French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Objawienia Matki Bożej w La Salette

Napisał Louis Even w dniu środa, 01 sierpień 2018.

Na przestrzeni wieków Najświętsza Maryja Panna objawiała się przy wielu okazjach z przekazami zawierającymi ostrzeżenia, nadzieję i pociechę dla ludzkości, ale objawienia te zdarzały się znacznie częściej w czasach nowożytnych. Jedno z najbardziej znanych z nich miało miejsce w La Salette we Francji w 1846 roku.

La Salette jest parafią w diecezji Grenoble składającą się z kilku małych osad w Alpach francuskich. Nie była to pierwsza wizyta Matki Bożej w Alpach, ponieważ około czterdzieści mil od La Salette, w Laus, Najświętsza Maryja Panna objawiła się ponad sześćset razy Służebnicy Bożej Benoite Rencurel (1647-1718), w latach 1664-1718.

Jednym z przysiółków w parafii La Salette jest Ablandins, na które składało się tylko około dwanaście rodzin. Ta osada położona jest na wysokości pięciu tysięcy czterystu stóp nad poziomem morza (1646 m), między dwoma szczytami górskimi, jeden o wysokości jedenastu tysięcy (3353 m), a drugi dwunastu tysięcy stóp (3658 m). Najwyższym szczytem jest góra Obiou, gdzie czterdziestu Kanadyjczyków wracających z pielgrzymki do Rzymu, uczestniczących w beatyfikacji Marguerite Bourgeois w 1950 roku, zginęło w katastrofie lotniczej. Ich ciała są pochowane na cmentarzu w La Salette.

Przekazując swoje przesłania światu, Matka Boża, w większości przypadków, wybierała dzieci na odbiorców tych przekazów. Bez wątpienia to dlatego, że dzieci są bardziej naturalne, bardziej niewinne i szczere niż dorośli. Było wiele dzieci, którym objawiła się Najświętsza Dziewica, dwojgu w La Salette, jednemu w Lourdes, czworgu w Pontmain, trojgu w Fatimie.

Dwoje dzieci z La Salette to Melania Calvat i Maksymin Giraud. Melania, która miała piętnaście lat, była najstarszym dzieckiem z bardzo ubogiej rodziny, która mieszkała na peryferiach Corps (Corps jest centralnym miejscem okręgu obejmującego kilkanaście parafii, wśród których jest La Salette.) Rodzina, która składała się z ojca, matki i kilkorga małych dzieci, tłoczyła się w małym, podupadłym mieszkaniu. W celu pomocy w wydatkach rodzinnych, dzieci były wysyłane do pracy na sąsiednich farmach wkrótce po ukończeniu siedmiu lat. Sama Melania pracowała dla okolicznych rolników od dziesiątego roku życia. We wrześniu 1846 r. przez sześć miesięcy pozostawała w służbie w gospodarstwie należącym do rodziny Pla, położonym wysoko w górach, w miejscu zwanym Ablandins.

Melania żyła życiem rygorystycznym i pełnym trudności. Nie miała życia rodzinnego ani przyjaciół w różnych miejscach, w których pracowała. W ten sposób została doprowadzona do wewnętrznej samotności i izolacji, którą preferowała w stosunku do towarzystwa ludzi. Nigdy nie chodziła do szkoły i nie umiała ani czytać, ani pisać. Znała niewiele modlitw, ale żyła bezgrzesznym i nieskazitelnym życiem, a jej myśli były często skierowane do Boga i Nieba.

Maksymin, który miał jedenaście lat, również nie został jeszcze zepsuty przez życie. Był sam, kiedy jego matka umierała. Jego ojciec, kołodziej, mieszkał w walącym się budynku na peryferiach Corps, w brudnej, krętej uliczce. Kiedy nie przebywał w swojej kuźni, spędzał większość czasu w lokalnej gospodzie, w niedziele, a także w inne dni. Ponownie ożenił się, a jego druga żona utrudniała życie Maksyminowi albo „Meminowi”, jak go nazywano.

Memin miał przyjemną, szczerą twarz. Był pełen życia i lubił grać w gry. Podobnie jak Melania, nigdy nie chodził do szkoły i nie rozróżniał A od B. Prawie zupełnie nie znał modlitw, katechizmu i nawet samej Mszy św. Ale pomimo tego otoczenia i braku dobrego przykładu udało mu się zachować swoją młodzieńczą niewinność.

