French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Masoneria i marksizm w Meksyku

Napisał Louis Even w dniu niedziela, 01 maj 2011.

W numerze 59 MICHAELA zamieściliśmy artykuł na temat cudownego obrazu Matki Bożej z Guadalupe. Louis Even w swoim artykule o historii Meksyku nawiązuje do meksykańskiego Indianina Juana Diego, któremu Maryja objawiła się w 1531 r. oraz do cudownego obrazu.

Louis Even

„W tym miejscu będę słuchała łez i błagań tych, którzy zanoszą prośby o Moją opiekę i będą wzywać Mnie w swoich pracach i nieszczęściach, a Ja ich pocieszę i dodam im otuchy"

Matka Boża do Juana Diego w Tepeyac

Trwałe dzieło

W poniższym artykule opierałem się na informacjach i tekstach zamieszczonych w książce biskupa Charlesa Eugene Roya pt. The Virgin of Guadalupe, Empress of the Americas (Matka Boża z Guadalupe, Królowa Ameryki).

Po założeniu stowarzyszenia – na przykład zakonu religijnego – założyciel upewnia się, że instytucja będzie działała nawet po jego śmierci. W tym celu ustanawia swój zakon. Nadaje mu cechy trwałości. To dobrze, że tak jest: wielkie projekty powinny przetrwać tych, którzy je stworzyli.

Tak też stało się z objawieniami Maryi, która ukazała się Juanowi Diego w 1531 r. Chciała ona świątyni na wzgórzu Tepeyac nie tylko dla współczesnych Juanowi Diego. I nie tylko przez trzy stulecia, w czasie których Meksyk będzie hiszpańską kolonią. Nie ma żadnych ograniczeń w czasie dla Jej przyrzeczeń, żadnych granic rasowych czy narodowych. Jeżeli okazywała Swoją siłę i dobroć przez nadzwyczaj zdecydowane nawrócenie małych plemion ewangelizowanych przez pierwszych misjonarzy, tak samo 7 do 8 milionów tubylców przyjęło chrzest w ciągu pierwszych 6 lat po objawieniach. Przez cały czas historii Meksyku, w której nie brakuje prześladowań, Matka Boża z Guadalupe podtrzymywała ludzi, by zachowali swoją wiarę, nawet w męczeństwie.

Meksykanie także powiązali trwałość z kultem Matki Bożej z Guadalupe, dzięki jego pierwszemu biskupowi Fray Juanowi de Zumarraga. Madonna z Tepayac weszła w meksykańskie życie. Tak dobrze, że mason Manuel Puig Casaurang, minister edukacji w okresie prezydentury prześladowcy Callesa, uznał ten fakt w książce, którą opublikował w 1925 r.:

„W Meksyku, jedną z najsilniejszych więzi duchowych, jedną z najpełniejszych i najlepiej zdefiniowanych cech zbiorowości jest bez wątpienia cześć, jaką wszyscy Meksykanie, sami z niedowierzaniem odczuwają dla Dziewicy z Guadalupe, Indiańskiej Dziewicy, naszej rasy i koloru. W rezultacie w fałdach Jej płaszcza ozdobionych różami, pozostają ukryte wszystkie dążenia biednych i bogatych, tak wiele pragnień poprawy sytuacji społecznej i politycznej, tak wiele wizji mistycznych i tak wiele narodowej adoracji, że stało się to niewątpliwie meksykańskim symbolem. Nasza Matka Boża z Guadalupe jest symbolem Meksyku".

Epidemia ospy wietrznej 1736-37

W 1736 r. wybuch epidemii spowodował spustoszenia w Meksyku. Po uderzeniu w wiele miast, wystąpiła ona w stolicy – w mieście Meksyk. Środki podjęte przez władze okazały się bezsilne. Odmawiano publicznie modlitwy. W ciągu kilku miesięcy odmówiono 70 uroczystych nowenn. Epidemia jednak rozwijała się. Wkrótce liczba zgonów przekroczyła 700 tysięcy. Panika była powszechna. Kiedy sytuacja stała się tak krytyczna, ludność instynktownie zwróciła się ku Dziewicy z Tepeyac, skupiając w Niej całą swoją nadzieję.

Kapituła bazyliki Matki Bożej z Guadalupe najpierw odmówiła nowennę modlitw i pokuty. Potem delegacja osób duchownych i świeckich udała się, by prosić arcybiskupa, żeby ogłosił Świętą Maryję z Guadalupe patronką miasta Meksyk, jego okolic i przedmieść, na co hierarcha wyraził zgodę. Świeccy delegaci klęcząc, duchowni stojąc, natychmiast odczytali tekst proklamacji, który został przygotowany już wcześniej. Jednocześnie przyrzekli oni, składając uroczystą przysięgę, obchodzić święto Matki Bożej z Guadalupe 12 grudnia każdego roku w rocznicę wielkiego cudu ukazania się portretu Maryi na płaszczu Juana Diego. Podjęli oni też niezbędne kroki dla potwierdzenia ich decyzji przez Świętą Kongregację Obrzędów. Było to 30 kwietnia 1737 r.

