French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Nauka psychologii, cz.3

Napisał Marie Anne Jacques w dniu niedziela, 01 sierpień 2010.

Część 3: Metodologia i teoria psychologii

W pierwszej części naszego cyklu poświęco­nego psychologii i psychiatrii zagłębiliśmy się w rzeczywistość osoby ludzkiej; całego człowieka, jego rozum, ciało i duszę jako osoby stworzonej przez Boga. Człowiek powinien być zatem trakto­wany z szacunkiem i godnością, co jest mu na­leżne. W części pierwszej biskup Fulton Sheen wyjaśnił szczegółowo, jak chrześcijańska per­spektywa powinna być stosowana w nauce psy­chiatrii i psychologii.

W części drugiej opisaliśmy twórców psycholo­gii i psychiatrii i stwierdziliśmy, że w większości przypadków metodologia chrystocentryczna nie była składnikiem ich rozwoju intelektualnego czy edukacji. Kierowali się oni ideologiami, które pro­wadziły ich zazwyczaj do postrzegania człowieka w sposób nieludzki lub jako pogańskie bóstwo (Adolf Hitler, zobacz część 2), czy zwierzę. Dlatego bez­karnie przeprowadzali oni (i wciąż przeprowadzają) eksperymenty, wprowadzające teorie, które często były nierealne i przekraczały prawa Boże i natu­ralne.

Pierwsze szpitale

Zobaczymy jak poprzez wieki rozwinęło się le­czenie chorób umysłowych. W większości stoso­wane metody nie były oparte na nauce i konse­kwencje tego kontynuowane są do dziś. Psycholo­gowie stosują metody, jeśli nawet były testowane, których negatywne skutki często ignorowano w obliczu niewątpliwych dochodów, jakie mieli osią­gnąć.

W początkach psychiatrii ludzie, których uwa­żano za chorych umysłowo lub niepotrzebnych społeczeństwu byli zamykani, by trzymać ich w izolacji od reszty. W wielu przypadkach rodziny nie wiedziały, jak radzić sobie z zachowaniem osób chorych umysłowo.

Bethlehem Royal Hospital (Królewski Szpital Betlejem) w Londynie (znany także jako „Bedlam") był jednym z pierwszych na świecie szpitali psy­chiatrycznych. Bedlam był w rzeczywistości czymś trochę więcej, niż magazynem, gdzie umieszczano i trzymano pod kluczem osoby określane jako chore umysłowo. Pacjenci byli zamykani w celach, kabinach i przegrodach dla zwierząt. Byli przyku­wani łańcuchami do ścian i chłostani, podczas gdy zakład pobierał opłaty wstępu za publiczne po­kazy.

William Battie (rektor Królewskiego Fakultetu Lekarskiego w XVIII wieku) pierwszy propagował to, że jego instytucje mogą wyleczyć chorych umy­słowo. Zakłady dla obłąkanych Battiego uczyniły go jednym z najbogatszych ludzi w Anglii, chociaż jego metody były całkiem tak samo nieludzkie, jak te praktykowane w Bedlam. Jego sukcesy finan­sowe spowodowały rozkwit branży zakładów dla obłąkanych i okazję do zarobku dla psychiatrów w tym nowo rozwijającym się przemyśle. W tym cza­sie, od końca lat 1700-nych do początku 1800-nych, na całym świecie zaczęto budować wielkie zakłady dla umysłowo chorych. Trwa to do dziś, a warunki nie poprawiły się wyraźnie przez lata1.

Biologiczne kontra umysłowe

Psychologowie w tym czasie postanowili, że, ponieważ nie są uznawani przez społeczeństwo za członków zawodu lekarskiego, potrzebują uspra­wiedliwienia dla swojego wejścia do zawodu. Po­stanowili wynaleźć „biologiczne" metody leczenia chorób umysłowych. Przedstawili społeczeństwu, że ludzie chorują umysłowo z powodu kwestii bio­logicznych. Stosowali w tamtym czasie wszystkie metody, które czyniły człowieka bardziej posłusz­nym i nazywali to „leczeniem". Tragiczną rzeczywi­stością jest to, że wiele z tak zwanych zabiegów było w zasadzie torturami.