To było tych dwoje biednych i nieświadomych dzieci, które Królowa Niebios wybrała jako swoich ambasadorów, by przekazać światu pilne orędzie nawrócenia, modlitwy i pokuty.

Chociaż Melania i Maksymin wychowywali się w parafii Corps, nie znali się nawzajem. Niemniej, zgodnie z Bożym planem, to im dwojgu razem miała się objawić Maryja. I chociaż Maksymin przebywał w Corps, a Melania zajmowała się owcami w Ablandins, w planie Bożym tych dwoje powinno być razem, gdy nadejdzie czas, aby otrzymali przesłanie Matki Bożej.

13 września Pierre Selme, inny rolnik z Ablandins, przybył do Corps. Jego pasterz był chory i Selme przybył poprosić kołodzieja Giraud, aby pozwolił mu skorzystać z usług Memina przez kilka dni, dopóki jego pasterz nie będzie w stanie wrócić do pracy.

Maksymin nie wiedział nic o doglądaniu owiec i niewiele na temat bydła. Ale był niezmiernie uradowany z perspektywy tego, co zapowiadało się na mile widzianą zmianę. W taki to sposób on też znalazł się w Ablandins.

18 września Melania postanowiła wziąć cztery krowy należące do jej pana na płaskowyż na górze, zwany „Le Planeau”. W tym samym czasie Pierre Selme wysłał Maksymina, mówiąc :

− Weź bydło na Le Planeau. Mam zamiar wyciąć siano na polu obok, a jeśli będziesz miał jakieś problemy, możesz mnie zawołać. Ale nie będziesz sam, bo będziesz miał towarzystwo pasterki, która również pochodzi z twojej wioski Corps i będzie pasła bydło na Le Planeau.

W ten sposób Melania, która była skłonna do milczenia i samotności, i Maksymin, który był jej dokładnym przeciwieństwem jeśli chodzi o temperament, mieli się spotkać pierwszy raz. Jedyne co ich łączyło, to była niewinność ich świata i naturalna dobroć dana im przez Boga. Około jedenastej rano Melania usłyszała, jak ktoś woła do niej :

− Mogę podejść i porozmawiać z tobą ? Ja też jestem z Corps.

Zaskoczona i zirytowana tym, że jej samotność została naruszona przez kogoś innego, odpowiedziała :

− Nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę, żeby ktoś mi przeszkadzał.

Oddaliła się od niego. Ale Maksymin poszedł za nią, mówiąc :

− Czekaj, chciałbym iść z tobą. Mój pan kazał mi wypasać moje bydło z twoim − powtórzył − jestem z Corps.

Znowu go zgromiła, odsuwając się jeszcze dalej od niego i usiadła na trawie. Chwilę później irytujący młodzik dogonił ją i błagał :

− Słuchaj, jestem zmęczony samotnością, będę siedział cicho i nie będę z tobą rozmawiać, jeśli tylko mi pozwolisz zostać tu z tobą.

Współczując mu, zrobiła znak, by usiadł obok niej. Ale Memin nie pozostał cicho zbyt długo. Mówił, zadawał pytania, śmiał się i pełen świetnego humoru zaczął swawolić. Cisza została wkrótce przerwana i zajęli się rozmową.

Melania, która początkowo unikała przyjaźni Maksymina, tak przywykła do jego obecności, że kiedy oboje pastuszków wracało ze swoim bydłem pod wieczór, zaplanowała spotkać się z nim ponownie następnego dnia.

Wielkie Objawienie

Następnego dnia, 19 września, pastuszkowie spotkali się w wąwozie i weszli do góry razem, prowadząc swoje bydło w kierunku „Le Planeau”. Oto fragment pierwszego czytania Mszy św. z tamtego dnia : „Żadnej roboty służebnej pełnić nie będziecie podczas dnia tego, bo dzień ubłagania jest, aby wam był miłościw Pan, Bóg wasz. Każdy, kto by się nie udręczył tego dnia, zginie z ludu swego” (Księga Kapłańska, rozdział 23).

Był to również dzień przed trzecią niedzielą września, Świętem Siedmiu Boleści Matki Bożej. W Świętym Oficjum na tę uroczystość znajdujemy następujące słowa : „Komu Cię przyrównam, albo komu Cię przypodobam, córko Jerozolimska ? Z kim Cię porównam i pocieszę Cię, panno, córko Syjonu ? Bo wielkie jest, jako morze skruszenie twoje ; któż cię zleczy ?”.