12 maja po uzgodnieniu z władzami cywilnymi burmistrz Meksyku ogłosił Matkę Bożą z Guadalupe patronką miasta i jego okolic. 16 maja herold miejski – któremu towarzyszyły bębny i trąby, minister sprawiedliwości oraz wielkie rzesze ludzi – ogłosił ten fakt mieszkańcom. Był to uroczysty dzień i odrodzenie nadziei. Kiedy tylko proklamacja ta została przedstawiona, epidemia zaczęła słabnąć. Liczba zgonów znacznie się zmniejszyła. Wielu chorych wyzdrowiało. Dziewica z Guadalupe nagle uwolniła Swoich ludzi ze śmiertelnej epidemii.

Wszędzie Matka Boża

Odtąd przywiązanie Meksykanów do ich Matki Bożej nasiliło się nawet w najodleglejszych częściach kraju. Liczne są w Meksyku kościoły poświęcone Świętej Maryi z Guadalupe. Tam, gdzie nie może Ona być głównym patronem, ponieważ każda parafia tej samej diecezji musi mieć swojego własnego patrona, jest nazwana drugą patronką lub przynajmniej ma Swoją boczną kaplicę.

Wszyscy pokorni mieszkańcy biorą w tym udział. W domach w każdym pokoju wisi obraz Dziewicy z Guadalupe. Często można ją znaleźć na drzwiach wejściowych do domu czy nawet w ogrodzie. Wszędzie, we wszystkich formach: prostych, drukowanych obrazków, fresków czy figur wykonanych ze wszystkich rodzajów materiału. Jest na metalowych pieniądzach, na delikatnej porcelanie, na kryształowych wazach, medalach, odznakach, bransoletach, broszkach, pierścionkach, a nawet na kuponach loterii i handlowych metkach. Oto, co pisał o objawieniach Dziewicy z Guadalupe meksykański intelektualista, nie mający nabożeństwa do Matki Bożej, który był raczej liberałem, a nawet wolterianinem, w książce pt. Chluba Guadalupe, opublikowanej w 1884 r.:

„Dała Ona źródło najbardziej rozpowszechnionemu, najpopularniejszemu i najgłębiej zakorzenionemu kultowi, jaki kiedykolwiek pojawił się w Meksyku od XVI wieku do dziś... Nie ma w republice miasta, mniejszego czy większego, wsi czy osady, która nie czciłaby Jej wielkim świętem, ani żadnego Meksykanina, który przez niewiedzę nie znałby Jej. Nie byłoby niemożliwe znalezienie w najbardziej odległych od centrum kraju rejonach, czy w górach, gdzie najbardziej rozproszone plemiona żyją w oddaleniu, kogoś, kto nie wie, że nasz kraj jest niepodległy, że żyjemy w reżimie republikańskim, że prezydent republiki nazywa się Don Jakiś. Ale jest pewne i nie ulega wątpliwości, że nie ma nikogo, ani wśród najdzikszych Indian, ani wśród najnędzniejszych i najbardziej niewykształconych mieszańców, kto nie wiedziałby o objawieniach Matki Bożej z Guadalupe".

Pocieszycielka i Pomocnica

Z powyższych informacji nie można wyciągnąć wniosku, że mieszkańcy Meksyku żyli w stanie ciągłego dobrobytu, w pewnego typu ziemskim raju od czasu objawień w Tepeyac do dziś. Całkiem przeciwnie, historia Meksyku była naznaczona zmiennymi kolejami, cierpieniami, rewolucjami i prześladowaniami. Matka Boża nie przyszła zwolnić od krzyża Meksykanów tamtego czasu, ani ich następców. Nie powiedziała Juanowi Diego, że nie będzie więcej cierpień, łez czy znużenia dla mieszkańców tego kraju. Wcale nie, ale „będę słuchała ich łez i błagań; pocieszę ich i zmniejszę ciężar ich prac i nieszczęść".

Indianie cierpieli już z powodu surowości i wyzysku zdobywców. Prawa pochodzące z Sądu Hiszpanii zajmowały się na ogół dobrem meksykańskich tubylców i ochroną ich struktur społecznych. Jednak poszukiwanie zysku, wzbogacenia się, czy mentalność wyższości zdobywców nad podbitymi, często skłaniała konkwistadorów, osadników czy hiszpańskich biznesmenów do tego, by nie troszczyć się zbytnio o prawa. Byli oni daleko od królewskiego zasięgu. Ponadto nawet królowie czasami zamykali oczy na niesprawiedliwość, zwłaszcza, jeśli dotyczyło to osób faworyzowanych i wyróżnionych za wyczyny wojenne w służbie korony.

Misjonarze interweniowali, żeby złagodzić eksploatację tubylców przez Hiszpanów. Biskupi ekskomunikowali nawet niektórych hiszpańskich panów, którzy ograniczając tubylców do niewolnictwa, odmówili ich wyzwolenia. (Niewolnictwo w tamtej epoce było wciąż obecne w wielu krajach, niektórych chrześcijańskich).

