French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Polskie arcydzieło o kapitalizmie

w dniu czwartek, 01 październik 2009.

„Ziemia obiecana” Władysława Reymonta

W tym roku mija 85. rocznica przyznania Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, Władysławowi Reymontowi (1867-1925), którą otrzymał on w 1924 roku.

Teresa Grabińska

Powieść „Ziemia obiecana" napisał Władysław Reymont ponad sto lat temu, w latach 1897/98. Przedstawił w niej sytuację społeczną i ekono­miczną Łodzi na przełomie wieków i oddał mecha­nizmy prężnie rozwijającego się, acz młodego na ziemiach polskich, kapitalistycznego sposobu go­spodarowania w przemyśle i tzw. sektorze finan­sowym. Dzieło Reymonta, pomimo upływu stulecia, nie straciło na aktualności wobec wystąpienia na nowo w Polsce zjawiska gwałtownego i sponta­nicznego rozwoju kapitalizmu. Zmieniły się warunki technologiczne tego zjawiska, zmieniło się oblicze wielu form kapitalistycznego gospodarowania. Jednak podstawowe prawidłowości jak i dylematy moralne przedsiębiorczego działania pozostały podobne. W tym zakresie przekaz „Ziemi obieca­nej" zaskakuje aktualnością, szczególnie w orygi­nalnej postaci literackiej, bowiem film Andrzeja Wajdy, osnuty na powieści, jest pewną jej inter­pretacją. W głównym zaś wątku fabularnym Wajda za daleko odchodzi od pierwowzoru.

„Ziemia obiecana" Reymonta oferuje ogromne bogactwo tematów z dziedziny wiedzy o społe­czeństwie partycypującym w budowie kapitalizmu, o postawach przedsiębiorców i pracowników na­jemnych, o sposobach zarządzania przedsiębior­stwem oraz przedstawia dyskusję nad konfliktami ekonomicznych wartości systemu kapitalistycz­nego z tradycyjnymi wartościami etyki chrześcijań­skiej. To ostatnie zagadnienie stało się podstawą rozwijającej się od ok. trzydziestu lat tzw. etyki biznesu. Warto więc prześledzić, jak doskonale w zwartej powieściowej postaci Reymont potrafił ukazać ten konflikt w całym swoim bogactwie. Przedstawił go w sposób rzetelny stawiając się w roli obserwatora z zewnątrz, nie zaangażowanego w opisywane procesy. To, co przyczyniło się do tej dogłębnej analizy działania w systemie kapitali­stycznym, to mocno moralnie ukształtowana oso­bowość pisarza, jego genialny zmysł obserwacji oraz umiejętność przekazania atmosfery wyda­rzeń w znakomicie odtworzonym (ze względu na grupy społeczne) języku. „Ziemi obiecanej" nie cechuje aż tak doskonała klarowność kompozycji jak „Chłopów", wszystkie jednak inne zalety „Chło­pów" są i jej udziałem.

Spośród bogactwa tematów z dziedziny etyki przedsiębiorczości zawartych w „Ziemi obiecanej" pozwolę sobie krótko rozważyć tylko niektóre. Otóż pokażę, jak Reymont postawił sprawę podstawo­wego konfliktu między ekonomicznością a etycz­nością działań gospodarczych w kapitalizmie, od­niesienia rzeczywistych mechanizmów rynkowych do modelu tzw. wolnego rynku i wolnej konkurencji, odpowiedzialności przedsiębiorców za pracowni­ków najemnych oraz zmian w obyczajowości spo­łeczeństwa kapitalistycznego.