Dwoje dzieci, idąc w górę w kierunku Planeau nic o tym wszystkim nie wiedziało, ale przed wieczorem było im przeznaczone zobaczyć tę samą Matkę Bożą we łzach ; a kiedy zeszli z góry, nadal będą dziećmi, ale bardzo wyjątkowymi dziećmi, które przyniosły niebiańskie przesłanie z poleceniem, aby uczynić je znane całemu światu.

Poranek tego dnia minął tak samo jak wczorajszy. Medytowali podczas dzwonów na Anioł Pański. Po obiedzie pastuszkowie postanowili zbudować to, co nazywali w swoim dialekcie „paradis”. Nazbierali kamieni, żeby zrobić cztery ściany, położyć duży kamień jako pierwszą podłogę, wznieść ściany i zakończyć drugim kamieniem, który był wystarczająco duży jako dach. Poniżej, powiedzieli, byłyby ich pomieszczenia mieszkalne, a górna część była Niebem. Ozdobili to kwiatami i zmęczeni, ale zadowoleni ze swojej pracy, położyli się na trawie i zasnęli.

Melania obudziła się pierwsza, rozejrzała się wokół, ale nigdzie nie było ich krów. Podskoczyła i krzyknęła :

− Memin, Memin, gdzie jest nasze bydło ? Łapiąc swój kij, szybko wspięła się na szczyt wąwozu. Krowy spokojnie drzemały po jego drugiej stronie. Melania je policzyła.

− Wszystkie są tutaj − powiedziała do Memina, który podążał kilka kroków za nią.

Oboje podeszli do swojego „paradis”. Byli jeszcze około dwudziestu stóp od niego, kiedy nagle Melania, oszołomiona i ogarnięta trwogą, upuściła swój kij na ziemię i z łomoczącym sercem powiedziała :

− Memin, widzisz to ? O mój Boże !

Memin też to zobaczył. Kula olśniewająca, niezwykłe światło, które wydawało się bardziej intensywne i jaśniejsze niż słońce, spoczywało na wierzchu ich „paradis”. Otworzyło się powoli, ukazując siedzącą kobietę z głową w dłoniach, jakby była opanowana wielkim smutkiem.

Maksymin powiedział do Melanii :

− Trzymaj się swojego kija ! − i wymachując swoim w groźny sposób, powiedział : − Jeśli cokolwiek nam zrobi, uderzę ją z całej siły.

Pani podniosła głowę i złożyła ramiona na piersi, wstała i spojrzała czule na dwoje pastuszków. Płakała cicho, a Jej łzy były jak krople światła. Lśniące białe nakrycie głowy zakrywało włosy kobiety, przylegało do Jej policzków i zakrywało szyję. Na Jej głowie spoczywała piękna korona, obramowana różami o wielu kolorach, wypuszczającymi promienie światła. Miała na sobie długą, białą sukienkę z długimi rękawami, skropionymi błyskami światła, jak perły. Na ramionach miała szal, skrzyżowany na piersiach, oślepiająco biały i także obszyty różami. Na stopach miała buty, które również były olśniewające, z takimi samymi różami jak te na Jej koronie i szalu.

Kobieta nadal płakała łagodnie, ale pospieszyła rozproszyć obawy pastuszków :

− Zbliżcie się, moje dzieci − powiedziała − nie bójcie się, jestem tutaj, żeby powiedzieć wam o czymś, co ma największe znaczenie.

I Matka Boża (bo to była ona) łagodnie zaczęła mówić dzieciom, a przez nie całemu światu, o przyczynie swojego smutku i zagrożeniu dla ludzi, jeśli nie zmienią swojego postępowania. Zaczęła mówić po francusku.

− Jeśli mój lud nie będzie posłuszny − powiedziała − będę zmuszona puścić ramię mojego Syna. Jest ono tak ciężkie, tak przygniatające, że nie zdołam go dłużej powstrzymywać. Od jak dawna cierpię z waszego powodu ! Chcąc, by mój Syn was nie opuścił, jestem zmuszona nieustannie Go o to prosić, ale wy sobie nic z tego nie robicie. Choćbyście nie wiem jak wiele się modlili i nie wiem jak dobrze się zachowywali, nigdy nie zdołacie wynagrodzić mi trudu, jakiego się dla was podjęłam.