W tych okrutnych latach Matka Boża z Guadalupe pocieszała uciskanych, którzy uciekali się pod Jej ochronę. Czytanie opisu tych lat, dokonanego przez misjonarza i biskupa Las Casasa, wielkiego przyjaciela tubylców i ich obrońcy zbliżonego do władz, przyprawia o dreszcze. Broniła Ona ich, tubylców i kolonizatorów, którzy imigrowali z Europy, nie tylko w długim okresie czasu, kiedy Meksyk pozostawał kolonią europejską, ale także po odzyskaniu niepodległości. Ta, której domagali się meksykańscy wyzwoliciele, została zdobyta w 1810 r. po jedenastu latach wojny. Imperium meksykańskie zostało proklamowane w 1821 r. Już w następnym roku imperium oddało miejsce republice.

Masoński wiatr

Nie powstrzymało to agitatorów, którzy nigdy nie byli zadowoleni i kraj zaznał pięćdziesięciu lat rewolucji i kontrrewolucji.

Masoński wiatr sekularyzacji wiał z Francji do wielu krajów i w styczniu 1858 r. urzędujący prezydent Benito Juarez (1806-1872) ogłosił republikę meksykańską republiką świecką. Konstytucja inspirowana konstytucją Stanów Zjednoczonych, ogłosiła oddzielenie Kościoła od państwa, wolność słowa i prasy, równość wszystkich przez zniesienie klas i uznanie małżeństwa cywilnego.

Ogłaszając wolność wszystkich, Juarez odmówił jej Kościołowi. Ograniczony do rzeczy najniezbędniejszych w swojej administracji, zazdrościł dóbr materialnych Kościołowi. Postanowił zakazać działalności zakonów religijnych i skonfiskować ich własność. Obserwował on uważnie władze kościelne, używając środków stopniowo zmniejszających ich wpływ. Kult pozostawał dozwolony wewnątrz kościołów, ale zakazany na zewnątrz. Wszystkie zewnętrzne demonstracje religijne stały się nielegalne. Oficjalna edukacja została zlaicyzowana. Edukację religijną tolerowano, ale tylko w szkołach prywatnych. Noszenie sutanny zostało zakazane. Takie były reformy Juareza, o których Pius XI miał powiedzieć później, że były najgorsze na świecie.

Te zarządzenia całkowicie urażały meksykańską duszę. Wskutek tego nie były wprowadzane w całej ich surowości. Nawet w czasie długiej prezydentury (1875-1910) Porfirio Diaza (1830-1915), bardziej dyktatora niż demokraty, i choć był on „Wielkim Mistrzem Zgromadzenia Wielkiej Symbolicznej" masonerii, Kościół meksykański umocnił się i powiększył o siedem nowych diecezji. Liczba księży wzrosła z 1500 do 5000. Zakonnicy powrócili i założono wiele nowych zgromadzeń. Stara hiszpańska tradycja była we krwi mieszkańców i pozostała nietknięta. Katolicy zachowali raczej dobrą pamięć o 35 latach prezydentury Diaza, który mógłby ich traktować zupełnie inaczej. Dodajmy, że Diaz opuścił masonerię w swoich ostatnich dniach życia, żeby umrzeć jako katolik.

Po rządach Diaza nastąpił ciężki okres prześladowań religijnych meksykańskich katolików, w czasie którego zachowali oni, co mogli, wciskając się bliżej niż kiedykolwiek pod płaszcz Matki Bożej z Guadalupe.

Prześladowania

Rok 1910. Wrogowie Kościoła nie byli zbyt zadowoleni ze swobód pozostawionych przez Diaza. Potrzebny był mniej pobłażliwy rząd. Będą oni tego pilnować przy następnych wyborach.

To nie obywatele chcieli zniszczyć Kościół w Meksyku. Tak jak w Hiszpanii, idee francuskich wolnomyślicieli przeniknęły do życia kulturalnego elity meksykańskiej. Importowano z Francji podręczniki uniwersyteckie. Obyci Meksykanie wydawali się być dumni z tego, że czytali po francusku i hiszpańsku i skończyli studia w Paryżu. To spośród nich masoneria mogła wybierać ludzi, żeby ułatwić sobie potem dostęp do rządu.

Francisco Madero (1873-1913) był jednym z nich. Był on Kreolem (mieszańcem) niskiej postury, ale porywczym i ambitnym. Dawny uczeń jezuitów otrzymał dobre wykształcenie, ale potem zajął się spirytyzmem i został radykałem. Miał swoich zwolenników. Wokół niego grupowali się młodzi intelektualiści, tacy, którzy zostali uformowani przez dwie generacje świeckiego wychowania. Jego wpływ rósł przez publikację książki i wiele przemówień wygłaszanych w całym kraju. Niepokojący agitator, został poddany inwigilacji przez prezydenta Diaza, a nawet uwięziony na miesiąc przez gubernatora stanu San Luis Potosi, co uczyniło tylko z niego męczennika w oczach jego zwolenników.