Etyka biznesu

Nastawienie kapitalistycznego systemu gospo­darowania na skuteczność materialną i zysk, okres jego rozwoju przypadający na gwałtowny rozkwit techniki i technologii oraz towarzyszący temu po­zytywistyczny, scjentystyczny i materialistyczny światopogląd przyczyniły się do wytworzenia cha­rakterystycznego wzorca idealnie prosperującego przedsiębiorstwa. Ideał ten wyrażał się w maszy­nie, której wszystkie tryby pracują sprawnie i nie­zawodnie. Człowiek w tak pojmowanym przedsię­biorstwie miałby pełnić także rolę elementu auto­matycznie wykonującego czynności. Jego ludzkie właściwości, potrzeby psychiczne i emocjonalne, czy niedyspozycje fizyczne stanowiłyby istotną przeszkodę w pełnieniu funkcji automatycznych i na mocy zasady sprawnego działania powinny być eliminowane. Reymont tak o tym pisał: w fabryce pan jesteś jednym z miliona kółek! (…) W fabryce od pana nie wymaga się egzaminów na człowie­czeństwo ani egzaminów na humanitarność. W fabryce potrzebne są pańskie mięśnie i mózg pań­ski i tylko za to płacimy panu (…) Jesteś pan tutaj maszyną taką samą jak my wszyscy, więc pan rób tylko to, co do pana należy. (t. I, s. 28)

A w innym miejscu znajdujemy prorocze roz­ważania Reymonta na temat zniewolenia czło­wieka przez kapitał i wytworzone przez siebie rze­czy: niezależność ludzi bogatych jest niewolą. Bo­gaci przedsiębiorcy to najbardziej nędzni niewol­nicy własnych fabryk, najmniej samodzielne me­chanizmy (…) co za dziwna kombinacja rozwija się dzisiaj w świecie: człowiek ujarzmił potęgi przy­rody, odkrył masę sił – i poszedł właśnie w pęta tych samych potęg. Człowiek stworzył maszynę, a maszyna człowieka zrobiła swoim niewolnikiem; maszyna będzie się rozrastać i potężnieć do nie­skończoności i potężnieć będzie niewola ludzka. (t. I, s. 291)

Mimo kilku wieków istnienia kapitalizmu, pro­blem ograniczenia ludzkiej sfery emocjonalnej i wolitywnej, podporządkowanej interesowi przed­siębiorstwa występuje systematycznie w rozważa­niach współczesnej etyki gospodarczej. Przy czym obecnie kładzie się nacisk na konieczność zdyscy­plinowania każdego pracownika ze względu na realizację dobra całej wspólnoty pracowniczej, tzw. stakeholders drugiego i trzeciego kręgu lub – w stylizacji globalistycznej – całej wspólnoty populacji ziemskiej. Dobro to ma się jednak przekładać ostatecznie na interes firmy i mimo, że horyzont tego interesu został poszerzony do rozmiaru ziem­skiego globu, to deklaracje o dobru wspólnym we współczesnych manifestach czołowych przedsię­biorców nie znajdują przekonującego uzasadnie­nia, takiego np. jak w chrześcijańskiej, czy nawet znacznie się od niej różniącej durkheimowskiej koncepcji solidarności.

W spontanicznie rozwijającym się kapitalizmie, sylwetka bezwzględnego i skutecznego przedsię­biorcy stała się wzorem, osąd zaś jego działania nie uwzględniał norm moralnych. Tak to charakte­ryzował Reymont: Był to świat, w którym oszustwa, podstępne bankructwa, plajty, wszelkiego rodzaju szwindle, wyzysk – były chlebem codziennym, wszyscy się w tym łakomie karmili, zazdroszczono głośno sprytnie ułożonych łajdactw, (…) admiro­wano tych publicznych oszustów, wielbiono i czczono miliony, nie bacząc skąd pochodzą: co to kogo obchodziło, zarobił czy ukradł, byle te miliony miał. (t. I, s. 122)

I dalej: Opinia, etyka, uczciwość! Kto się z tym w Łodzi liczył! Komu tutaj podobne głupstwa mogły przychodzić do głowy! Co to wreszcie jest ta uczciwość! Czy był uczciwym Bucholc? Któż się o to pytał! Pytano się tylko, ile zostawił milionów. (t. I, s. 364)

W ostatnich dziesięcioleciach tradycyjną tezę, o tym, że etyczność kosztuje, odwrócono w swego rodzaju antytezę o tym, że etyczność się opłaca (ethics pays). Ta nowa teza, choć w praktyce po­ciąga za sobą pewne pozytywne skutki, nie naru­sza w swej istocie zasady prymatu ekonomiczności nad etycznością. Głosi mianowicie, że działania przedsiębiorcze uwzględniające np. ochronę dóbr naturalnych są dopuszczalne o tyle, o ile się opła­cają. Gwarantem owej opłacalności nie byłby jed­nak bezpośrednio rynek, ani też głębsza odpowie­dzialność za kondycję psychofizyczną pracowni­ków, klientów lub stan środowiska naturalnego, lecz określony system prawny promujący zacho­wania propracownicze, prokonsumenckie czy pro­ekologiczne.

