W tym roku mija 85. rocznica przyznania Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, Władysławowi Reymontowi (1867-1925), którą otrzymał on w 1924 roku.
Teresa Grabińska
Powieść „Ziemia obiecana" napisał Władysław Reymont ponad sto lat temu, w latach 1897/98. Przedstawił w niej sytuację społeczną i ekonomiczną Łodzi na przełomie wieków i oddał mechanizmy prężnie rozwijającego się, acz młodego na ziemiach polskich, kapitalistycznego sposobu gospodarowania w przemyśle i tzw. sektorze finansowym. Dzieło Reymonta, pomimo upływu stulecia, nie straciło na aktualności wobec wystąpienia na nowo w Polsce zjawiska gwałtownego i spontanicznego rozwoju kapitalizmu. Zmieniły się warunki technologiczne tego zjawiska, zmieniło się oblicze wielu form kapitalistycznego gospodarowania. Jednak podstawowe prawidłowości jak i dylematy moralne przedsiębiorczego działania pozostały podobne. W tym zakresie przekaz „Ziemi obiecanej" zaskakuje aktualnością, szczególnie w oryginalnej postaci literackiej, bowiem film Andrzeja Wajdy, osnuty na powieści, jest pewną jej interpretacją. W głównym zaś wątku fabularnym Wajda za daleko odchodzi od pierwowzoru.
„Ziemia obiecana" Reymonta oferuje ogromne bogactwo tematów z dziedziny wiedzy o społeczeństwie partycypującym w budowie kapitalizmu, o postawach przedsiębiorców i pracowników najemnych, o sposobach zarządzania przedsiębiorstwem oraz przedstawia dyskusję nad konfliktami ekonomicznych wartości systemu kapitalistycznego z tradycyjnymi wartościami etyki chrześcijańskiej. To ostatnie zagadnienie stało się podstawą rozwijającej się od ok. trzydziestu lat tzw. etyki biznesu. Warto więc prześledzić, jak doskonale w zwartej powieściowej postaci Reymont potrafił ukazać ten konflikt w całym swoim bogactwie. Przedstawił go w sposób rzetelny stawiając się w roli obserwatora z zewnątrz, nie zaangażowanego w opisywane procesy. To, co przyczyniło się do tej dogłębnej analizy działania w systemie kapitalistycznym, to mocno moralnie ukształtowana osobowość pisarza, jego genialny zmysł obserwacji oraz umiejętność przekazania atmosfery wydarzeń w znakomicie odtworzonym (ze względu na grupy społeczne) języku. „Ziemi obiecanej" nie cechuje aż tak doskonała klarowność kompozycji jak „Chłopów", wszystkie jednak inne zalety „Chłopów" są i jej udziałem.
Spośród bogactwa tematów z dziedziny etyki przedsiębiorczości zawartych w „Ziemi obiecanej" pozwolę sobie krótko rozważyć tylko niektóre. Otóż pokażę, jak Reymont postawił sprawę podstawowego konfliktu między ekonomicznością a etycznością działań gospodarczych w kapitalizmie, odniesienia rzeczywistych mechanizmów rynkowych do modelu tzw. wolnego rynku i wolnej konkurencji, odpowiedzialności przedsiębiorców za pracowników najemnych oraz zmian w obyczajowości społeczeństwa kapitalistycznego.