Potem przyszły wybory 1911 roku. Najróżnorodniejsi przywódcy partyjni, będący w opozycji do grupy rządzącej, wynieśli Madero do władzy. Ale zadanie rządzenia krajem przerosło jego możliwości. Wkrótce został zamordowany przez zamachowca.

Jego następca Venustiano Carranza (1859-1920) był bardziej solidny, ale nie bardziej zdyscyplinowany. Panowała anarchia i przemoc, a głównym ich celem był Kościół. Prześladowania religijne wybuchły w 1913 r. Ksiądz Ledit, kanadyjski jezuita, pisał:

„Był to rodzaj rewolucyjnej orgii przeciwko wszystkim, którzy wzywali do zachowania dyscypliny i praw moralnych. Palono konfesjonały i posągi. Gwałcono zakonnice. To było straszne. W pewnych miejscach najemnicy, którzy  byli w stanie nietrzeźwym, kiedy wydawali takie rozkazy, zezwalali tylko na spowiedź umierającym i to pod warunkiem, że spowiedź ta będzie odbywała się na głos w obecności urzędnika rządowego. W innych miejscach celebracja Mszy św. była zakazana. Wielu księży zostało zastrzelonych. Prawie wszystkie uczelnie religijne zostały zamknięte... Wielu biskupów, z wyjątkiem jednego, który korzystał z ochrony caudilla ( caudillo - hiszpański termin oznaczający przywódcę politycznego (z reguły wojskowego), używany w Hiszpanii i krajach Ameryki Południowej. (przyp. tłum.) ) z południa, postanowiło opuścić Meksyk w proteście przeciw narzuconemu im reżimowi".

W 1917 r. otwarto Zgromadzenie Konstytucyjne, które miało uchwalić nową konstytucję kraju. Była ona wyraźnie napisana w rewolucyjnym duchu chwili. W debatach zgromadzenia kler określany był jako żałosny, jako strażnik niewiedzy, deprawator itd. Jeden z ustawodawców chciał, żeby kościoły zostały spalone, sanktuaria skonfiskowane, a nawet żeby powiesić niektórych zakonników. Inny dodawał: „Jeśli brakuje lin do wieszania tyranów, upleciemy je z bebechów księży".

Nowa konstytucja podjęła ponownie i zintensyfikowała niereligijne artykuły poprzedniej, które nie były ściśle stosowane: obowiązkowa świecka edukacja dla wszystkich i zakaz kultu poza sanktuariami. Zakazywała ona religijnych ślubów i religijnych zgromadzeń. Pozbawiała obywatelstwa meksykańskiego wszystkich, którzy tej konstytucji nie akceptowali.

Ksiądz Ledit zauważa, że meksykańska konstytucja z 1917 r. będzie inspirowała autorów sowieckiej konstytucji w następnym roku w Rosji. Oznacza to, że bolszewicki klan Lenina, szukając szansy przejęcia władzy w Rosji szybko doznającej militarnej klęski i wewnętrznego upadku, wiedział, co towarzysze tego samego demonizmu osiągali w Meksyku.

Zamach stanu w 1920 r. Generał Alvaro Obregon (1880-1928) dokonał zamachu na prezydenta Carranzę i zajął jego miejsce. Istotnie nie był to koniec prześladowań. Całkiem odwrotnie. Co więcej, Obregon, bezbożny i bez skrupułów, wyróżnił się już wcześniej. W 1912 r. sprofanował katedrę (w Guadalupe), używając jej jako kwatery dla swoich wojsk. Jako burmistrz miasta Meksyk w 1916 r. zebrał wszystkich księży, ogłosił ich więźniami i poddał ich gorszemu traktowaniu.

Gdy został prezydentem całego Meksyku, rządził, stosując ze stanowczością prześladowcze klauzule nowej konstytucji. Na wieży katedry w Morelii została zawieszona czerwona flaga; obraz Matki Bożej został przebity nożem we wnętrzu kościoła, który został splądrowany, kiedy policja strzałami rewolwerów wyrzuciła z niego katolików, chcących odprawić ceremonię zadośćuczynienia. Pałace biskupów w Guadalupe i Meksyku zostały zbombardowane. Katolicy cierpieli z powodu tych prześladowań skierowanych przeciwko ich księżom i z powodu profanacji sanktuariów.

Jest mimo to jedno sanktuarium, którego rząd nie odważył się tknąć, kościół, którego nie próbował zamknąć: bazylika Matki Bożej z Guadalupe. Rząd był świadomy, że gdyby tknął bazylikę, społeczeństwo wybuchłoby gniewem, przeciwstawiając się całej policji i armii. Ludzie broniliby Maryi, dając się raczej zmasakrować niż poddać.

Była to dla masonerii i człowieka, będącego prezydentem, kula u nogi. Wszystko wskazuje na to, że kult społeczeństwa dla tej wspaniałej i bogatej bazyliki opierał się na obecności cudownego obrazu, daru Maryi, którego konserwacja w ciągu blisko czterech stuleci była sama w sobie cudem. Tłumy nie przestały napływać do tego narodowego sanktuarium, znajdując u stóp swojej Madonny źródło nadziei w tych latach, kiedy piekło wydawało się triumfować w ich ukochanej ojczyźnie.