Wtedy Maryja Dziewica przemówiła w imieniu swego Syna Jezusa :

− Dałem wam sześć dni na pracę, siódmy zarezerwowałem dla siebie. I nikt nie chce mi go przyznać.

I kontynuowała :

− To właśnie czyni ramię mojego Syna tak ciężkim. Woźnice przeklinają, wymawiając Imię Mojego Syna. Te dwie rzeczy czynią ramię Mojego Syna tak ciężkim. Jeśli zbiory się psują, to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to zeszłego roku na ziemniakach, ale nic sobie z tego nie robiliście. Przeciwnie, znajdując zepsute ziemniaki, przeklinaliście wymawiając Imię Mojego Syna. Będą się one psuły nadal, a tego roku na Boże Narodzenie nie będzie ich wcale.

Kiedy Maryja mówiła o ziemniakach, Melania spojrzała zakłopotana i zwróciła się pytająco do Maksymina. To dlatego, że słowo „ziemniaki” było jej nieznane. Pastuszkowie nie mówili po francusku bardzo dobrze i rozumieli tylko lokalną gwarę. W ich dialekcie inne słowo oznaczało ziemniaki. Ale Matka Boża zrozumiała ich trudności i powiedziała :

− Ach, prawda, nie rozumiecie po francusku, moje dzieci. Będę mówić do was w waszym własnym języku.

I wtedy powtórzyła w miejscowej gwarze wszystko, co już powiedziała im po francusku, a potem kontynuowała :

− Jeśli macie zboże, nie trzeba go zasiewać, bo wszystko, co posiejecie, zjedzą zwierzęta. A jeżeli coś wyrośnie, obróci się w proch przy młóceniu. Nastanie wielki głód, ale zanim to nastąpi, dzieci poniżej siedmiu lat będą dostawały dreszczy i będą umierać w ramionach rodziców. Dorośli zapłacą za swoje grzechy głodem. Winogrona zgniją, a orzechy się zepsują.

Potem Melania przestała już słyszeć, chociaż usta Matki Bożej nadal się poruszały, a ona przyglądała się uważniej chłopcu. Przekazywała krótką tajemnicę Maksyminowi, której on nigdy nikomu nie ujawni. Następnie Maksymin przestał słyszeć, a Maryja mówiła do Melanii, powierzając jej tajemnicę znacznie dłuższą niż tajemnica Maksymina, i powiedziała jej, żeby nie upubliczniała tego aż do roku 1858.

Kiedy Najświętsza Dziewica skończyła przekazywanie tych dwóch tajemnic, kontynuowała swoją przemowę :

− Jeśli grzesznicy się nawrócą, skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą.

Potem zapytała :

− Czy dobrze się modlicie, moje dzieci ?

Maksymin kopnął kamień.

− Niespecjalnie, proszę pani − i dołączył do Melanii, mówiąc : − Prawie wcale.

− Ach, moje dzieci, bardzo ważne jest, żeby dobrze się modlić rano i wieczorem. Jeżeli nie macie czasu, odmawiajcie przynajmniej Ojcze Nasz i Zdrowaś Maryjo, a jeżeli będziecie mogły, módlcie się więcej.

Kontynuowała główny temat :

− Latem na Mszę świętą chodzi zaledwie kilka starszych niewiast, a cała reszta pracuje codziennie, nawet w niedziele. A zimą, kiedy nie wiedzą, czym się zająć, idą na Mszę świętą jedynie po to, by sobie drwić z religii. Podczas Wielkiego Postu chodzą do rzeźnika jak psy.

Następnie zadała kolejne pytanie :

− Moje dzieci, czy widziałyście kiedyś zepsute zboże ?

− Och nie, proszę Pani, nigdy.

− Ale ty, moje dziecko (zwracając się do Maksymina), musiałeś je widzieć w pobliżu Coin, z twoim ojcem. Właściciel pola powiedział do niego : ’Chodźcie zobaczyć, jak psuje się moje zboże’. Poszliście razem. Twój ojciec wziął dwa lub trzy kłosy w dłonie i wszystko rozpadło się w proch. Potem wróciliście z Coin. Kiedy byliście około pół godziny drogi od Corps, twój ojciec dał ci kawałek chleba i powiedział : ’Cóż, mój synu, zjedz jeszcze w tym roku. Nie wiem, kto będzie jadł w przyszłym roku, jeśli zboże będzie dalej się tak psuło’.