Nastawienie kapitalistycznego systemu gospodarowania na skuteczność materialną i zysk, okres jego rozwoju przypadający na gwałtowny rozkwit techniki i technologii oraz towarzyszący temu pozytywistyczny, scjentystyczny i materialistyczny światopogląd przyczyniły się do wytworzenia charakterystycznego wzorca idealnie prosperującego przedsiębiorstwa. Ideał ten wyrażał się w maszynie, której wszystkie tryby pracują sprawnie i niezawodnie. Człowiek w tak pojmowanym przedsiębiorstwie miałby pełnić także rolę elementu automatycznie wykonującego czynności. Jego ludzkie właściwości, potrzeby psychiczne i emocjonalne, czy niedyspozycje fizyczne stanowiłyby istotną przeszkodę w pełnieniu funkcji automatycznych i na mocy zasady sprawnego działania powinny być eliminowane. Reymont tak o tym pisał: w fabryce pan jesteś jednym z miliona kółek! (…) W fabryce od pana nie wymaga się egzaminów na człowieczeństwo ani egzaminów na humanitarność. W fabryce potrzebne są pańskie mięśnie i mózg pański i tylko za to płacimy panu (…) Jesteś pan tutaj maszyną taką samą jak my wszyscy, więc pan rób tylko to, co do pana należy. (t. I, s. 28)
A w innym miejscu znajdujemy prorocze rozważania Reymonta na temat zniewolenia człowieka przez kapitał i wytworzone przez siebie rzeczy: niezależność ludzi bogatych jest niewolą. Bogaci przedsiębiorcy to najbardziej nędzni niewolnicy własnych fabryk, najmniej samodzielne mechanizmy (…) co za dziwna kombinacja rozwija się dzisiaj w świecie: człowiek ujarzmił potęgi przyrody, odkrył masę sił – i poszedł właśnie w pęta tych samych potęg. Człowiek stworzył maszynę, a maszyna człowieka zrobiła swoim niewolnikiem; maszyna będzie się rozrastać i potężnieć do nieskończoności i potężnieć będzie niewola ludzka. (t. I, s. 291)
Mimo kilku wieków istnienia kapitalizmu, problem ograniczenia ludzkiej sfery emocjonalnej i wolitywnej, podporządkowanej interesowi przedsiębiorstwa występuje systematycznie w rozważaniach współczesnej etyki gospodarczej. Przy czym obecnie kładzie się nacisk na konieczność zdyscyplinowania każdego pracownika ze względu na realizację dobra całej wspólnoty pracowniczej, tzw. stakeholders drugiego i trzeciego kręgu lub – w stylizacji globalistycznej – całej wspólnoty populacji ziemskiej. Dobro to ma się jednak przekładać ostatecznie na interes firmy i mimo, że horyzont tego interesu został poszerzony do rozmiaru ziemskiego globu, to deklaracje o dobru wspólnym we współczesnych manifestach czołowych przedsiębiorców nie znajdują przekonującego uzasadnienia, takiego np. jak w chrześcijańskiej, czy nawet znacznie się od niej różniącej durkheimowskiej koncepcji solidarności.
W spontanicznie rozwijającym się kapitalizmie, sylwetka bezwzględnego i skutecznego przedsiębiorcy stała się wzorem, osąd zaś jego działania nie uwzględniał norm moralnych. Tak to charakteryzował Reymont: Był to świat, w którym oszustwa, podstępne bankructwa, plajty, wszelkiego rodzaju szwindle, wyzysk – były chlebem codziennym, wszyscy się w tym łakomie karmili, zazdroszczono głośno sprytnie ułożonych łajdactw, (…) admirowano tych publicznych oszustów, wielbiono i czczono miliony, nie bacząc skąd pochodzą: co to kogo obchodziło, zarobił czy ukradł, byle te miliony miał. (t. I, s. 122)
I dalej: Opinia, etyka, uczciwość! Kto się z tym w Łodzi liczył! Komu tutaj podobne głupstwa mogły przychodzić do głowy! Co to wreszcie jest ta uczciwość! Czy był uczciwym Bucholc? Któż się o to pytał! Pytano się tylko, ile zostawił milionów. (t. I, s. 364)
W ostatnich dziesięcioleciach tradycyjną tezę, o tym, że etyczność kosztuje, odwrócono w swego rodzaju antytezę o tym, że etyczność się opłaca (ethics pays). Ta nowa teza, choć w praktyce pociąga za sobą pewne pozytywne skutki, nie narusza w swej istocie zasady prymatu ekonomiczności nad etycznością. Głosi mianowicie, że działania przedsiębiorcze uwzględniające np. ochronę dóbr naturalnych są dopuszczalne o tyle, o ile się opłacają. Gwarantem owej opłacalności nie byłby jednak bezpośrednio rynek, ani też głębsza odpowiedzialność za kondycję psychofizyczną pracowników, klientów lub stan środowiska naturalnego, lecz określony system prawny promujący zachowania propracownicze, prokonsumenckie czy proekologiczne.