Nie brakowało istotnie masońskiego geniuszu w propozycji skierowanej do prześladowców: „Wynieście otoczony czcią obraz z bazyliki, a wkrótce zapał społeczeństwa dla tego sanktuarium opadnie. Będziecie mogli potem skonfiskować je z jego cennymi skarbami".

Łatwo powiedziane, ale jak wynieść z ruchliwego kościoła obraz, który razem ze swoją bogatą ramą z czystego złota waży blisko tonę? Wykonania tego zadania podjął się anarchista Luciano Perez. Wymyślił on, że wystarczyłoby umieścić bombę zegarową w środku wielkiego bukietu kwiatów i postawić go w dobrym miejscu, niszcząc obraz na zawsze bez wynoszenia go z bazyliki. Byłoby to pełne zwycięstwo!

Anarchista zamierzał wykonać swój plan 14 (lub 24?) listopada 1921 r. Ponieważ wierni przynosili zawsze mnóstwo bukietów, czasem bardzo wielkich, dla Matki Bożej, nietrudno było umieścić diabelski bukiet blisko ramy obrazu. Eksplozja nastąpiła o wskazanej godzinie – olbrzymia eksplozja, która przyciągnęła zaniepokojony tłum katolików do bazyliki.

Co zobaczyli, kiedy weszli do środka? Fragmenty zbitego szkła były rozsypane na podłodze, kawałki marmurowego ołtarza rozrzucone we wszystkich kierunkach, ciężki, kamienny krucyfiks wieńczący ołtarz leżał skręcony wśród gruzu. Wznosząc swoje oczy ku umiłowanemu i otoczonemu czcią obrazowi, zobaczyli go na swoim zwykłym miejscu, a kiedy przyjrzeli mu się bliżej, zauważyli, że nic nie ucierpiał, nawet ani jednej rysy na szkle w jego ramie.

Smutek, który chwytał za serca na widok zniszczeń spowodowanych przez bombę został zapomniany. Zwyciężyła ulga, która wyraziła się w szczerych, dziękczynnych modlitwach. Materialną dewastację bazyliki można było naprawić i zostało to zrobione. Ale zniszczenie niebiańskiego obrazu, który był poza zasięgiem wszystkich ludzkich osiągnięć, byłoby na zawsze nie do naprawienia.

Piekło, które miało nadzieję na ostateczny triumf nad przywiązaniem Meksykanów do ich Dziewicy z Guadalupe, osiągnęło tylko to, że dodało nowy cud do historii cudownego obrazu.

Nawet do męczeństwa

W tym samym listopadzie 1921 r. prezydentura przeszła w ręce Plutarco Eliasa Callesa (1877-1945), który został wyznaczony przez samego Obregona jako jego następca. Nazwisko Callesa pozostanie w religijnej historii Meksyku wzgardzone, tak jak Nerona czy Dioklecjana w historii Kościoła w okresie panowania cesarzy rzymskich.

Calles, syn żydowskiego ojca i meksykańskiej matki, był nauczycielem w szkole. Brał udział w prześladowaniach księży w czasie prezydentury Obregona. Ale poszedł dużo dalej niż jego poprzednik. Przysiągł zniszczyć Kościół katolicki w Meksyku. Zamknął biskupów w więzieniu, obrzucał obelgami Papieża, ogłosił się osobistym wrogiem Samego Chrystusa.

„Kościół ma tylko jedną rzecz do zrobienia: zniknięcie... Musimy wykorzenić z ziemi meksykańskiej wszystkie przestarzałe idee religijne... Musimy podjąć straszną walkę przeciwko przeszłości, przeciwko wszystkim rzeczom, których zniknięcie na zawsze z powierzchni ziemi musimy spowodować... Rząd jest zdeterminowany wypełnić ten program bez przywiązywania najmniejszej uwagi do protestów leniwych zakonników. Trzy razy w swoim życiu spotkałem Chrystusa na mojej drodze i trzy razy Go znieważyłem".

Jego prawo z 24 czerwca 1926 r. dodało zakazy do antyreligijnych ustaw już ogłoszonych i karało nawet poważniej jego naruszanie. Kult religijny miał być zakazany nie tylko na zewnątrz sanktuariów, ale nawet w prywatnych domach. Różne stany Meksyku musiały ustanowić limit liczby księży, zgodny z wielkością populacji. W pewnych rejonach nie więcej niż jeden ksiądz na 3 tysiące mieszkańców; w innych tylko jeden na 5 tysięcy; w jeszcze innych jeden na 30 tysięcy lub na 50 tysięcy! Woda święcona została zakazana. Obrazy czy posągi musiały być umieszczone wystarczająco wysoko lub tak osłonięte we wnękach, żeby wierni nie mogli ich całować. I cała masa innych absurdalnych, ale dokuczliwych przepisów. Biskup z Tabasco otrzymał rozkaz ożenienia się lub opuszczenia kraju. Wyjechał on z Meksyku.

