Najdroższemu w Chrystusie bratu Jakubowi z Viterbo, lektorowi klasztoru we Florencji, brat Tomasz z Akwinu - pozdrowienie.
Otrzymałem twój list, w którym prosisz Elekta Kapuańskiego i mnie o rozstrzygnięcie kilku problemów moralnych. Rozmawiałem o nich z Elektem Kapuańskim, a następnie z panem kardynałem Hugonem i doszedłem do następującej odpowiedzi na pierwszy problem. (Zakładam, że ów postulowany zwyczaj zwlekania z zapłatą aż do trzech miesięcy ma na celu wspólne dobro kupców, mianowicie że chodzi o dokonanie koniecznych transakcji, a nie o wprowadzenie lichwiarskiego oszustwa).
Wydaje się, że należy rozróżnić, bo sprzedawca albo sprzedaje swoje towary na wspomniany termin płatności, zawyżając sprawiedliwą cenę ze względu na czas oczekiwania na zapłatę; albo sprzedaje je po sprawiedliwej cenie. W pierwszym przypadku nie ma wątpliwości co do tego, że kontrakt jest lichwiarski, bo opłacany jest tu czas oczekiwania. I nie może być wymówką to, że drugi sprzedawca jest sługą pierwszego, jako że w żadnym razie nie godzi się zwiększać ceny ze względu na czas oczekiwania na pieniądze. Natomiast w drugim przypadku nie ma lichwy, nawet sprzedaje się za mniejszą cenę, jeśli zapłata uiszczana jest od razu.
Podobnie rzecz się przedstawia przy innych zobowiązaniach. Jest zupełnie wolny od grzechu lichwy, kto z należnego sobie długu zaciągniętego na określony termin coś opuszcza, w przypadku kiedy dług zostanie mu zwrócony wcześniej. Chociaż bowiem trąci lichwą przyjmowanie ponad należność ze względu na przedłużenie terminu, to przecież przyjmować mniej, ażeby wcześniej odzyskać pieniądze, nie jest lichwą - zwłaszcza ze strony tego, kto mniej przyjmuje. Jakkolwiek ze strony tego, kto mniej daje, ażeby wcześniej się od długu uwolnić, można się dopatrywać jakiegoś rodzaju lichwy, ponieważ sprzedawany jest tu czas oczekiwania. Toteż również w przypadku przez ciebie przedstawionym, bardziej winien się lękać lichwy kupujący, który płaci należność przed upływem trzech miesięcy, ażeby kupić towary poniżej ich sprawiedliwej ceny, aniżeli sprzedawca, który mniej przyjmuje, aby wcześniej uzyskać należność.
Jasno stąd wynika również to, co należy sądzić na temat drugiego problemu. Kiedy kupcy toskańscy przywożą towary z jarmarków z Lacjum, aby, oczekając na zapłatę aż do okresu wielkanocnego, sprzedać je drożej niż za cenę przyjętą na zwyczajnym rynku, nie ma wątpliwości, że jest to lichwa. Jeśli natomiast nie biorą więcej, niż one są warte, więcej jednak, niżby wzięli, gdyby zapłacono im od razu - nie ma w tym lichwy.
Wydaje się, że podobnie należy rozstrzygnąć przypadek trzeci. Kiedy ci, którzy przyjmują pieniądze obciążone lichwą, chcą ową lichwę odzyskać, zawyżając ze względu na wspomniane oczekiwanie, wartość sprzedawanych towarów, nie ma wątpliwości, że jest to lichwa. Jest bowiem jasne, że sprzedawany jest tutaj czas. Nie usprawiedliwia ich to, że chcą w ten sposób uchronić się od szkody, bo nikomu nie wolno chronić się od szkody przez grzech śmiertelny. I chociaż wolno im odzyskać podczas sprzedaży inne godziwie poczynione wydatki, na przykład za transport towarów, nie wolno im jednak odzyskiwać zapłaconej przez nich lichwy, gdyż była to zapłata niesprawiedliwa, zwłaszcza że płacąc lichwę dali lichwiarzom okazję do grzechu. Jeśli zrobili to z przymusu, ażeby na wyższym poziomie żyć i więcej zarobić, nie jest to taki przymus, który by dostatecznie uwalniał od winy wspomnianego grzechu. Podobnie, jest czymś oczywistym, że sprzedając towar, nie wolno odzyskiwać wydatków poczynionych nieostrożnie i nierozważnie.
Z powyższego jasno również wynika odpowiedź na pytanie czwarte. Wydaje się bowiem, że dopuszcza się lichwy, kto mając dług terminowy, oddaje go przed terminem, ażeby uzyskać jego obniżkę, gdyż jawnie sprzedaje czas na oddanie pieniędzy. I nie uwalnia go od winy to, że oddanie przed terminem stanowi dla niego obciążenie, ani to, że został do tego przez kogoś namówiony. Bo tak samo mogliby się usprawiedliwiać wszyscy lichwiarze.
1262 r.
Święty Tomasz z Akwinu