Jest jednak możliwe gospodarowanie zgodne z normami etycznymi i równocześnie ekonomicznie skuteczne. Okupione często zostaje relatywnie niską rentownością, a zawsze maksymalnym zaangażowaniem przedsiębiorcy w sprawy produkcji, finansów, rozeznania rynku, innowacji itp. Reymont ukazał przykłady takich przedsiębiorców, m. in. w osobach Kurowskiego i Trawińskiego. Obaj pochodzą ze stanu szlacheckiego i ugruntowane tam wartości etycznego działania próbują przeszczepić na grunt gospodarowania w przemyśle łódzkim. Odmienność charakterologiczna różnicuje ich skuteczność, ale obaj wychodzą obronną ręką z brutalnej walki o zysk i rynek1. Czytamy u Reymonta: Trawiński jest zupełnie przystojny i bardzo wykształcony człowiek (…) jest wyjątkowym okazem, wysubtelnionym przez dawną w rodzinie kulturę. Jego ojcu wydaje się to obowiązkiem narodowym, aby szlachta szła współzawodniczyć w pracy około podźwignięcia tego przemysłu. (t. I, s. 218) O Kurowskim Reymont pisze tak: Założył w końcu (…) jakąś fabryczkę przetworów chemicznych, bo kończył kiedyś podobny wydział w Niemczech i już nie zbankrutował (…) Fabryka rozwijała się z tym szalonym amerykańskim pośpiechem, jaki tylko w Łodzi widzieć można, popychana jego energią i niesłychanie wytrwałą, rozumną administracją i gruntowną fachowością. Nie zbankrutował, ani nie spalił się ani razu, nie oszukiwał a szedł prędko do majątku. Postanowił go zdobyć i zdobywał szaloną pracą i wytrwałością. (t. I, s. 285)
W dyskusji między Wilczkiem najmującym się u bogatych fabrykantów i bankierów do brudnych interesów i lichwy a młodym Malinowskim – samotnym amatorem-wynalazcą, pochłoniętym konstrukcją nowego urządzenia technicznego – padają takie oto słowa: Wiedzże o tym, że wariactwa ludzi genialnych więcej przyniosły dobrego światu niż praktyczna głupota (…) umiejąca tanio kupić i drogo sprzedać. (t. I, s. 327)
Realistyczny Reymont dobrze rozumiejący mechanizmy kapitalizmu i fetysza szybkiej akumulacji kapitału przedstawił następującą wypowiedź w dyskusji o skuteczności działania wobec jakości produktu: Już ogół kupujących zaczyna rozumieć, że taniość towaru leży w jego dobroci, a nie w niskiej cenie. (…) o wyrabianiu się wyższych zapotrzebowań u kupujących można by nawet obszerniej pomówić i napisać piękny ekonomiczny artykuł, ale na tym trudno opierać fabrykę, z tego nie wyciągniesz milionów. (t. II, s. 191)
Model wolnego rynku zakłada równe warunki działania podmiotów gospodarczych i swobodę uczciwej konkurencji. Realnie istniejące rynki przystają bardziej lub mniej do modelu wolnego rynku. Ograniczanie wolności konkurencji ma różne przyczyny i rozmaite przybiera formy. Jednym z procesów zniekształcających uczciwą wolną konkurencję jest wykorzystywanie poufnych informacji, które umożliwiają spekulowanie na rynku lub giełdzie. Nielegalne wejście w posiadanie informacji, np. o wprowadzeniu zmian kursów walut, cen towarów, oprocentowania bankowego itd., zanim zmiany te zostaną oficjalnie ogłoszone, powoduje wyprzedzenie konkurentów, nie związane ani z jakością produktu, ani innymi wskaźnikami określającymi pozycję przedsiębiorstwa na rynku. Proces ten prowadzi do zachwiania równowagi rynku, wywołuje serię bankructw i upadłości.