Z powodu niemożliwości wykonywania posługi księża otrzymali zalecenie od swoich biskupów, zatwierdzone przez papieża Piusa XI, zawieszenia sprawowania kultu, począwszy od 31 lipca 1926 r. Wierni pośpieszyli do kościołów, żeby otrzymać po raz ostatni sakramenty pokuty i Eucharystii. Kościoły były udrapowane kolorem czarnym na znak żałoby. Tabernakula były puste, a ich drzwiczki pozostawały otwarte. Świeccy organizowali się, by kontynuować bez księży niektóre praktyki religijne w kościołach: modlitwy, pieśni, różańce, pobożne czytania, katechizm.

Księża, którzy kontynuowali posługę w ukryciu, robili to na swoje własne ryzyko. Złapanych czekało więzienie lub nawet śmierć. 10 tysięcy agentów policji meksykańskiej poruszało się po ulicach, tropiąc krnąbrnych księży.

1 listopada 1926 r. Calles chwalił się przed Kongresem, że zamknął już 120 szkół, 42 kościoły katolickie, zapełnił więzienia księżmi złapanymi na odprawianiu Mszy świętych poza kościołami i że zabił ponad 500 z nich. Był to okres katakumb dla Kościoła w Meksyku. Wielu było męczenników. Biskupi, poza kilkoma, którzy zdołali się ukryć, musieli uciekać lub byli deportowani.

W obliczu tego piekielnego wybuchu, papież Pius XI był pokrzepiony widząc heroiczną wiarę tysięcy meksykańskich katolików, muszących wybierać między odejściem od Kościoła a okrutnymi karami, łącznie z karą śmierci. Papież pisał 18 listopada 1926 r.:

„Niemożliwe jest, żebyśmy zajmowali się sprawami indywidualnymi. Nalegamy wszakże, żebyście wiedzieli jedno, iż wszyscy członkowie stowarzyszeń katolickich są tak daleko od zastraszenia, że zamiast uciekać, szukają niebezpieczeństw i radują się, kiedy muszą znosić złe traktowanie ze strony przeciwników. Wspaniały spektakl przedstawiony światu, Aniołom i ludziom! Fakty warte wiecznej chwały. Liczni są katoliccy liderzy, kobiety, młodzi ludzie, którzy zostali aresztowani, ciągnięci po ulicach przez żołnierzy, pozamykani w obrzydliwych więzieniach, surowo karani i karani smutkiem i grzywnami.

Co więcej, niektórzy z tych młodych ludzi i nastolatków, a łzy cisną się do naszych oczu, kiedy o tym piszemy, dobrowolnie idą na śmierć z Różańcem w ręku, z wezwaniem Chrystusa Króla na ustach. Na tych naszych niewinnych zamkniętych w więzieniach dokonywano najbardziej oburzających aktów przemocy i ogłaszano to, żeby zastraszyć innych i żeby nie dopełnili oni swoich obowiązków...".

Jednym z najbardziej znanych męczenników był ksiądz Pro, jezuita, którego przypadek przedstawiono w Rzymie w Świętej Kongregacji Obrzędów w 1952 r. Calles sam wydał wyrok śmierci na księdza Pro po jego aresztowaniu. A gdy zostały wysunięte w stosunku do Callesa zarzuty, że uczyni to z księdza męczennika, krzyczał on: „Ksiądz Pro męczennikiem? Czy musimy dawać przykład z całym tym brudem? Nie chcę formalności, ale egzekucji! Chcę tylko egzekucji! Żadnych przesłuchań, niczego, chcę śmierci! Wydałem rozkazy. Wszystko, co musicie zrobić, to je wykonać! Do diabła z waszymi protokółami!".

Niestabilny rozejm

Prześladowania trwały dopóki następca Callesa, prezydent Emilio Portes Gil (1890-1978), wnikliwy prawnik i oportunistyczny mason, nie ogłosił właściwego czasu na przychylny rozejm. Ten, pracowicie zakończony 22 czerwca 1929 r., został ogłoszony przez samego Piusa XI. Nastąpiła ulga. Także radość dla społeczeństwa, które zobaczyło swoich biskupów i księży powracających, otwierających kościoły i mogących znowu uciekać się do sakramentów.

Czterystulecie objawień w Tepeyac przyniosło tłumy do narodowego sanktuarium. Arcybiskup Meksyku wygłosił entuzjastyczne przemówienie. Kościół wywołał wściekłość masonerii. Prezydent Gil został oskarżony przez masonerię o słabość i zdradę. Zaczęły się znowu antyreligijne zarządzenia. Figury i obrazy ponownie były wyrzucane z kościołów i palone. Wprowadzono comiesięczne świeckie święta, żeby przyciągnąć masy najlepiej w dniach świąt religijnych: święto kakao, święto ryżu, święto krowiego mleka itd. Naśladowano tutaj bezbożną Moskwę, wyśmiewając święte rzeczy przez bluźniercze działania, na przykład nazywając byka Bogiem, osła – Chrystusem, świnię – Papieżem.