Mieli oni jedno urządzenie, które było platformą z olbrzymią balią pod spodem, wypełnioną lodo­watą wodą. Pociągali za dźwignię i pacjent wpadał do wody. Ten zabieg miał nim wstrząsnąć i dopro­wadzić do jego posłuszeństwa. Stosowano też inną metodę, wkładając pacjenta do trumny i zanu­rzając ją do wanny z wodą. Po jakimś czasie otwie­rano trumnę i próbowano pacjenta ocucić. Psy­chiatrzy przekonywali, że te szokowe zabiegi z zastosowaniem zimnej wody usuwały „toksyny" choroby umysłowej z ciała. Istniało wiele zabiegów tej natury, mimo że śmiertelność była bardzo wy­soka i nie było, całkiem logicznie, żadnych uzdro­wień.

Psychiatrzy postanowili potem nadać tym za­biegom nazwy medyczne, ustanawiając w ten spo­sób „model medyczny" dla samych siebie. Sądzili, że to uwiarygodni ich metody w oczach społeczeń­stwa.

Amerykański psychiatra, Benjamin Rush (1745-1813) wydał potem oświadczenie, mówiące, że choroba umysłowa była spowodowana przez zbyt dużą ilość krwi w głowie. „Leczenie" będzie polegało na usunięciu krwi wszelkimi możliwymi sposobami: ograniczenie, zimna woda, krwotok czy nawet terror.

Wraz z tą nową metodą został stworzony nowy model medyczny. Rush stał się znany jako „mistrz krwawiec". Upuszczał on krew swoich pacjentów z powodu wszystkich możliwych do wyobrażenia sobie chorób. Wynalazł także coś, co zostało na­zwane „środkiem uspokajającym" (zobacz rysunek powyżej). Rush opisał szczegółowo swoje teorie i wynalazki w wydanym w 1812 r. podręczniku pt. Informacje i obserwacje medyczne na temat chorób umysłowych (Medical Inquiries and Obser­vations upon the Diseases of the Mind). Był on używany przez psychiatrów jako autorytatywne źródło przez następnych 70 lat2.

Dr Henry Cotton (1876-1933) był przekonany, że odkrył jedyne źródło psychozy, które znajdo­wało się w ropie powstałej w czasie infekcji zębów lub jelit. „Leczenie" Cottona polegało na zwykłym (ale często śmiertelnym) usunięciu wszystkich roz­noszących infekcję organów i wielu z jego pacjen­tów zmarło z powodu tych operacji. Jednak Henry Cotton kontynuował rozwój tej idei z zagorzałą determinacją. Żaden z jego profesjonalnych kole­gów nie uczynił nawet najsłabszej próby, aby go powstrzymać, chociaż późniejsze drobiazgowe badania rejestrów szpitalnych wskazywały na śmiertelność bliską 45 procent.

Kiedy patronowi Cottona, Adolfowi Meyerowi, przedstawiono skrupulatny raport, który wskazy­wał, że metoda przyjęta przez Cottona była bezu­żyteczna i niezmiernie szkodliwa – ten wycofał ra­port i zezwolił na dalszą rzeź. Do chwili, w której Cotton umarł na zawał serca w swoim prywatnym klubie w maju 1933 r., setki pacjentów zmarło, a tysiące zostało okaleczonych3.

W ciągu wieków system psychiatrii zdecydo­wał, że konieczne jest przekonanie społeczeństwa, iż istniało wiele schorzeń leżących u podłoża cho­rób psy­chiki, które były nieleczone i jeśli tylko opi­nia pu­bliczna zaufa systemowi, schorzenia te mo­głyby być leczone.

Niestety, psychiatrzy zaczęli potem korzystać z olbrzymich dochodów. Ich chciwość spowodowała, że zamienili swoich pacjentów w ofiary; tych sa­mych ludzi, którym składali ślubowanie (przysięga Hipokratesa) udzielania pomocy i leczenia.