Ten rodzaj nieuczciwego działania w interesach przedstawił Reymont na przykładzie przypadkowego zapoznania się Borowieckiego z treścią poufnego zaszyfrowanego telegramu o planowanym wzroście cen bawełny i taryf przewozowych: Był to telegram pisany kluczem Bucholca, który się używał w razach nadzwyczajnej ważności. Borowiecki znał ten klucz i zdziwił się niepomiernie. Odwrócił blankiet, adres był: „Bucholc – Łódź". Więc się już dalej nie krępował, tylko czytał: „Dzisiaj zapadło postanowienie na rządzie. Cło od bawełny amerykańskiej sprowadzanej na Hamburg i Triest – podniesiono do 25 kopiejek w złocie od puda. Wprowadzenie za dwa tygodnie. Taryfy kolejowe przewóz bawełny od granic zachodnich do 20 kop. od puda i wiorsty. Wykonanie za miesiąc. Za tydzień będzie ogłoszone". Straszna wiadomość. Pół Łodzi padnie (…) teraz zrozumiał, że o tej wiadomości nic mu nie powiedział Knoll, bał mu się zaufać. Pojechał do Hamburga kupować zapasy bawełny. Wykupi, co będzie mógł zdążyć, i weźmie mniejszych fabrykantów za łeb. (t. II, s. 63-64)
Zdrowa konkurencja polega na tym, że w jej wyniku lepsze i względnie tańsze produkty zdobywają większe uznanie kontrahentów i klientów, stając się w ten sposób motorem doskonalenia produkcji. Inną niż wspomniana formą naruszania zdrowej konkurencji jest manipulowanie systemem kredytowania przez banki w stosunku do konkurujących podmiotów. Niejawne powiązania instytucji politycznych, gospodarczych i finansowych są w stanie spowodować degradację przodującego i prężnie działającego przedsiębiorcy z powodu odmowy kredytowania konkurencyjnego ze względu na wysoką jakość produktu.
U Reymonta mechanizm eliminowania konkurencji metodą polityki kredytowej przedstawiony jest na przykładzie stosunku bankierów łódzkich do Borowieckiego. Bankier Grosglik w taki oto sposób usprawiedliwia cofnięcie kredytu Borowieckiemu: Ja mu musiałem cofnąć kredyt (…) On jest mądry, bardzo mądry kolorysta, ale on nie jest macher. Po co on gada po Łodzi, że trzeba uszlachetnić i podnieść produkcję łódzką (…) Co to jest uszlachetnić produkcję? Co to jest „czas skończyć z tandetą łódzką!" (…) Żeby on myślał, jak taniej produkować, gdzie nowe rynki otworzyć dla zbytu, jak podnieść stopę procentową, to byłoby mądre, ale jemu się chce reformować przemysł łódzki. (t. II, s. 67-69)
Wspomniany Trawiński także przez dłuższy czas został pozbawiony możliwości zaciągnięcia kredytu, ponieważ pod innym względem był konkurencyjny dla łódzkich fabrykantów. Wprowadzał mianowicie udogodnienia socjalne dla pracowników, podnosił wynagrodzenia. W taki sposób bankier Grosglik ocenia jego sposób gospodarowania: Trawiński psuje interesy. Sam nie zarabia nic, dokłada co rok, ale psuje wszystkim, bo zniża cenę za towar i podnosi płace majstrów i robotników! On się bawi w filantropię, za którą inni drogo płacą; wczoraj u Kesslerów cała przędzalnia stanęła (…) Dlatego, że majstrowi powiedzieli, że robić dotąd nie będą, dopóki im nie zapłacą tak, jak w fabryce Trawińskiego płacą! (…) Jak Kessler będzie miał w tym roku dziesięć procent mniej, to musi podziękować za to Trawińskiemu. (t. II, s. 69-70)
