French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Problem bezinteresowności

w dniu środa, 01 styczeń 2020.

Etyce religijnej, a zwłaszcza chrześcijańskiej zarzuca się czasem interesowność. Zarzut ten kwestionuje poniekąd jej moralną wartość, ta bowiem właśnie wiąże się z bezinteresownością. Etyka religijna zaś rzekomo uniemożliwia bezinteresowność przez to, że za czyny dobre obiecuje nagrodę, grozi zaś karą za złe. Wobec tego nie zaspokaja najszlachetniejszych aspiracji człowieka, które szukają dla siebie ujścia w całkowitej bezinteresowności i dlatego sięgają poza wszelkie systemy sankcji.

Zagadnienie winy i kary, odwieczny wykładnik porządku sprawiedliwości, która realizuje się w życiu ludzkości, częściowo tylko na oczach wszystkich, a o wiele bardziej poza ich wzrokiem, w głębi świadomości winnego stanowi też odwieczny wątek etyczny. Snuje się koło niego myśl ludzka, narasta refleksja filozoficzna, krystalizuje się prawda religijna. Wątek ten zaznaczony jest bardzo mocno w Ewangelii – i trudno przypuścić, ażeby zawarta w niej prawda o ostatecznej sprawiedliwości miała budzić zastrzeżenia moralnej natury. Owszem, prawda ta, która dla ludzi religijnych i wierzących jest pewnikiem, dla ludzi niewierzących, dla agnostyków czy sceptyków często staje się postulatem. Świadczy to, że bez niej trudno im poradzić sobie z elementarną problematyką życia i losu ludzkiego. Wielu ludziom, którzy nie mogą dotrzeć do prawdy o istnieniu Boga poprzez analizę bytu, właśnie tędy otwiera się droga do Niego – trafiają więc do Boga przez postulat ostatecznej sprawiedliwości, bez której ziemska egzystencja człowieka traci swój normalny sens.

Jeśli ktoś chce, może z pewnością powiedzieć, że w i n t e r e s i e człowieka i ludzkości leży ostateczna sprawiedliwość – nikt jednak nie powie, że człowiek, który ją przyjmuje, jest przez to samo interesowny. Jest to więc najwyraźniej taki „interes”, który nie niweczy bezinteresowności człowieka. Istotnie sprawiedliwość sama w sobie jest czymś bezinteresownym, do istoty jej bowiem należy to, że stoi ponad interesami. Człowiek, który kieruje się sprawiedliwością, który odczuwa jej potrzebę i uznaje obiektywną jej wielkość, daje już przez to samo dowód swej zasadniczej bezinteresowności, staje bowiem przed interesami, czy korzyściami, na gruncie tego, co obiektywnie słuszne.

O ile zatem nauka chrześcijańska o definitywnej sprawiedliwości bywa rozumiana i tłumaczona przez kogoś jako wykładnik utylitaryzmu, to chyba tylko z tej racji, że ów ktoś odsuwa na bok obiektywne jej znaczenie, a przepuszcza ją niejako przez pryzmat własnego lub cudzego egoizmu. Egoizm taki istotnie drzemie w każdym człowieku i przejawia się w podciąganiu wszystkiego pod kryterium własnej – bądź osobistej, bądź jakiejś zespołowej czy też grupowej – korzyści. Sprowadzanie dobra do tej wyłącznie kategorii jest niezgodne z obiektywną jego naturą. Dobro jest dobre samo w sobie – sprawiedliwość jest dobra, dlatego że jest sprawiedliwością. Jeżeli ktokolwiek odbiera jej to znaczenie, jeżeli dobro godziwe sprowadza li tylko do korzyści, wówczas jego wyłącznie winą jest takie zniekształcenie. Wina nie leży w dobru, nie tkwi też w samej zasadzie ostatecznej sprawiedliwości. Dodajmy, że człowiek każdy na utylitaryzacji całego życia ziemskiego, czy nawet i pozagrobowego poważnie traci. Właściwy bowiem „interes” człowieka leży w tym, aby dobru zagwarantować we własnym przeżyciu, odczuciu i działaniu ów bezinteresowny charakter, jaki ono ma samo w sobie. Właśnie przez ów charakter dobro najbardziej dynamizuje człowieka, wydobywa z niego całą pełnię ludzkich możliwości. Dobro absolutnie utożsamia się z Bogiem. Na nim opiera się obiektywny porządek sprawiedliwości – On gwarantuje bezinteresowność ludzkich poczynań.

Tym niemniej trzeba się zgodzić na to, że każdy człowiek ma skłonność do tego, aby w duchu utylitaryzmu interpretować naukę Ewangelii o wiecznej nagrodzie za życie dobre, a karze za złe. Zawiera się w tym zawsze jakieś pomniejszenie czy nawet wręcz przeoczenie sprawiedliwości. W polu widzenia swego egoizmu chciałby człowiek nagrodę wykalkulować za cenę jak najmniejszych „strat”, w drodze podobnej kalkulacji chciałby też uniknąć kary. Jednakże takie „interesowne” rozumienie prawdy o nagrodzie i karze wiecznej – wszystko jedno, kto się go dopuszcza, wierzący czy niewierzący – z pew- nością nie jest zgodne z Ewangelią. Ewangelia bowiem pokazuje drogę do nagrody przez miłość, a wobec tego nie przez kalkulację. Miłość bowiem wyklucza interesow- ność, jest bezinteresowna z samej swej istoty, jeszcze bezwzględniej bezinteresowna niż sprawiedliwość. Jeżeli zatem ktoś dostrzega w chrześcijaństwie tylko grę interesów, w takim razie albo nie doczytał Ewangelii do tego miejsca, gdzie znajduje się przykazanie miłości, albo też godzi w swym poczuciu miłość z kalkulacją. W następstwie takiego wypaczenia własnej myśli widzi w etyce chrześcijańskiej to, czego w niej nie ma.

Czy jest w moralności chrześcijan interesowność ? Trudno odpowiedzieć, że nie. Tym niemniej utrzymywać, że kształtuje się ona wyłącznie po linii pozagrobowych „interesów”, jest ogromną przesadą. Jest prócz tego nietaktem, ale to można tutaj pominąć. – W każdym razie, jeśli taka utylitarystyczna interpretacja prawdy o ostatecznej sprawiedliwości tai się w duszy chrześcijanina, to musi on ją i w teorii i przede wszystkim w praktyce przezwyciężać. Ewangelia zobowiązuje go do walki o bezinteresowność.

Kard. Karol Wojtyła

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com