Na uniwersytecie w Lipsku Wilhelm Wundt (1832-1920) przeprowadzał eksperymenty na ludzkich zmysłach i stwierdził, że myśli, nastroje, zachowanie i osobowość człowieka nie były ni­czym innym, jak reakcjami chemicznymi zacho­dzącymi w mózgu. „Obserwacje faktów świadomo­ści są bezskuteczne, dopóki nie wywodzą się one z procesów chemicznych i fizycznych. Myślenie jest po prostu wynikiem aktywności mózgu", pisał Wundt.

Wundt był sfrustrowany swoją niemożnością zmiany zachowań i dlatego stworzył nową „naukę", stwierdzając, że człowiek jest zwierzęciem bez duszy, które może być kształcone. Innymi słowy, człowiek nie jest myślicielem, lecz jest tylko prze­znaczony do kształcenia. Studenci z całego świata przyjeżdżali do Niemiec, żeby studiować nową de­finicję człowieka stworzoną przez Wundta. Opierali swoje filozofie na pismach Friedricha Nietzschego. (Zobacz część drugą cyklu, gdzie znajduje się wię­cej informacji na temat Nietzschego).

Później Iwan Pawłow (1849-1936) prowadził doświadczenia na zwierzętach, poszukując zmiany ludzkiego zachowania w oparciu o nauczanie Wundta. Eksperymentował on z teorią bo­dziec/reakcja, najpierw na psach, potem na dzie­ciach. Robił on dziury w psich żuchwach i wkładał urządzenie, przy pomocy którego zbierał i mierzył ich ślinę. Później robił to samo z dziećmi. Jego badania stały się jednym z głównych źródeł psy­chologii w XX wieku. Jego teorie (że zachowanie może być kontrolowane przez powtarzające się uwarunkowania) stały się znane jako behawio­ryzm. Behawioryści uważają, że wszystkie dzieci są zwierzętami i mogą być szkolone jak zwierzęta.

Profesor Harvardu, psycholog Burrhus Frederic Skinner (1904-1990), uważał, że całe zachowanie może być manipulowane tak, by odpowiadało do­wolnym celom, poszukiwanym przez psychologa behawioralnego. Skinner stał się znany przez two­rzenie nowych wzorów zachowania, które testował na gołębiach, szczurach i dzieciach. Prawdopo­dobnie jego najbardziej znanym doświadczeniem było to, co nazwano „Klatką Skinnera". Był to jakby duży kojec, ale wszystko wewnątrz niego było kontrolowane, temperatura, światło itd. Przedsta­wiał on dzieciom (umieszczonym wewnątrz klatki) różne bodźce, tak, że mogły one uczyć się, jak na nie reagować. Przez blisko rok Skinner izolował swoją własną córkę wewnątrz takiej klatki, która była bardzo podobna do klatek budowanych dla szczurów, by móc prowadzić swoje doświad­czenia na niej.

W książce zatytułowanej Poza wolnością i godnością (Beyond Freedom and Dignity) Skinner wyraził pogląd, że człowiek nie posiada wszcze­pionej osobowości, woli, intencji, samostanowienia czy osobistej odpowiedzialności. Stwierdził on, że koncepcja wolności i godności współczesnego człowieka musi upaść, żeby mógł być on „inteli­gentnie kontrolowany, by zachowywał się tak jak powinien"4.

Te same techniki, które zostały rozwinięte przez Pawłowa i Skinnera są stosowane dzisiaj przez badaczy behawioralnych. Instytut Zdrowia Psychicznego Stanów Zjednoczonych (The United States Institute of Mental Health) płaci 40 milionów dolarów rocznie z pieniędzy podatników na finanso­wanie tych badań. Wynosi to 19 miliardów dolarów od 1948 roku.