Trawiński samotnie uczciwie prowadził przedsiębiorstwo i borykał się systematycznie z kłopotami finansowymi. Balansował na krawędzi bankructwa. W sytuacji – zdawałoby się – bez wyjścia2 uzyskał niespodziewanie wsparcie od innego łódzkiego uczciwego fabrykanta – starego Bauma, który, sam znajdując się na skraju upadłości, pomógł Trawińskiemu, solidaryzując się z nim w imię wspólnie wyznawanego ideału etycznego gospodarowania. Tak opisał Reymont reakcję starego Bauma na przedstawienie przez Trawińskiego swego katastrofalnego położenia: My wszyscy jedziemy na tym wózku, oni nas zjedzą! (…) Czym mogę panu pomóc? (…) Ja gotówki nie mam, ale co będę mógł zrobić, zrobię panu. Daj mi pan weksle na tę sumę, a ja pokryję do tej samej wysokości pańskie zobowiązanie. (t. I, s. 206)
We współczesnych kodeksach powinności dużych zachodnich przedsiębiorstw i korporacji przedsiębiorców, zwanych etycznymi, występują punkty wyrażające konieczność zapewnienia przez pracodawcę właściwych warunków higieny i bezpieczeństwa pracy. Otwierają one perspektywę prawnego dochodzenia roszczeń pracowników w stosunku do pracodawcy w razie wypadków związanych z pracą, gdy przepisy bezpieczeństwa nie były przez pracodawcę należycie respektowane. Ponieważ poszkodowany pracownik lub jego rodzina mogą dochodzić swoich praw do odszkodowania w ramach prywatnego ubezpieczenia lub w sądzie z mocy przepisów zawartych w Kodeksie Pracy, to pracodawca jest w zasadzie o tyle zobowiązany do zadośćuczynienia za straty, o ile stan prawny państwa, w którym prowadzi on działalność, przewiduje i promuje tego rodzaju rewindykacje. Toteż, gdy duże międzynarodowe korporacje przemysłowe i usługowe działają w państwach o zróżnicowanym systemie prawnym, szczególnie w krajach ubogich lub o nieustabilizowanej państwowości, to pracownicy najemni nie są na ogół w stanie wyegzekwować odszkodowania z racji wypadków związanych z pracą.
Konfrontacja przekazu „Ziemi obiecanej" ze współczesnością wskazuje na aktualność problemu zabezpieczeń świadczeń rentowych i zdrowotnych w razie wypadków związanych z pracą, występującego w państwach ubogich, w których te świadczenia nie są powszechne i w których równocześnie świadomość prawna pracowników jest niska. Aktualność ta reprezentowana jest przez jeden z głównych nurtów współczesnej etyki biznesu, poświęcony funkcjonowaniu dużych korporacji międzynarodowych w zróżnicowanych systemach socjalnych, prawnych, kulturowych i państwowych.
Reymont w „Ziemi obiecanej" przedstawił liczne przykłady skrajnej nędzy pracowników najemnych oraz braku zabezpieczenia socjalnego dla nich i ich rodzin w przypadku utraty pracy lub wypadku związanego z pracą. W powieści znajdujemy m. in. taki opis: A to wedle tego, co wielmożny pan mi obiecali, że fabryka zapłaci mi za to, co maszyna mojego rozerwała. (…) Adyć ja czekam, wielmożny panie: lato zeszło, twarda zima zeszła i wiosna nadchodzi (…) Bieda me z dziećmi źre kiej ten zły zwirz, a znikąd poratowania nie ma. (t. I, s. 279)
Upowszechnienie kapitalistycznych form produkcji, rynku i własności pociąga za sobą głębsze zmiany społeczne. Problem ten zasługuje na obszerne studium, toteż zarysuję jedynie dwie znamienne kwestie zmian w obyczajach, szczególnie wyraźnych obecnie, po okresie zrównania majątkowego społeczeństwa i braku możliwości samodzielnego gospodarowania w okresie socjalizmu.
