym naprawdę wierzył, że co dzień trzeba sprawować Najświętszą Ofiarę tak, jak gdyby naprawdę była ostatnią".

Włocławek, 18 września 1974 r.

* * *

„Powiedzmy może najpierw o tym wielkim Prymasie. Zdarza się taki, jeden na tysiąc lat. O Prymasie Tysiąclecia powiedzmy słowa, które wypowiedział Papież Polak Jan Paweł II:

Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego Papieża Polaka, gdyby nie było Twojej wiary, nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry.

Przypomnę tylko, że jest taka wioska koło Broku nad Bugiem, śliczna wioska, zaciszna, gdzie urodził się wielki człowiek. W małej izdebce, w organistówce. Ciasno im było. Bieda była. Nie chciał być organistą ten mały człowieczek. Lecz w 9. roku życia już nie miał mamy. A potem chciał się uczyć, a potem takie dziwne drogi życia.

Jeśli się jest w Zuzeli – ogląda się szkołę i organistówkę, i chrzcielnicę, gdzie był ochrzczony, gdzie modlił się wielki Prymas Tysiąclecia.

Potem gimnazjum, liceum, seminarium we Włocławku. Nie chcieli Go wyświęcić. Dobrze się uczył, ale chorowity, słaby. Ulitował się biskup. W bocznej kaplicy, 2 lutego, udzielił mu święceń kapłańskich. Chciał tylko odprawić jedną Mszę Świętą. Ostatnią – pierwszą na Jasnej Górze. Ta droga prymasowa jakoś tak dziwnie idzie od sieroctwa, odwołania od mamy przez opiekę Matki Boskiej, przez dojrzewanie do tego, aby stać się Jej niewolnikiem do końca życia.

Jest takie jedno piękne zdanie księdza Prymasa, które mówi o modlitwie. Zawsze go widzimy takiego wielkiego, a wtedy nauczył się od księdza Korniłowicza chodzić do lasu.

Idź do lasu, tam jest tyle zieleni. I wiesz, czasem lepiej się mówi Różaniec na zielonych listkach niż na czarnych paciorkach różańca.

Potem ten chorowity ksiądz zostaje biskupem w Lublinie. Nagle umiera Prymas Hlond i oczy wszystkich zwrócone są w tamtą stronę. Nikt nie ma wątpliwości, że następcą wielkiego prymasa Hlonda będzie ten biskup z Lublina.

Prymas powiedział 25 września 1953 r. kazanie, w którym padło bardzo mocne zdanie. A była to uroczystość patrona Warszawy – błogosławionego Władysława z Gielniowa. Powiedział zdanie:

Na ołtarzu cesarza żadnych świętości składać nam nie wolno. Non possumus!

No i za to trzy lata więzienia.

To wtedy Prymas nauczył nas:

Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam.

Wtedy wszyscy czuli, że stanie się coś nowego.

W październiku [1956 r. – red.] wrócił Prymas. A potem było już wszystko cudem. Nie mogę pominąć tutaj zdań, które Prymas mówił przed pójściem do więzienia. Było bowiem niespokojnie. I ludzie mogli zrobić krzywdę moralną Prymasowi. Dlatego Prymas zapewnił ich:

Gdy będę w więzieniu, a powiedzą wam, że Prymas zdradził sprawy Boże nie wierzcie; że Prymas ma nieczyste ręce – nie wierzcie; że Prymas stchórzył – nie wierzcie; że Prymas działa przeciwko Narodowi i Ojczyźnie – nie wierzcie. Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce.

Mój Boże! To ten wielki człowiek. Pewnie w więzieniu dojrzało całkowite zaufanie tego człowieka do Matki Boskiej, tak że w przyszłości będzie mógł powiedzieć: Wszystko postawiłem na Maryję.

Jest takie jedno kazanie wypowiedziane na Skałce:

Maryjo, niech wszystko moje wielbi Ciebie! O jedno proszę, byś wziąwszy wszystko moje, chciała bronić Kościoła Chrystusowego. Ochraniaj go płaszczem macierzyńskim, skryj go w swoim sercu. A jeśli trzeba, zabij mnie, aby mógł żyć Kościół w Polsce.