Centrum Sędziego Rotenberga (The Judge Rotenberg Centre) jest głównym tego przykładem5. W centrum tym dzieci, które są hospitalizowane, są podłączane do 270-woltowych baterii i poddawane wstrząsom w procedurze zwanej „terapią awer­syjną". Uczniowie są poinstruowani, żeby wykony­wali to, co im powiedziano, gdyż inaczej otrzymają szok elektryczny z urządzenia przypiętego do ich ramienia.

Greg Miller, były nauczyciel centrum Roten­berga, stwierdził, że: „Oczekuje się od ucznia, żeby tam siedział i pozwalał przejść elektryczności przez swój system. Jeśli uczniowie próbują usunąć urzą­dzenia, poddawani są dodatkowemu szokowi". Wysłanie ucznia z Nowego Jorku do Centrum Sę­dziego Rotenberga kosztuje około 214 000 dola­rów rocznie na osobę. W rzeczywistości uczniowie ci są torturowani, ponieważ nie otrzymują terapii szokowej z żadnego innego powodu niż zadawa­nie bólu.

Inne techniki włączają zastosowanie szoku elektrycznego do leczenia innych zaburzeń psy­chicznych, w tym zboczeń seksualnych. Przesyła­nie silnych impulsów magnetycznych przez czaszkę, żeby przerwać funkcjonowanie mózgu oraz wysyłanie prądu o wysokim napięciu przez chirurgicznie wszczepione elektrody zmierza do stłumienia „problemu" zachowania i kosztuje do 100000 dolarów na pacjenta.

Być może jest zawarta w tej metodzie jakaś skuteczność, ale jaki jest sens „nauczania" przez zadawanie bólu? Zwłaszcza, że istnieją naturalne metody, które są dużo bardziej skuteczne i odpo­wiadają godności osoby ludzkiej.

Eugenika

Ruch eugeniczny został zapoczątkowany w 1883 r. przez Francisa Galtona. Uważał on, że lu­dzie powinni wziąć ewolucję w swoje własne ręce i że tylko najbardziej utalentowane jednostki, naj­zdrowsze i najatrakcyjniejsze, powinny posiadać większe potomstwo. Obawiali się oni, że ci, których uważali za posiadaczy „słabych" genów, rozmna­żali się szybciej niż ludzie, którzy według nich mieli „dobre" geny. Sądzili oni, że konieczne były roz­wiązania medyczne i to doprowadziło do powstania ruchu sterylizacyjnego6.

W początkach XX wieku ruch eugeniczny roz­szerzył się w 30 krajach, od Anglii do Brazylii, Szwecji, Rosji i Stanów Zjednoczonych, gdzie wy­muszona sterylizacja była szeroko praktykowana. Dwaj niemieccy psychiatrzy, Alfred Ploetz i Ernst Rudin, walnie przyczynili się do rozwoju programu eugeniki zastosowanego przez Adolfa Hitlera. Za­łożyli oni pierwszą organizację higieny rasowej. Te praktyki propagowane są dzisiaj na wielką skalę przez organizację Planned Paren­thood (Plano­wane Rodzicielstwo) i inne grupy aborcyjno-euge­niczne.

Zamierzone uszkodzenia

Poczynając od lat 1920-tych psychiatrzy popie­rali nową grupę procedur, które, jak twierdzili, działają przez tworzenie zamierzonego uszkodze­nia mózgu. Manfred Sakel (1900-1957) wysnuł teorię, że możliwe było zabicie tylko złych komórek w mózgu, że w jakiś sposób posiadamy dobre i złe komórki mózgowe. Inaczej mówiąc, jeśli podamy pacjentowi wystarczającą ilość insuliny do mózgu, możliwe jest zabicie złych komórek mózgowych. Jeśli pacjent mógłby przetrwać wynikającą stąd epilepsję, byłoby to dużo lepsze dla „leczenia". Te zastrzyki insuliny powodowały uszkodzenia rdzenia kręgowego u 40% pacjentów, z powodu konwulsji, których przyczyną była epilepsja. Sakel wskazy­wał, jak pacjenci po leczeniu znajdowali się w „sta­nie podobnym do dziecka" i ogłaszał to leczenie jako sukces. Nie brał pod uwagę tego, że proce­dura ta mogła powodować rodzaj uszkodzenia mó­zgu, wywołując w ten sposób „stan podobny do dziecka".