Był to trudny okres, więc żeby nie wracać do gorszego, Papież musiał uciec się do modlitwy i cierpliwości, by sterować pomiędzy przeciwnościami. Najbardziej niepokojące zagrożenia pochodziły z utworzonych frontów ludowych i młodzieży, nawet w wieku szkolnym, zgrupowanej w ruchy marksistowskiej indoktrynacji. Tak działo się zwłaszcza w czasie rządów następcy Gila, prezydenta Lázaro Cárdenasa (1895-1970), który pełnił tę funkcję w latach 1934-1940. Zarządzono socjalistyczną, seksualną i proletariacką edukację dzieci.

Zdecydowany i klarowny papież Pius XI uważnie śledził sytuację w Meksyku jak i w Hiszpanii, gdzie wojna z Kościołem rozpoczęła się wraz z nadejściem republiki, a także w Rosji, gdzie Stalin prowadził bezlitosną wojnę z religią. Pius XI wydał biskupom meksykańskim zarządzenia, których z początku niektórzy z nich nie docenili: musieli oni praktykować wyrzeczenie się złych rzeczy zanim zaczną propagować dobre.

Zwrot

Pokój powrócił wraz z końcem siedmioletniej kadencji Cárdenasa w 1940 r. W jakiej kondycji znalazł się Kościół w Meksyku, żeby zacząć od początku po 130 latach wstrząsów, z których 30 było otwartymi prześladowaniami? Prześladowaniami, które kosztowały życie 1,5 miliona ludzi.

Jeśli prześladowania przyniosły męczenników, pozostawiły one także wiele religijnych ran. Duża liczba ludzi w miastach jak i na wsiach przyzwyczaiła się do pozostawania daleko od Kościoła. Brak księży, brak posługi sakramentalnej i duszpasterskiej pozbawił społeczeństwo religii i edukacji. Ignorancja religijna była powszechna. Sytuacja małżeńska wielu rodzin była nieuregulowana. Zamknięte na długo seminaria spowodowały brak księży.

Ale Kościół zdecydowanie wziął zadania w swoje ręce. Elita świecka, która wzrastała, odważnie udzielała pomocy. Wielorakie formy Akcji Katolickiej rozpoczynały rekrutację członków i rozwój swojego działania. Apostolat Modlitwy, Legiony Maryi, Towarzystwa Świętego Sakramentu, nocna adoracja, Trzecie Zakony itd.

Ponownie otwarto społeczności powołaniowe i wzmocniono seminaria. Towarzystwo Intronizacji Matki Bożej w fabrykach, ruch towarzystw chóralnych, wszystko to wzrastało z entuzjazmem.

Ruch pielgrzymkowy do Matki Bożej z Guadalupe uzyskał szybko sensacyjne rezultaty. Zapoczątkowany w 1940 r. pielgrzymką ośmiu tysięcy robotników, osiągnął w 1952 r. liczbę 750 tysięcy robotników pielgrzymujących do różnych Maryjnych ośrodków Meksyku, z których 350 tysięcy przybyło tylko do samego Guadalupe. Siedem godzin trwał przemarsz tego tłumu przez miasto, a przejście przed cudownym obrazem trwało od godziny trzeciej nad ranem do piątej wieczorem.

Było coś zniechęcającego prześladowców w kraju, coś, co zabijało każdą myśl o rozpoczynaniu nowej wojny z Kościołem, który po 35 latach ich wysiłków doszedł do takich rezultatów! I były to tylko pielgrzymki robotników, ponieważ pielgrzymki organizowały także inne grupy społeczne.

Dla podniesienia poziomu edukacji religijnej pojawiła się Korporacja Studentów Meksykańskich wraz z Ćwiczeniami Duchowymi św. Ignacego jako główną metodą przenikania wiedzy. Założono cztery wolne, normalne szkoły dające formację nauczycielom wolnych szkół.

Ruch Katechetyczny

Chcemy teraz skupić się szczególnie na wspaniałym Ruchu Katechetycznym. Ruch ten interesuje nas zwłaszcza dlatego, że wydaje się nam, iż coś podobnego powinno powstać w Kanadzie, gdzie rzymska katecheza została wyrzucona z naszych szkół, żeby zastąpić ją katechezą ignorancji, dewiacji, herezji, zużytych części garderoby pełnych dziur, zakrytą płaszczem episkopalnej aprobaty. Wyłaniając się z prześladowań, Meksyk stawał przed następującą sytuacją na poziomie szkół podstawowych.

Około połowa dzieci w tym wieku, powiedzmy 3 miliony na 6 milionów, uczęszczała do szkoły. Z tych 3 milionów połowa wciąż chodziła do oficjalnych szkół świeckich, nie otrzymując w ten sposób żadnej edukacji religijnej. Trzeba powiedzieć, że 4,5 miliona dzieci mogło otrzymać jako edukację religijną tylko to, czego nauczyli się od swoich rodziców. Oni, wywodzący się z trzydziestu lat religijnego głodu, byli sami w dużej części pozbawieni religii.