Gdy Prymas był w seminarium, a był to okres biedy, kryzysu Rzeczypospolitej, wtedy ekonom seminaryjny prosił, żeby ludzie przynieśli żywności, bo klerycy przymierają głodem. Ludzie przynieśli dużo chleba. Przyszła też dziewczynka, która przyniosła bochenek chleba. Ekonom mówi: Dziecko, weź do domu, już mamy tyle chleba, zeschnie się nam. Nie zjemy tego. A może się wam w domu przyda. Prymas jako kleryk to słyszał: Tak, od bogatych to wy bierzecie, a jestem sierotą i mama dała ostatni kawałek chleba, żeby wam przynieść. Od biednych to nie chcecie.

To widocznie zostało Prymasowi, bo tyle razy interesował się i zajmował tymi, którzy są biedni, z Pamiątki z celulozy, którzy byli pokrzywdzeni i inni. Taki wielki był Prymas.

Fragmenty katechezy ks. biskupa Józefa Zawitkowskiego wygłoszonej 18 sierpnia 2009 r. w Radiu Maryja.

* * *

„Gdy wieczorem pachną storczyki na szczycie wyniosłego wzgórza, bijąc wonią w niebo, wiem, jakich woni potrzeba Ci, Ojcze Życia, z ziemi. Skoro aż tak musi pachnąć Ci ziemia, jak bardzo powinien pachnąć Ci człowiek. A jednak jesteś Panem upajającego Piękna i Czaru. Jest w Tobie, Ojcze, niezwykły wykwint i subtelność uczuć. Wiem, dlaczego wymagasz w świątyniach kadzideł. Przecież Tobie przede wszystkim pachną te kwiaty. Któż tu przyjdzie nocną porą, aby upajać się rozkoszą ziemi? My boimy się wilków i ciemności. Ale nie boją się niczego storczyki, które pełnią swoją służbę, upajając w ciemnościach niebo swoją wonią. To one modlą się Tobie, gdy ziemia śpi. To one otwierają swe kwieciste, choć tak skromne serca i śpiewają Ci upajającą chwałę wonią swej duszy. Bądź uwielbiony przez wszystką swoją roślinność i zieleń, przez wszystko kwiecie wonne, co modli się Tobie całą swoją duszą, jak umie.

Czy ja już pachnę Tobie, mój wykwintny Ojcze?! Jaką woń wydaje dusza moja? Czy mogę Cię upajać? Jakżeż uboższy jestem od skromnej roślinki. Rachunek mego ubóstwa jest deficytowy.

Oddam swoją duszę Tobie, Ojcze, na progu nocy. In noctibus extollite manus vestras in sanctitate et benedicite Domino!

Kiedy Ci powiem: Nardus mea dedit odorem suavitatis!?

Benedicite, montes! Góro wonności, bądź mi źródłem zazdrości, gdy nocą upajasz Pana swą wonią!".

Stefan Kardynał Wyszyński, Zapiski więzienne, 15 czerwca 1956, [piątek]


„Każdy naród pracuje przede wszystkim dla siebie, dla swoich dzieci, dla swoich rodzin, dla własnej kultury społecznej. A chociaż dzisiaj tak jest, że pełnej suwerenności między narodami powiązanymi różnymi układami nie ma, to jednak są granice dla tych układów, granice odpowiedzialności za własny naród, za jego prawa i suwerenność".

„Uspokojenie wewnętrzne jest niezbędnym warunkiem dla owocnej pracy".

„Chrońmy się pogardy dla kogokolwiek, nawet dla najgorszego człowieka, bo to jeszcze jest człowiek, aż… człowiek!"

„Wielki organizm gospodarczy naszego narodu zdołałby wytrzymać niejeden kryzys gospodarczy, gdyby nie pogłębiali go ludzie pozbawieni zasad moralnych, brak rzetelności zobowiązań, nieposzanowanie mienia publicznego i okradanie narodu. Przecież to wszystko oznacza nie tylko straty materialne, ale głęboką deformację narodu".

„Polska nie chce umierać. Nie chce i nie umrze! Ale Polacy muszą mieć tak wielką wiarę w życie Narodu, jak Kościół ma wiarę w żywot wieczny."


a

1.) W nocy wznoście wasze ręce w sposób święty i błogosławcie Panu! 

2.) Olejek mój dał zapach świętości!

3.) Błogosławcie, góry!

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com