Jest jednak możliwe gospodarowanie zgodne z normami etycznymi i równocześnie ekonomicznie skuteczne. Okupione często zostaje relatywnie niską rentownością, a zawsze maksymalnym za­angażowaniem przedsiębiorcy w sprawy produkcji, finansów, rozeznania rynku, innowacji itp. Reymont ukazał przykłady takich przedsiębiorców, m. in. w osobach Kurowskiego i Trawińskiego. Obaj pocho­dzą ze stanu szlacheckiego i ugruntowane tam wartości etycznego działania próbują przeszczepić na grunt gospodarowania w przemyśle łódzkim. Odmienność charakterologiczna różnicuje ich skuteczność, ale obaj wychodzą obronną ręką z brutalnej walki o zysk i rynek1. Czytamy u Rey­monta: Trawiński jest zupełnie przystojny i bardzo wykształcony człowiek (…) jest wyjątkowym oka­zem, wysubtelnionym przez dawną w rodzinie kul­turę. Jego ojcu wydaje się to obowiązkiem naro­dowym, aby szlachta szła współzawodniczyć w pracy około podźwignięcia tego przemysłu. (t. I, s. 218) O Kurowskim Reymont pisze tak: Założył w końcu (…) jakąś fabryczkę przetworów chemicz­nych, bo kończył kiedyś podobny wydział w Niem­czech i już nie zbankrutował (…) Fabryka rozwijała się z tym szalonym amerykańskim pośpiechem, jaki tylko w Łodzi widzieć można, popychana jego energią i niesłychanie wytrwałą, rozumną admini­stracją i gruntowną fachowością. Nie zbankrutował, ani nie spalił się ani razu, nie oszukiwał a szedł prędko do majątku. Postanowił go zdobyć i zdoby­wał szaloną pracą i wytrwałością. (t. I, s. 285)

W dyskusji między Wilczkiem najmującym się u bogatych fabrykantów i bankierów do brudnych interesów i lichwy a młodym Malinowskim – sa­motnym amatorem-wynalazcą, pochłoniętym kon­strukcją nowego urządzenia technicznego – pa­dają takie oto słowa: Wiedzże o tym, że wariactwa ludzi genialnych więcej przyniosły dobrego światu niż praktyczna głupota (…) umiejąca tanio kupić i drogo sprzedać. (t. I, s. 327)

Realistyczny Reymont dobrze rozumiejący mechanizmy kapitalizmu i fetysza szybkiej aku­mulacji kapitału przedstawił następującą wypo­wiedź w dyskusji o skuteczności działania wobec jakości produktu: Już ogół kupujących zaczyna rozumieć, że taniość towaru leży w jego dobroci, a nie w niskiej cenie. (…) o wyrabianiu się wyższych zapotrzebowań u kupujących można by nawet obszerniej pomówić i napisać piękny ekonomiczny artykuł, ale na tym trudno opierać fabrykę, z tego nie wyciągniesz milionów. (t. II, s. 191)

Wolny rynek pod kontrolą

Model wolnego rynku zakłada równe warunki działania podmiotów gospodarczych i swobodę uczciwej konkurencji. Realnie istniejące rynki przy­stają bardziej lub mniej do modelu wolnego rynku. Ograniczanie wolności konkurencji ma różne przy­czyny i rozmaite przybiera formy. Jednym z proce­sów zniekształcających uczciwą wolną konkuren­cję jest wykorzystywanie poufnych informacji, które umożliwiają spekulowanie na rynku lub giełdzie. Nielegalne wejście w posiadanie informacji, np. o wprowadzeniu zmian kursów walut, cen towarów, oprocentowania bankowego itd., zanim zmiany te zostaną oficjalnie ogłoszone, powoduje wyprze­dzenie konkurentów, nie związane ani z jakością produktu, ani innymi wskaźnikami określającymi pozycję przedsiębiorstwa na rynku. Proces ten prowadzi do zachwiania równowagi rynku, wywo­łuje serię bankructw i upadłości.