Dr Ladislas von Meduna (1896-1964) miał po­mysł, że ataki mogą być użyte do leczenia schizo­frenii. Próbował wielu środków farmaceutycznych, by bezpiecznie wywołać konwulsje, takich jak al­kaloidy strychniny, tebaina, koramina, kofeina i brucyna. Twierdził on, że wywołane ataki mogą w rezultacie „wypędzić" schizofrenię, ponieważ jego teorie opierały się na założeniu, iż schizofrenia i ataki nie mogą istnieć w tym samym mózgu. Były to oczywiście błędne i czyste domysły. Wkrótce Meduna odkrył metrazol (nazwa fimowa kardiazol), silny środek konwulsyjny, który był skuteczniejszy i szybciej działający niż kamfora i zaczął stosować go w zastrzykach domięśniowych i dożylnych.

Do 1939 r. jego metody stały się tak popularne, że były stosowane w 70% amerykańskich szpitali i we wszystkich prawie krajach świata. Popularność insuliny i metrazolu prowadziła do innych form le­czenia uszkadzającego mózg: lobotomii i szokowej terapii elektrowstrząsowej.

Lobotomia

Neurolog, dr Egas Moniz (1874-1955) odkrył technikę wiercenia dziury w czaszce pacjenta i wlewania w nią czystego alkoholu. Zabija to tkankę płatów czołowych mózgu. Moniz nazwał tę nową metodę lobotomią7.

Chociaż Moniz8 wynalazł tę metodę, dr Walter J. Freeman (1895-1972) został najbardziej znanym praktykiem lobotomii. Odkrył on, że lobotomię można wykonywać szybciej przez wbijanie w mózg szpikulca do lodu (tuż pod kością oczodołową) i obracanie go tam i z powrotem, dopóki nie był przekonany, że spowodował wystarczającą de­strukcję tkanki mózgowej (zobacz rysunek poni­żej).

Dr Freeman zabrał swoje rzemiosło w drogę, wykonując często lobotomie bez skierowania od lekarza i powodując nieodwracalne uszkodzenia u wielu niewinnych ludzi. Do chwili, kiedy władze zdały sobie sprawę, co Freeman robił i kiedy ode­brano mu przywileje lekarskie, wykonał on lub nadzorował lobotomię u 3500 pacjentów. Ponad 25% tych operacji, według jego własnych słów, pozostawiło jego pacjentów w stanie wegetatyw­nym.

Rosemary Kennedy, siostra prezydenta Johna F. Kennedy'ego, została poddana lobotomii w 1941 r., kiedy miała 23 lata. Lekarze powiedzieli jej ojcu, że pomoże to uspokoić wahania jej nastroju. Zamiast oczekiwanych rezultatów, pozostawiono Rosemary z infantylną mentalnością, a jej mowa stała się niezrozumiała. Mogła godzinami wpatry­wać się obojętnie w ścianę. Z kobiety zdolnej (jeśli stawała wobec umysłowego wyzwania) do życia na własny rachunek i posiadającej pracę, stała się kobietą niezdolną do zajmowania się sobą. Przez resztę swojego życia była umieszczona w zakła­dzie opieki i zmarła w szpitalu Fort Memorial w 2005 r9.

W latach 1940–1960 nowa metoda objęła mi­lion ludzi, dopóki nie wyciągnięto wniosku, że le­czenie to było szkodliwe, czego dowiodła śmierć pacjenta podczas zabiegu. Metoda ta jest wciąż stoso­wana dzi­siaj, ale na znacznie mniejszą skalę. Z powodu niepowodzenia w uzyskaniu pomocy w chorobie psychicznej, logicznie rzecz biorąc po­winna ona zostać całkowicie zaniechana10.