(Maksymin) − Tak zgadza się, proszę Pani. Ale zapomniałem o tym.

Piękna Pani zmieniła dialekt, którym mówiła, na francuski.

− Teraz, moje dzieci, ogłoście to całemu mojemu ludowi.

Potem zaczęła się oddalać, przekraczając suchy strumyk, blisko którego dzieci zbudowały swój „paradis”, i nie oglądając się za siebie, powiedziała po raz drugi :

− A więc, moje dzieci, przekażcie to całemu mojemu ludowi.

Piękna Pani udała się na szczyt płaskowyżu. Bez najmniejszej zmiany pozycji przesuwała się z gracją w górę zbocza, które prowadziło na wyższy teren. Jej stopy nie dotykały ziemi i zdawało się, że szybuje nad trawą, która nawet nie wyginała się, kiedy Pani przesuwała się nad nią. Dzieci towarzyszyły jej, a kiedy dotarła do szczytu wąwozu, zatrzymała się. Melania stanęła przed nią, żeby ją lepiej widzieć ; Maksymin, który znajdował się z tyłu i trochę na prawo, również przeszedł tak, by być przed nią. Pani nie powiedziała niczego więcej, ale powoli podniosła się o metr nad ziemię, zwróciła oczy ku Niebu, rzuciła pełne troski spojrzenie na świat i po ostatnim matczynym spojrzeniu na zachwycone dzieci, powoli zniknęła. Kiedy widać było już tylko jej stopy, mały chłopiec wyciągnął rękę, próbując uchwycić jedną z róż, które otaczały stopy, ale nie dotknął niczego poza powietrzem.

Pastuszkowie spojrzeli na siebie, jakby obudzili się ze snu. Potem zaczęli omawiać wizję.

− Memin − powiedziała Melania − może to była Matka Boża albo jakaś wielka święta.

A Maksymin odpowiedział :

− Ach, gdybym tylko to wiedział, poprosiłbym, aby zabrała nas ze sobą.

Wieść się roznosi

Przekażcie to całemu mojemu ludowi, była to dyspozycja udzielona przez Matkę Bożą dzieciom w odniesieniu do przesłania, które chciała przekazać światu. Misję tę dzieci rozpoczęły tego samego wieczoru, powtarzając bardzo jasno swoim bliskim dorosłym wszystko, co Pani powiedziała (z wyjątkiem sekretów).

Sprowadzili bydło z góry wcześniej niż zwykle, co było zrozumiałe po tak niezwykłym wydarzeniu. Kiedy Melania wróciła na farmę Pla, zaczęła pracę w stajniach. Gdy Maksymin dotarł do farmy Selme, nie zastał nikogo w domu, bo wszyscy pracowali jeszcze w polu, i ten mały chłopiec, ponieważ nie mógł dłużej milczeć i dlatego, że musiał komuś to opowiedzieć, uwiązał krowy na ich miejscu i pobiegł do domu państwa Pla, gdzie zziajany opowiedział pani Pla, co zobaczył i usłyszał w Planeau. Melania wciąż była w stajni i zaczęła doić krowy, kiedy zobaczyła swoją panią zbliżającą się do niej ze łzami w oczach.

− Dlaczego nie powiedziałaś mi, co się stało w górach ? − zapytała.

− Chciałam pani powiedzieć − mówiła Melania − ale najpierw musiałam skończyć pracę.

Po kilku chwilach Melania była w domu opowiadając wszystko swojej pani. Pani Pla była wdową z dwoma synami, którzy pracowali w jej gospodarstwie. Jeden z nich, Baptiste, był żonaty. Obaj mężczyźni nadal pracowali w polu, kiedy Melania zaczęła opowiadać pani Pla o tym, co się stało, i była prawie w połowie swojej historii, kiedy bracia wrócili do domu, żeby znaleźć swoją matkę płaczącą nad skargami przekazanymi przez Najświętszą Dziewicę Melanii. Matka powiedziała do nich :

− Przypuszczam, że jutro macie zamiar zwieźć z pola pszenicę (była to niedziela), więc uważnie słuchajcie tego. Chodźcie i posłuchajcie, co przydarzyło się temu dziecku i pasterzowi, który pracował dzisiaj dla Selme’ów.