Ten rodzaj nieuczciwego działania w intere­sach przedstawił Reymont na przykładzie przypad­kowego zapoznania się Borowieckiego z treścią poufnego zaszyfrowanego telegramu o planowa­nym wzroście cen bawełny i taryf przewozowych: Był to telegram pisany kluczem Bucholca, który się używał w razach nadzwyczajnej ważności. Boro­wiecki znał ten klucz i zdziwił się niepomiernie. Odwrócił blankiet, adres był: „Bucholc – Łódź". Więc się już dalej nie krępował, tylko czytał: „Dzi­siaj zapadło postanowienie na rządzie. Cło od ba­wełny amerykańskiej sprowadzanej na Hamburg i Triest – podniesiono do 25 kopiejek w złocie od puda. Wprowadzenie za dwa tygodnie. Taryfy ko­lejowe przewóz bawełny od granic zachodnich do 20 kop. od puda i wiorsty. Wykonanie za miesiąc. Za tydzień będzie ogłoszone". Straszna wiado­mość. Pół Łodzi padnie (…) teraz zrozumiał, że o tej wiadomości nic mu nie powiedział Knoll, bał mu się zaufać. Pojechał do Hamburga kupować za­pasy bawełny. Wykupi, co będzie mógł zdążyć, i weźmie mniejszych fabrykantów za łeb. (t. II, s. 63-64)

Zdrowa konkurencja polega na tym, że w jej wyniku lepsze i względnie tańsze produkty zdoby­wają większe uznanie kontrahentów i klientów, stając się w ten sposób motorem doskonalenia produkcji. Inną niż wspomniana formą naruszania zdrowej konkurencji jest manipulowanie systemem kredytowania przez banki w stosunku do konkuru­jących podmiotów. Niejawne powiązania instytucji politycznych, gospodarczych i finansowych są w stanie spowodować degradację przodującego i prężnie działającego przedsiębiorcy z powodu odmowy kredytowania konkurencyjnego ze względu na wysoką jakość produktu.

U Reymonta mechanizm eliminowania konku­rencji metodą polityki kredytowej przedstawiony jest na przykładzie stosunku bankierów łódzkich do Borowieckiego. Bankier Grosglik w taki oto sposób usprawiedliwia cofnięcie kredytu Borowieckiemu: Ja mu musiałem cofnąć kredyt (…) On jest mądry, bardzo mądry kolorysta, ale on nie jest macher. Po co on gada po Łodzi, że trzeba uszlachetnić i pod­nieść produkcję łódzką (…) Co to jest uszlachetnić produkcję? Co to jest „czas skończyć z tandetą łódzką!" (…) Żeby on myślał, jak taniej produko­wać, gdzie nowe rynki otworzyć dla zbytu, jak pod­nieść stopę procentową, to byłoby mądre, ale jemu się chce reformować przemysł łódzki. (t. II, s. 67-69)

Wspomniany Trawiński także przez dłuższy czas został pozbawiony możliwości zaciągnięcia kredytu, ponieważ pod innym względem był konku­rencyjny dla łódzkich fabrykantów. Wprowadzał mianowicie udogodnienia socjalne dla pracowni­ków, podnosił wynagrodzenia. W taki sposób ban­kier Grosglik ocenia jego sposób gospodarowania: Trawiński psuje interesy. Sam nie zarabia nic, do­kłada co rok, ale psuje wszystkim, bo zniża cenę za towar i podnosi płace majstrów i robotników! On się bawi w filantropię, za którą inni drogo płacą; wczoraj u Kesslerów cała przędzalnia stanęła (…) Dlatego, że majstrowi powiedzieli, że robić dotąd nie będą, dopóki im nie zapłacą tak, jak w fabryce Trawińskiego płacą! (…) Jak Kessler będzie miał w tym roku dziesięć procent mniej, to musi podzię­kować za to Trawińskiemu. (t. II, s. 69-70)