Wraz z akumulacją kapitału pojawia się w społeczeństwie hierarchia warstw społecznych ze względu na poziom własności. Z jednej strony odpowiedzialność za własność wytworzoną przez przodków, a z drugiej strony przymus pomnażania majątku, prowadzą do autonomizowania się warstw. Kolejne pokolenia dbają o to, aby kojarzyć ze sobą podobne majątkowo kapitały. Przy czym wartość kapitału nie musi być wyłącznie wyznaczona przez stan konta, majątek ruchomy i nieruchomy, rentowność prowadzonego przedsięwzięcia, ale także przez pełnioną funkcję publiczną lub umiejętności gwarantujące rozwój przedsiębiorstwa.
Związek małżeński jest w tym sensie podporządkowany interesowi, którego celem jest umocnienie finansowej i towarzyskiej pozycji przedsiębiorcy. W „Ziemi obiecanej" Reymont przedstawił dwa przykłady takich kontraktów małżeńskich: starania Moritza o rękę Meli i związek Borowieckiego z Madą. Obie panny młode są córkami bogatych łódzkich fabrykantów, obaj panowie młodzi stawiają pierwsze kroki w karierze przedsiębiorcy. Są mimo to partiami obiecującymi właściwe zarządzanie i rozwój powierzonego kapitału. Moritz tak się wycenia przed przyszłym teściem: Więc tak licząc sumarycznie, plus minus, jestem wart najmniej dwieście tysięcy rubli (…) Mnie się nie opłaci sprzedawać za pięćdziesiąt tysięcy. Moje wykształcenie, moje stosunki, moja uczciwość, moja firma jest znacznie więcej warta. Dasz pan pięćdziesiąt tysięcy gotówką, a drugie tyle w terminie dwuletnim. (t. II, s. 220-222)
Głównym motywem Borowieckiego w poślubieniu Mady było spalenie fabryki i perspektywa zaczynania znów od podstaw budowania samodzielnego przedsiębiorstwa. Reymont tak opisał stan ducha zrujnowanego Borowieckiego: Pójdzie znów do służby, znowu będzie musiał słuchać, znowu zostanie maszyną w jakimś wielkim organizmie (…) będzie znowu patrzeć na tych, którzy budują fabryki, tworzą ruch, zgarniają miliony i żyją całą pełnią władz swoich, pragnień i namiętności! (t. II, s. 315)
Ta iluzja wolności, jaką ma nieść własne przedsiębiorstwo, jest ważnym stymulatorem zabiegania wokół usamodzielnienia się w gospodarowaniu. Natomiast własność, zarządzanie kapitałem i firmą wiąże się ze wzrostem odpowiedzialności za decyzje i wszelkie działania. Wymóg finansowego sukcesu i konkurencja wzmagają antagonizmy także między poszczególnymi ludźmi jako przedstawicielami konkurujących przedsiębiorstw. Atomizacja życia społecznego jest bezpośrednią konsekwencją takiego stanu rzeczy. W odniesieniu do osoby Borowieckiego Reymont scharakteryzował to zjawisko w sposób następujący: Przyjaciół nie miał nigdy, ale zawsze miał wielu znajomych i życzliwych wpośród kolegów dawnych, ale teraz w miarę rozwoju jego potęgi wszyscy się odsuwali i ginęli w szarym tle ludzkim, odgrodzeni nieprzebytym wałem milionów, jakie go otaczały; z milionerami również nie żył, brakło mu przede wszystkim czasu, a potem zbyt nimi pogardzał i zbyt było pomiędzy nimi konkurencyjnych antagonizmów. (t. II, s. 332)