I tak Melania musiała opowiedzieć im od początku całą historię. Kiedy skończyła, Baptiste Pla powiedział :

− To była Matka Boża lub jakaś wielka święta, która przyszła w imieniu Boga. Musicie zrobić to, co powiedziała. W jaki sposób chcecie zapoznać z tym wszystkich ludzi ?

Melania odpowiedziała :

− Jeśli mi powiesz, jak to zrobić, zrobię tak, jak mówisz.

Wieści rozchodziły się od drzwi do drzwi, a do Wigilii wszyscy w Ablandins słyszeli o tym, co się wydarzyło. Niektórzy wierzyli w to, a inni nie. Ale nawet najbardziej sceptyczni byli bardzo zaniepokojeni. To było niemożliwe, żeby te niewykształcone dzieci mogły ułożyć taką historię, a wszyscy byli pod wrażeniem tego, że chociaż dzieci opowiadały ją wiele razy, nigdy nie było najmniejszej różnicy lub sprzeczności w tym, co mówiły podczas każdego następnego spotkania. Uważano, że niemożliwe było to, żeby nauczyły się na pamięć czegoś tak długiego jak orędzie, jakie Matka Boża im przekazała.

Po namyśle i dyskusji Baptiste Pla powiedział dzieciom :

− Czy wiecie, co musicie zrobić ? Jutro rano wstańcie wcześnie i pójdźcie do proboszcza parafii w La Salette. Opowiedzcie mu to wszystko, co widzieliście i słyszeliście, i poproście go o radę, jaki według niego byłby najlepszy sposób przekazywania tego orędzia dalej. On będzie wiedział, co robić.

Następnego dnia, w niedzielę 20 września, dwoje małych dzieci zapukało do drzwi prezbiterium i zapytało gospodynię, czy mogliby zobaczyć się z proboszczem.

− Niemożliwe − powiedziała − nie ma czasu na rozmowy z każdym przed Mszą, ale dlaczego chcecie się z nim widzieć ? Może ja mogłabym przekazać mu wiadomość.

Odpowiedzieli :

− Zostaliśmy tu przysłani przez naszych gospodarzy, ponieważ mamy dla niego bardzo ważną wiadomość.

Gospodyni powiedziała :

− Nie może się z wami teraz zobaczyć, ponieważ pracuje nad swoim kazaniem. O czym musicie mu powiedzieć ?

Dwoje dzieci zaczęło ponownie opowiadać tę historię gospodyni kapłana i zrelacjonowało większą część ich rozmowy z kobietą, gdy zadzwonił dzwonek na Mszę. Kapłan, który podsłuchał to wszystko, otworzył drzwi do kuchni. Był we łzach i uderzając się w piersi, powiedział do nich :

− Moje dzieci, jesteśmy zgubieni, Dobry Bóg z pewnością nas ukarze. Faktycznie widzieliście Matkę Bożą.

I dobry kapłan, który miał wtedy sześćdziesiąt trzy lata, zostawił je, żeby odprawić swoją Mszę w kościele.

Po Ewangelii ksiądz wszedł na ambonę. Próbował opowiedzieć o objawieniu, które zaszło wczoraj w parafii na górze w Ablandins. Napominał swoich parafian, żeby nie pracowali w niedziele. Jego głos łamał od czasu do czasu szloch, a wszyscy wierni byli głęboko poruszeni jego szczerością.

Pierwsi ludzie, którzy odwiedzili miejsce Objawień we wtorek 22 września, byli bardzo zaskoczeni tym, co tam zobaczyli. Odkryto, że znajdujące się w tym miejscu źródło, które zwykle było suche o tej porze roku, a w którym spoczywała stopa Najświętszej Maryi Panny, kiedy siedziała na kamieniu, hałaśliwie bulgotało wodą. Według wiedzy osób, które wcześniej odwiedzały to miejsce, źródło było czynne tylko w czasie powodzi lub kiedy śnieg topił się na wiosnę. Od objawienia się Matki Bożej dwojgu dzieciom źródło jednak nigdy nie wyschło, nawet do dnia dzisiejszego, i ludzie z okolicy wkrótce zaczęli traktować je jako Cudowną Fontannę.