Szokowa terapia elektrowstrząsowa

W 1938 r. dwaj włoscy psychiatrzy, Ugo Cerletti i Lucio Bini, zauważyli, że przed ubojem świń rzeźnicy przykładają elektrody do skroni zwie­rząt. Elektrody te były podłączone do prądu. Szok elektryczny ogłuszał świnie, ale ich nie zabijał. Rzeźnicy mogli potem ubić świnie bez żadnego problemu. To pozwoliło dwóm psychiatrom wpaść na pomysł wywoływania konwulsji (co robił dr von Meduna) przy użyciu elektryczności.

Wprowadziło to całkiem inną przestrzeń, w któ­rej byłyby wytwarzane konwulsje. Obserwowanie wypadających zębów, złamanych kręgosłupów, kości wybitych ze stawów, kości złamanych i ludzi, którym zostały uszkodzone organy wewnętrzne z powodu przytłumienia, kiedy skręcali się spazma­tycznie od wywołanych ataków, nie było niczym wyjątkowym.

Wprowadzona w latach 1930-tych, technika ta została nazwana terapią elektrowstrząsową (elec­tro-convulsive therapy) lub ECT. Chociaż zastoso­wanie środków znieczulających i paraliżujących zapobiega teraz reakcjom konwulsyjnym w czasie ECT, błędnym przekonaniem jest twierdzenie, że technika ta została ulepszona tylko dlatego, iż pa­cjent niekoniecznie jest świadomy tego, co się z nim dzieje z powodu środka znieczulającego. Tylko dlatego, że człowiek nie trzęsie się po całym stole, nie znaczy, że nastąpiła poprawa. Ostateczny wy­nik jest gorszy niż stan początkowy, ponieważ nie mamy pojęcia na temat konsekwencji tej terapii dla ludzkiego mózgu. Dwie trzecie tych, którzy podda­wani są terapii elektrowstrząsowej stanowią ko­biety z syndromem przedmiesiączkowym, zabu­rzeniami klimakterycznymi lub depresją poporo­dową. Połowę pacjentów poddawanych elektrow­strząsom stanowią osoby starsze. Kiedy mają prawo ubiegać się o rządową opiekę zdrowia w wieku 65 lat, 360% więcej amerykańskich seniorów otrzymuje ECT niż w wieku 64 lat.

Liz Spikol, starsza redaktor współpracująca ty­godnika Philadelphia Weekly, pisała na temat swojego doświadczenia z ECT w 1996 r.: „Nie tylko ECT była nieskuteczna, była niezwykle szkodliwa dla moich funkcji poznawczych i mojej pamięci. Lecz czasami trudno być pewnym samego siebie, kiedy wszyscy „wiarygodni" – naukowcy, lekarze ECT, badacze – mówią ci, że twoja rzeczywistość nie jest realna. Ile razy mówiono mi, że moja utrata pamięci nie była spowodowana ECT, ale depresją? Ile razy mówiono mi, jak wielu innym konsumen­tom, że muszę postrzegać to niewłaściwie? Ile razy ludzie mówili mi, że moje odczucia urazu psy­chicznego związane z ECT są nieuzasadnione i niespotykane? To tak, jakbym została zgwałcona, a ludzie powtarzaliby mi, żebym się nie martwiła – że to nie było takie złe"11.

Dyplomowana pielęgniarka, Barbara C. Cody, napisała w Washington Post, że jej życie zostało na zawsze zmienione przez 13 zabiegów ECT, które otrzymała w 1983 r. „'Terapia'szokowa cał­kowicie i trwale przyprawiła mnie o kalectwo. EEG (elektroencefalogramy) potwierdzają znaczne uszkodzenia, jakie szok poczynił w moim mózgu. Piętnaście do dwudziestu lat mojego życia zostało po prostu wymazanych; powróciły tylko niewielkie fragmenty i cząstki. Pozostawiono mnie także z upośledzeniem pamięci krótkoterminowej i poważ­nymi brakami poznawczymi.'Terapia'szokowa zabrała moją przeszłość, moją edukację w col­lege'u, moje zdolności muzyczne, nawet świado­mość tego, że moje dzieci były faktycznie moimi dziećmi. Nazywam ECT gwałtem duszy".