Trawiński samotnie uczciwie prowadził przed­siębiorstwo i borykał się systematycznie z kłopo­tami finansowymi. Balansował na krawędzi ban­kructwa. W sytuacji – zdawałoby się – bez wyjścia2 uzyskał niespodziewanie wsparcie od innego łódz­kiego uczciwego fabrykanta – starego Bauma, który, sam znajdując się na skraju upadłości, po­mógł Trawińskiemu, solidaryzując się z nim w imię wspólnie wyznawanego ideału etycznego gospo­darowania. Tak opisał Reymont reakcję starego Bauma na przedstawienie przez Trawińskiego swego katastrofalnego położenia: My wszyscy jedziemy na tym wózku, oni nas zjedzą! (…) Czym mogę panu pomóc? (…) Ja gotówki nie mam, ale co będę mógł zrobić, zrobię panu. Daj mi pan we­ksle na tę sumę, a ja pokryję do tej samej wysoko­ści pańskie zobowiązanie. (t. I, s. 206)

Odpowiedzialność przedsiębiorców za pracowników najemnych

We współczesnych kodeksach powinności du­żych zachodnich przedsiębiorstw i korporacji przedsiębiorców, zwanych etycznymi, występują punkty wyrażające konieczność zapewnienia przez pracodawcę właściwych warunków higieny i bez­pieczeństwa pracy. Otwierają one perspektywę prawnego dochodzenia roszczeń pracowników w stosunku do pracodawcy w razie wypadków zwią­zanych z pracą, gdy przepisy bezpieczeństwa nie były przez pracodawcę należycie respektowane. Ponieważ poszkodowany pracownik lub jego ro­dzina mogą dochodzić swoich praw do odszkodo­wania w ramach prywatnego ubezpieczenia lub w sądzie z mocy przepisów zawartych w Kodeksie Pracy, to pracodawca jest w zasadzie o tyle zobo­wiązany do zadośćuczynienia za straty, o ile stan prawny państwa, w którym prowadzi on działal­ność, przewiduje i promuje tego rodzaju rewindy­kacje. Toteż, gdy duże międzynarodowe korpora­cje przemysłowe i usługowe działają w państwach o zróżnicowanym systemie prawnym, szczególnie w krajach ubogich lub o nieustabilizowanej pań­stwowości, to pracownicy najemni nie są na ogół w stanie wyegzekwować odszkodowania z racji wy­padków związanych z pracą.

Konfrontacja przekazu „Ziemi obiecanej" ze współczesnością wskazuje na aktualność pro­blemu zabezpieczeń świadczeń rentowych i zdro­wotnych w razie wypadków związanych z pracą, występującego w państwach ubogich, w których te świadczenia nie są powszechne i w których rów­nocześnie świadomość prawna pra­cowników jest niska. Aktualność ta reprezento­wana jest przez jeden z głównych nurtów współ­czesnej etyki biz­nesu, poświęcony funkcjonowaniu dużych korpo­racji międzynarodowych w zróżnico­wanych syste­mach socjalnych, prawnych, kulturo­wych i pań­stwowych.

Reymont w „Ziemi obiecanej" przedstawił liczne przykłady skrajnej nędzy pracowników na­jemnych oraz braku zabezpieczenia socjalnego dla nich i ich rodzin w przypadku utraty pracy lub wy­padku związanego z pracą. W powieści znajdu­jemy m. in. taki opis: A to wedle tego, co wiel­możny pan mi obiecali, że fabryka zapłaci mi za to, co maszyna mojego rozerwała. (…) Adyć ja cze­kam, wielmożny panie: lato zeszło, twarda zima zeszła i wiosna nadchodzi (…) Bieda me z dziećmi źre kiej ten zły zwirz, a znikąd poratowania nie ma. (t. I, s. 279)

Zmiany obyczajowości

Upowszechnienie kapitalistycznych form pro­dukcji, rynku i własności pociąga za sobą głębsze zmiany społeczne. Problem ten zasługuje na ob­szerne studium, toteż zarysuję jedynie dwie zna­mienne kwestie zmian w obyczajach, szczególnie wyraźnych obecnie, po okresie zrównania mająt­kowego społeczeństwa i braku możliwości samo­dzielnego gospodarowania w okresie socjalizmu.