Później pielgrzymi zaczęli się wspinać na świętą górę. Na początku było między stu a dwustu dziennie. 17 listopada było osiemset osób. 27 listopada tysiąc czterysta osób szło w procesji na świętą górę. Nie było wśród nich ani proboszcza, ani jego wikarego, ale sam burmistrz, jego rada i pięciu policjantów poprowadzili procesję. W czasie powrotu zobaczyli żonę piekarza, kobietę, o której wszyscy wiedzieli, że jest sparaliżowana od ponad dwudziestu lat, jak dołączyła do procesji, i ktoś krzyknął : „Pani Laurent wypiła wodę z cudownej fontanny i została uzdrowiona”. Tłum był rozradowany i ludzie w spontanicznym wybuchu dziękczynienia i nabożeństwa zaintonowali Magnificat, a następnie Te Deum. Kiedy przybyli znowu do Corps, dwa razy okrążyli wioskę, a Marie Laurent, która szła z nimi w procesji, nie była najbardziej zmęczona tym długim marszem.

W pierwszą rocznicę objawienia Najświętszej Maryi Panny w La Salette pięćdziesiąt tysięcy osób, z których sto było kapłanami, przybyło, aby się modlić i oddać cześć Królowej Niebios, która wybrała to miejsce, żeby się objawić i powierzyła im niesamowitą odpowiedzialność zapoznania całej ludzkości z jej przesłaniem modlitwy i pokuty.

Oficjalne zatwierdzenie

W piątą rocznicę objawień w La Salette, 19 września 1851 r., biskup Grenoble Philibert de Bruillard po otrzymaniu raportu z Komisji Śledczej, który był całkowicie korzystny, uważał, że jest w mocy wydać następujące orzeczenie :

„To Objawienie ma w sobie wszystkie cechy prawdziwości, a wierni mają uzasadnione podstawy uznać je za niewątpliwe i pewne. Z tego powodu jak również dlatego, że wierzymy, iż Wszechmogący Bóg dał poznać to orędzie przez Swoją Matkę, uznajemy kult Matki Bożej z La Salette”.

Tak jak w Lourdes i Fatimie, stały przepływ pielgrzymów, których liczba i zapał codziennie rosną, razem z łaskami i cudami, które towarzyszą takim pielgrzymkom, nie mogą nie wywrzeć siły perswazji w doprowadzeniu do korzystnego osądu władz kościelnych. Tak było w La Salette. W orzeczeniu biskupa Grenoble, w artykule 2 czytamy :

„Wierzymy, że to (Objawienie) zyskuje dodatkowy stopień pewności dzięki ogromnemu i spontanicznemu gromadzeniu się wiernych na miejscu Objawienia, jak również dzięki obfitości cudów, które nastąpiły w wyniku tego wydarzenia. Wielka liczba tych cudów nie może budzić wątpliwości bez pogwałcenia zasad ludzkiego świadectwa”.

Sekrety

Kilka razy, kiedy Matka Boża objawiała się ludziom, powierzała sekrety tym, którym się objawiła. Te tajemnice miały pozostać nieznane światu w całości lub miały zostać upublicznione w czasie określonym przez samą Matkę Bożą.

W La Salette każde z dwójki dzieci otrzymało taki sekret. Ten, który został powierzony Maksyminowi był krótki, natomiast przekazanie sekretu Melanii zajęło Matce Bożej prawie dwadzieścia minut. Maksymin miał nigdy nie ujawniać swojego sekretu, może z wyjątkiem Papieża, i to tylko wtedy, gdy Papież poprosiłby go o to. Maksymin przez całe życie pozostawał wierny poleceniom Matki Bożej. Z drugiej strony, w przypadku Melanii, Najświętsza Dziewica powiedziała jej, że może swoją tajemnicę ujawnić dwanaście lat później, w roku 1858.

W roku 1851 papież Pius IX wyraził pragnienie otrzymania tekstów obu tajemnic. Maksymin i Melania, którzy w międzyczasie nauczyli się czytać i pisać otrzymali polecenie arcybiskupa Lyonu, żeby spisali sekrety. Zaskakujące, że po pięciu latach pamiętali dokładnie słowa Matki Bożej, ale nie mniej zaskakujące jest, że pamiętali je przez całe swoje życie, i jak sami powiedzieli : „Kiedy Maryja powiedziała coś do nas, to wystarczyło, nie mogliśmy nigdy tego zapomnieć, nawet ani jednego słowa”.