Iluzję wolności i szczęścia, uzyskanych w wyniku zdobywania majątku, gdy celem działania jest właśnie majątek, podsumował Reymont w dosadnej wypowiedzi Myszkowskiego: Tylko głupiec chce pieniędzy i dla zrobienia milionów poświęca wszystko, życie i miłość, i filozofię i wszystkie skarby człowieczeństwa, a gdy się już nasyci, że może pluć milionami, cóż wtedy? Zdycha na materacu wypchanym tytułami własności. Wielka pociecha, zupełnie tej samej wartości, jak gdyby zdychał na gołej ziemi. (t. II, s. 320)
Powyższe rozważania sygnalizują bogactwo treści „Ziemi obiecanej" w zakresie wartości kapitalistycznych form gospodarowania. Lektura dzieła Reymonta przekonuje o tym, że to właśnie ten temat jest w nim wiodący. Wszystkie wątki fabularne, postaci charakterystyczne, liczne dialogi pełnią rolę medium w przekazaniu konfliktów wartości. Mistrzostwo autora pozwala mu mimo beletrystycznej formy nie spłycić analizy kondycji moralnej przedsiębiorców oraz sytuacji społecznej i obyczajowej populacji wciągniętej w mechanizmy kapitalistycznego sposobu gospodarowania. Można więc stwierdzić, że Reymont wyprzedził o kilkadziesiąt lat współczesny nurt etyki biznesu, wyprzedził go także w tym, że starał się rzecz obiektywizować, unikać socjalizujących czy liberalistycznych interpretacji. Wyprzedził również etykę biznesu, bowiem w wielokulturowej Łodzi ukazał zależność wartości i metod bogacenia się od kręgów kulturowych i religijnych. Współczesna etyka biznesu wskazuje na cztery takie kręgi: buddyjski, judaistyczny, muzułmański i chrześcijański – w odmianie katolickiej i protestanckiej. Reymont wnikliwie prześwietlił tę zależność w oparciu o realia uprzemysławiającej się Łodzi, czyli w odniesieniu do grup kapitalistów z kręgu judaistycznego i chrześcijańskiego – w odmianie protestanckiej i katolickiej.
Teresa Grabińska
Prof. dr hab. Teresa Grabińska zajmuje się przyrodoznawstwem, teorią wiedzy i filozofią.
Cytaty według wydania „Ziemi obiecanej", Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1998 r. Do tematu „Ziemi obiecanej" powrócimy w najbliższych numerach „Michaela".
1- O zniekształceniu w filmie Andrzeja Wajdy pozytywnego przesłania powieści Reymonta świadczy ukazanie w filmie samobójstwa Trawińskiego (w książce nie ma ani takiego faktu, ani zapowiedzi podobnego zdarzenia) i pominięcie postaci Kurowskiego. Na podstawie filmu Wajdy odnosi się jedyne wrażenie, że w świecie kapitalistycznej konkurencji nie ma miejsca na uczciwą przedsiębiorczość.
2- Za taką ją uznał Wajda, gdy pozostawił Trawińskiemu jako rozwiązanie – samobójstwo. Następnym świadectwem niedopuszczalnego zniekształcenia przez Wajdę etycznego i społecznego przesłania Reymonta jest, nie mające żadnej podstawy w powieści, ukazanie losu wdowy po Trawińskim, stojącej w kolejce nędzarzy po domową zupę z kotła. Nawet, gdyby Trawiński zbankrutował, gdyby zginął, to w polskiej rezydencyjnej obyczajowości wdowa, świetnie wykształcona w sztukach pięknych, znalazłaby oparcie w rodzinie, nawet dalszej, ewentualnie samodzielnie zarobkowałaby jako nauczycielka czy guwernantka. Los Trawińskiej, jedzącej darmową zupę przyniesioną srebrną łyżką, to fałsz nie tylko w odniesieniu do powieści, nie tylko fałsz obyczajowy, lecz fałsz artystyczny – po prostu kicz.