Wraz z akumulacją kapitału pojawia się w społeczeństwie hierarchia warstw społecznych ze względu na poziom własności. Z jednej strony od­powiedzialność za własność wytworzoną przez przodków, a z drugiej strony przymus pomnażania majątku, prowadzą do autonomizowania się warstw. Kolejne pokolenia dbają o to, aby kojarzyć ze sobą podobne majątkowo kapitały. Przy czym wartość kapitału nie musi być wyłącznie wyzna­czona przez stan konta, majątek ruchomy i nieru­chomy, rentowność prowadzonego przedsięwzię­cia, ale także przez pełnioną funkcję publiczną lub umiejętności gwarantujące rozwój przedsiębior­stwa.

Związek małżeński jest w tym sensie podpo­rządkowany interesowi, którego celem jest umoc­nienie finansowej i towarzyskiej pozycji przedsię­biorcy. W „Ziemi obiecanej" Reymont przedstawił dwa przykłady takich kontraktów małżeńskich: starania Moritza o rękę Meli i związek Borowiec­kiego z Madą. Obie panny młode są córkami bo­gatych łódzkich fabrykantów, obaj panowie młodzi stawiają pierwsze kroki w karierze przedsiębiorcy. Są mimo to partiami obiecującymi właściwe zarzą­dzanie i rozwój powierzonego kapitału. Moritz tak się wycenia przed przyszłym teściem: Więc tak licząc sumarycznie, plus minus, jestem wart naj­mniej dwieście tysięcy rubli (…) Mnie się nie opłaci sprzedawać za pięćdziesiąt tysięcy. Moje wy­kształcenie, moje stosunki, moja uczciwość, moja firma jest znacznie więcej warta. Dasz pan pięć­dziesiąt tysięcy gotówką, a drugie tyle w terminie dwuletnim. (t. II, s. 220-222)

Głównym motywem Borowieckiego w poślu­bieniu Mady było spalenie fabryki i perspektywa zaczynania znów od podstaw budowania samo­dzielnego przedsiębiorstwa. Reymont tak opisał stan ducha zrujnowanego Borowieckiego: Pójdzie znów do służby, znowu będzie musiał słuchać, znowu zostanie maszyną w jakimś wielkim organi­zmie (…) będzie znowu patrzeć na tych, którzy budują fabryki, tworzą ruch, zgarniają miliony i żyją całą pełnią władz swoich, pragnień i namiętności! (t. II, s. 315)

Ta iluzja wolności, jaką ma nieść własne przedsiębiorstwo, jest ważnym stymulatorem za­biegania wokół usamodzielnienia się w gospoda­rowaniu. Natomiast własność, zarządzanie kapita­łem i firmą wiąże się ze wzrostem odpowiedzialno­ści za decyzje i wszelkie działania. Wymóg finan­sowego sukcesu i konkurencja wzmagają antago­nizmy także między poszczególnymi ludźmi jako przedstawicielami konkurujących przedsiębiorstw. Atomizacja życia społecznego jest bezpośrednią konsekwencją takiego stanu rzeczy. W odniesieniu do osoby Borowieckiego Reymont scharakteryzo­wał to zjawisko w sposób następujący: Przyjaciół nie miał nigdy, ale zawsze miał wielu znajomych i życzliwych wpośród kolegów dawnych, ale teraz w miarę rozwoju jego potęgi wszyscy się odsuwali i ginęli w szarym tle ludzkim, odgrodzeni nieprze­bytym wałem milionów, jakie go otaczały; z milio­nerami również nie żył, brakło mu przede wszyst­kim czasu, a potem zbyt nimi pogardzał i zbyt było pomiędzy nimi konkurencyjnych antagonizmów. (t. II, s. 332)