W kopercie zostały umieszczone dwa rękopisy i zapieczętowane przez same dzieci w obecności świadków, a następnie włożone do innej koperty i ponownie zapieczętowane pieczęcią biskupią. Do Rzymu wysłano dwóch księży, aby osobiście dostarczyli tę kopertę Papieżowi. (Patrz następna strona)

Znacznie później, dopiero w lipcu 1857 r., papież Pius IX zwrócił uwagę na treść. Zacisnął usta w cienką linię, jego policzki się rozszerzyły, ale wszystko, co powiedział, to to, że Maksymin był tak szczery i prosty jak dziecko, i dlatego jego sekret pozostaje tajemnicą ; powiedział, że Melania wspomniała plagi, które zagrażały Francji i dodał, że Niemcy, Włochy i niektóre inne kraje były także winne i skorumpowane i musiałyby zostać poddane karze Boskiej. Koperta została wtedy ponownie zamknięta i nic w związku z tym nie wyszło od tego czasu na jaw. Przy innej okazji Papież powiedział do kapłanów z La Salette : „Jakie zatem były sekrety La Salette ? Były to słowa Ewangelii : ’Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie’”.

Wizjonerzy

Maksymin nawet nie wiedział, co oznaczał sukces w tym życiu na ziemi. Wydawał się niezdolny do ustatkowania się ; był to prawdopodobny skutek wrażeń wywieranych na jego charakter przez straszne ubóstwo dzieciństwa. Ale zawsze pozostawał dobry, czysty, bardzo pobożny i pełen wdzięczności i miłości do Królowej Niebios, która przyszła do niego w górach.

Zanim skończył czterdzieści lat, zaczął podupadać na zdrowiu, a 4 listopada 1874 r. Maksymin powrócił na miejsce Objawienia. Tam poszedł do spowiedzi, asystował podczas Mszy i Komunii Świętej, pił wodę z cudownej fontanny i poprosił o nocleg w pobliskim klasztorze. Kiedy wyjeżdżał, miał wrażenie, że widział to święte miejsce po raz ostatni, a 1 marca 1875 r. zmarł umocniony ostatnimi sakramentami Kościoła. Zostawił testament, w którym ponownie potwierdził swoją wiarę w Boga i w Matkę Bożą z La Salette, dodając : „Nigdy w żadnej chwili całego mojego życia nie zaprzeczyłem nawet najmniejszemu szczegółowi dotyczącemu wielkich wydarzeń w La Salette i jeśli ktokolwiek po mojej śmierci powie, że to zrobiłem, możecie być pewni, że to kłamstwo”.

Melania żyła znacznie dłużej niż Maksymin, ale jej życie też było nierówne i pełne wielu trudności i zmiennych kolei losu. Po objawieniu 19 września 1846 r. Melania pozostawała na farmie rodziny Pla w Ablandins do uroczystości Wszystkich Świętych. Potem została przyjęta do klasztoru Sióstr Bożej Opatrzności w Corenc. W 1851 r. otrzymała habit zakonny i przyjęła imię siostry Marii od Krzyża. Po przejściu przez różne miejsca, w końcu osiedliła się w Altamurze, we Włoszech, gdzie od tego czasu żyła incognito. Tam poświęciła się całkowicie modlitwie i pokucie, i codziennie chodziła na Mszę św.

Rankiem 15 grudnia 1904 r. kiedy nie pojawiła się na Mszy, tak jak to było w jej zwyczaju, kapłan zauważył jej brak i postanowił ustalić przyczynę jej nieobecności. Znaleziono ją martwą leżącą na podłodze przy jej łożu, w pełnym ubraniu, z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Miała siedemdziesiąt trzy lata i jeden miesiąc.

7 listopada 1905 r. kanonik Annibale Maria di Francia (który zmarł w 1927 r. i został świętym w 2004 r.), podczas uroczystości rocznicowych w katedrze w Altamurze oddał hołd Melanii Calvat w długiej mowie pogrzebowej. Wskazał jej umartwienia i jej świętą śmierć oraz udręki, jakie znosiła przekazując światu pilne przesłanie, które Matka Boża powierzyła jej tak dawno temu w górach.

Matko Boża z La Salette, módl się za nami.

O autorze

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com