Akcja Katolicka zorganizowała centralną Komisję Edukacji Religijnej, której sukces był niezwykły i natychmiast okazał się trwały. Oto kilka spostrzeżeń, które dają o tym pojęcie. Pochodzą one z 1956 r., ale przykłady pozostają wymowne.

„Ruchy Katechetyczne wykształciły ponad 15 tysięcy katechetów, którzy uczyli ponad 600 tysięcy dzieci i 150 tysięcy dorosłych. Te 15 tysięcy katechetów składają się prawie całkowicie z kobiet i młodych dziewcząt (tylko około 600 mężczyzn)".

Autor, który informuje nas o tym studiował wnikliwie Katechetyczny Ruch św. Franciszka Ksawerego w Meksyku. 3 tysiące katechetów dotarło do 60 tysięcy dzieci, podzielonych na 250 centrów, z połową w samym Meksyku i połową w otaczających rejonach. Wszyscy oni musieli być członkami Zgromadzeń Matki Bożej. Ich Maryjne zgromadzenie zostało założone pod patronatem Matki Bożej z Guadalupe.

„Należą oni do wszystkich klas społecznych, ale największa część z nich to pracownicy biurowi, którzy poświęcają katechezie ich jedyny wolny dzień w tygodniu. Około 75 procent katechetów uczęszcza codziennie na Mszę św. i przyjmuje Komunię. W dniu ich katechezy wyjeżdżają oni wcześnie rano autobusem, za który sami płacą, ponieważ wszystko, co jest z tym związane, oparte jest na samopoświęceniu. Zdarza się często, że po wyjściu z autobusu muszą iść kilka kilometrów pieszo i nie jest tak, że najmłodsi są najmniej odważni.

Po dotarciu do swojego centrum, uczą katechizmu pod kierunkiem dyrektorki. Spędzają dzień z uśmiechem w parafiach, za które są odpowiedzialni. Wieczorem wracają do domu, żeby podjąć następnego dnia swoją pracę w biurze. Płacą za wszystko z własnej kieszeni. Kupują nawet prezenty dla zwycięzców konkursów w dniu, kiedy rozdawane są nagrody i wiele z nich jest znacznych. Robią na drutach wieczorem, żeby dać coś biednym dzieciom. Formacja jest surowa. Można ją ocenić po tym pytaniu i odpowiedzi z podręcznika katechety:

'Pytanie: Jak możemy rozwiązać problem braku katechetów?

Odpowiedź: Intensyfikując życie duchowe obecnych katechetów. Jest to jedyna rzecz, która daje im stabilizację. I stale zapraszać nowych pracowników, pokazując im konieczność apostolatu, obowiązek każdego chrześcijanina i członka Kościoła, wielkie przyrzeczenie Pana Jezusa tym, którzy poświęcają się, by uczyć innych nauczania drogi prawdy'.

Nadprzyrodzona formacja katechetów składa się z cotygodniowej godziny świętej, comiesięcznych rekolekcji i corocznych sześciodniowych rekolekcji w całkowitej ciszy. Formacja techniczna składa się z dwóch tygodniowych kursów religii i jednego pedagogiki".

Z Matką Bożą

Wszystkie te dzieła, cały ten zapał księży i osób świeckich obojga płci, są rolą ludzi znajdujących się pod opieką Matki Bożej z Guadalupe, która Sama z pewnością odegrała największą rolę w ożywieniu meksykańskiego Kościoła. Pomagała Ona i podtrzymywała Swoich ludzi w czasie niebezpiecznych zagrożeń w zachowaniu ich Wiary. Niemniej mocno pomagała w niezwykle szybkim jej odbudowaniu.

Są trzy cechy działania ludzi w tej pracy nad odbudową:

1. całkowita nieobecność wszelkiego przestrzegania praw człowieka, szczera i przekonująca pobożność każdego,

2. kobieca moralność, która jasno występuje przeciwko powszechnemu niepohamowaniu,

3. apostolski zapał.

W rozwinięciu drugiego punktu możemy zacytować następujące życzenia księdza Francisco de Florencia, pochodzące z jego zapisków z roku około 1695, które rekomendujemy do przemyślenia wszystkim kobietom i młodym dziewczętom, troszczącym się o swoją duszę oraz tym innym:

„Niech wszystkie kobiety, niezależnie od klasy, do której należą, znajdą w obrazie Dziewicy z Guadalupe przykład czystości i zwierciadło skromności. Niech naśladują Jej wspaniałomyślną skrytość i wdzięk Jej skromnego stroju. Niech uczą się od Niej, w jaki sposób ich życie może stać się piękniejsze, co mogą one usunąć ze swojego sposobu ubierania się, co musi zostać odłożone na bok, żeby zapobiec wszelkim skandalom w ich sposobie życia. Tak jak kryształ z jego rozmaitymi promieniami, ten błogosławiony obraz wysyła promienie czystości i honoru, a także światło majestatu".

Louis Even

O autorze

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com