Maszyna ECT może wytwarzać od 50 do 400 wolt. (To napięcie prądu elektrycznego jest zwykle używane w stalowni lub drukarni; innymi słowy w dużych urządzeniach maszynowych.) Wpro­wadźmy to do delikatnego mózgu czy ciała ludz­kiego, a możemy tylko wyobrazić sobie pełne efekty. Nadużywanie tej technologii zostało udo­kumentowane w różnych sytuacjach i w wielu kra­jach. Do czego to wszystko doprowadziło? Ponad 40000 ludzi zmarło, a niezliczona ilość innych zo­stała przyprawiona o kalectwo z powodu ECT. Psychiatrzy tylko w Stanach Zjednoczonych przy­noszą 5 miliardów dolarów rocznie za pośrednic­twem terapii elektrowstrząsowej.

W ciągu wieków człowiek był często swoim własnym największym wrogiem. Widzieliśmy to w wielu światowych katastrofach, takich jak aborcja i wojny światowe; w nieludzkim traktowaniu jednej osoby przez drugą. Prowadzi to często człowieka do zakwestionowania jego zasadniczej roli w życiu i faktycznie do zakwestionowania głównego celu jego egzystencji. Papież Jan Paweł II zajął się tymi kwestiami w swoim głębokim nauczaniu na temat Teologii ciała. Nasze rozumienie siebie jako osób stworzonych na obraz i podobieństwo Boże dotyka nas i daje możliwość zmiany wzajemnego oddzia­ływania ludzi na siebie. Nasze odrzucenie Bożego objawienia miłości, którą Bóg wpisał w nasze ciała, jest korzeniem wszystkich tych problemów.

Psychologia jest nauką, która ma możliwości rozwiązywania wielu kwestii człowieka i pomocy w rozwoju jego życia wewnętrznego. Ale będzie to osiągnięte jedynie wtedy, gdy szczere pragnienie służenia innym z całkowitą bezinteresownością zostanie wprowadzone w życie. Chciwość, władza i pokusa wykorzystania i dominacji nie mogą pro­wadzić do uzdrowienia ani ciała, ani duszy. Prze­analizujmy obiektywne cele, a zdamy sobie sprawę, że prawda istnieje tylko tam, gdzie znaj­dujemy Boga. „Nasze serca są niespokojne, o Boże, dopóki nie spoczną w Tobie".

Marie Anne Jacques


1-  Life Magazine, 6 maja 1946, „Bedlam1946”.

2- Benjamin Rush, Medical Inquiries and Observations upon the Diseases of the Mind, wydane przez Kim­ber&Richardson, 1812. 

3- Robert Whitaker, Mad in America (Obłąkany w Ame­ryce), wydawnictwo Rerseus Publishing, 2002. 

4- Beyond Freedom and Dignity, Hackett Publishing Com­pany, 1971. Polskie wydanie książki Skinnera uka­zało się pod tytułem Poza wolnością i godnością w 1978 r. w serii PIW-u „Biblioteka Myśli Współczesnej”.

5- Obserwacje i wyniki pozastanowego programu wizyta­cji Centrum Edukacyjnego Sędziego Rotenberga: http://boston.com/news/daily/15/school_report.pdf

6- Hereditary Genius (Dziedziczny geniusz), wydawnic­two Macmillan and Co., 1869. 

7- Zabieg lobotomii został ukazany m. in. w powieści Kena Keseya Lot nad kukułczym gniazdem i w filmie Miloša Formana pod tym samym tytułem. 

8- W 1949 r. Egas Moniz otrzymał nagrodę Nobla za badania nad leczniczymi efektami lobotomii. Pomimo złożenia protestów, m. in. przez jedną z ofiar lobotomii, Christine Johnson, Komitet Noblowski odmówił ode­brania Monizowi tytułu laureata nagrody. 

9-  Washington Post, 8 stycznia 2005 r.

10- www.psychosurgery.org

11- Philadelphia Weekly, 22 grudnia 2006 r. 

 

O autorze

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com