Iluzję wolności i szczęścia, uzyskanych w wy­niku zdobywania majątku, gdy celem działania jest właśnie majątek, podsumował Reymont w dosad­nej wypowiedzi Myszkowskiego: Tylko głupiec chce pieniędzy i dla zrobienia milionów poświęca wszystko, życie i miłość, i filozofię i wszystkie skarby człowieczeństwa, a gdy się już nasyci, że może pluć milionami, cóż wtedy? Zdycha na mate­racu wypchanym tytułami własności. Wielka pocie­cha, zupełnie tej samej wartości, jak gdyby zdychał na gołej ziemi. (t. II, s. 320)

Powyższe rozważania sygnalizują bogactwo treści „Ziemi obiecanej" w zakresie wartości kapita­listycznych form gospodarowania. Lektura dzieła Reymonta przekonuje o tym, że to właśnie ten temat jest w nim wiodący. Wszystkie wątki fabu­larne, postaci charakterystyczne, liczne dialogi pełnią rolę medium w przekazaniu konfliktów war­tości. Mistrzostwo autora pozwala mu mimo bele­trystycznej formy nie spłycić analizy kondycji mo­ralnej przedsiębiorców oraz sytuacji społecznej i obyczajowej populacji wciągniętej w mechanizmy kapitalistycznego sposobu gospodarowania. Można więc stwierdzić, że Reymont wyprzedził o kilkadziesiąt lat współczesny nurt etyki biznesu, wyprzedził go także w tym, że starał się rzecz obiektywizować, unikać socjalizujących czy liberali­stycznych interpretacji. Wyprzedził również etykę biznesu, bowiem w wielokulturowej Łodzi ukazał zależność wartości i metod bogacenia się od krę­gów kulturowych i religijnych. Współczesna etyka biznesu wskazuje na cztery takie kręgi: buddyjski, judaistyczny, muzułmański i chrześcijański – w odmianie katolickiej i protestanckiej. Reymont wni­kliwie prześwietlił tę zależność w oparciu o realia uprzemysławiającej się Łodzi, czyli w odniesieniu do grup kapitalistów z kręgu judaistycznego i chrześcijańskiego – w odmianie protestanckiej i katolickiej.

Teresa Grabińska

Prof. dr hab. Teresa Grabińska zajmuje się przyro­doznawstwem, teorią wiedzy i filozofią.

Cytaty według wydania „Ziemi obiecanej", Wydaw­nictwo Dolnośląskie, Wrocław 1998 r. Do tematu „Ziemi obiecanej" powrócimy w najbliższych numerach „Micha­ela".


1- O zniekształceniu w filmie Andrzeja Wajdy pozytyw­nego przesłania powieści Reymonta świadczy ukazanie w filmie samobójstwa Trawińskiego (w książce nie ma ani takiego faktu, ani zapowiedzi podobnego zdarzenia) i pominięcie postaci Kurowskiego. Na podstawie filmu Wajdy odnosi się jedyne wrażenie, że w świecie kapita­listycznej konkurencji nie ma miejsca na uczciwą przedsiębiorczość. 

2-  Za taką ją uznał Wajda, gdy pozostawił Trawińskiemu jako rozwiązanie – samobójstwo. Następnym świadec­twem niedopuszczalnego zniekształcenia przez Wajdę etycznego i społecznego przesłania Reymonta jest, nie mające żadnej podstawy w powieści, ukazanie losu wdowy po Trawińskim, stojącej w kolejce nędzarzy po domową zupę z kotła. Nawet, gdyby Trawiński zban­krutował, gdyby zginął, to w polskiej rezydencyjnej obyczajowości wdowa, świetnie wykształcona w sztu­kach pięknych, znalazłaby oparcie w rodzinie, nawet dalszej, ewentualnie samodzielnie zarobkowałaby jako nauczycielka czy guwernantka. Los Trawińskiej, jedzą­cej darmową zupę przyniesioną srebrną łyżką, to fałsz nie tylko w odniesieniu do powieści, nie tylko fałsz obyczajowy, lecz fałsz artystyczny – po prostu kicz.

 

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com