French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Spiskowa teoria dziejów

w dniu niedziela, 01 sierpień 2010.

Fragmenty wywiadu z prof. Pawłem Wieczorkiewiczem

Panie profesorze, czy w swoich anali­zach nie przecenia Pan roli tajnych agentów i służb?

Historyk, który mówi krytycznie o tak zwanej spiskowej teorii dziejów, jest historykiem nie­poważnym, hołdującym historii dla idiotów lub prostaczków, którzy wierzą w to, co widzą w telewizji i czytają w gazetach. Jest bowiem hi­storia prawdziwa i historia medialna, fasadowa. Ta prawdziwa w dużej mierze toczy się za kuli­sami. A za nimi działają przede wszystkim tajne służby.

W Polsce także?

Oczywiście. (…) Nigdy nie poznamy w pełni historii PRL – zwracał na to uwagę Edward Ochab w rozmowie z Teresą Torańską – dopóki nie będziemy wiedzieli, kto w kierownictwie politycznym, jak się wyraził Ochab, był „ich", a kto był „nasz".

Myślę, że wszyscy – niezależnie od tego, jakim językiem mówili – byli „ich"…

To prawda. Ale mimo wszystko polscy ko­muniści mieli jakąś większą lub mniejszą – na ogół mniejszą – przestrzeń do samodzielnego działania. Ciekawe jest, jakie były relacje mię­dzy sowiecką a polską bezpieką? Jakie wza­jemne zależności? Czy UB, a potem SB było bezpośrednio, niemal z urzędu, podporządko­wane NKWD i KGB, czy też polecenia wyda­wano jakimiś nieformalnymi kanałami? Jaką rolę w tym procesie odgrywała partia? Czy służby ją omijały, czy też miała coś do powie­dzenia? To bardzo ciekawa siatka wzajemnych zależności, o której wiemy bardzo mało. A przecież policja polityczna odegrała główną rolę w spektaklu zwanym PRL. Niewykluczone, że wszystkie tak zwane wydarzenia, do których dochodziło w PRL były prowokacjami służb. Poznań'56, Grudzień'70, Czerwiec'76, a wreszcie Sierpień'80. W każdym z tych wypad­ków jest to bardzo prawdopodobne. My teraz budujemy wokół tamtych wydarzeń patriotyczne ołtarze, a rzeczywistość mogła być zupełnie inna. Tak samo można zresztą postawić hipo­tezę, że powstanie listopadowe było prowoka­cją, a powstanie styczniowe to już z pewnością.

Czy są na to jakieś dowody?

Jest mnóstwo przesłanek. Na przykład Ra­dom'76. Rozmawiałem ostatnio z jednym z wysokich radomskich funkcjonariuszy partyj­nych z tego okresu. I on nagle zadał mi takie pytanie: czy nie zwróciło pańskiej uwagi to, że trzonem wystąpień była załoga Waltera, zakła­dów produkujących sprzęt wojskowy, z których 25 procent ludzi było na etatach kontrwywiadu, a cała reszta była w zasadzie zmilitaryzowana? Cała kadra tych zakładów, łącznie ze zwykłymi robotnikami, składała się z najbardziej zaufa­nych ludzi! I oni by się nagle zbuntowali? Mój rozmówca przeglądał potem wraz z radomskimi milicjantami zdjęcia z zamieszek i okazało się, że najbardziej agresywni przywódcy tłumów to były osoby w Radomiu nigdy wcześniej niewi­dziane. To samo powtórzyło się później w Gdańsku.

Rozumiem, że skłania się Pan do tezy, że upadek komunizmu był operacją Służb Spe­cjalnych?

Tak. Wiele źródeł wskazuje, że była to gi­gantyczna, przemyślana i kontrolowana opera­cja. W szczegółach oczywiście mogła się wy­mknąć spod kontroli, bo każda taka akcja ma swoją dynamikę. Ale ostatecznie wszystko się udało. Celem służb było bowiem zachowanie kontroli nad finansami podczas transformacji ustrojowej. Następnie zaś, dzięki tym pienią­dzom oraz powiązaniom i doświadczeniu, prze­jęcie kontroli nad państwami byłego imperium i nowo powstałą Rosją.

Dlaczego komunistyczne służby miałyby coś takiego zrobić?

KGB doszło do wniosku, że należy położyć kres istnieniu pasożyta, za jaki uważało partię. Przecież organizacja ta stała się całkowicie zbędnym czynnikiem. Służby były tak potężne, że za pomocą zakulisowej gry mogły doskonale same kontrolować imperium. Mieć władzę i zarabiać pieniądze. Aby to jednak osiągnąć, trzeba było usunąć komunistów. Już wcześniej ludzie, którzy kierowali bezpieką – Jeżow, Beria i inni – próbowali zrobić mniej więcej coś po­dobnego. Stalin, a później Chruszczow potrafili się jednak obronić.

Jeżeli przyjąć Pana tezę, to jak ta opera­cja przebiegała w Polsce?

Rezydent sowieckiego wywiadu w Polsce, gen. Pawłow – notabene jeden z najmądrzej­szych ludzi w KGB – w swoich pamiętnikach pisał, że już w połowie lat 70. dostał polecenie z Moskwy, żeby nie budować już agentury so­wieckiej w partii władzy. Nie miało to już sensu. Kazano mu wziąć się do opozycji, która być może kiedyś przejmie władzę. Agentura umieszczona wewnątrz „Solidarności" zostaje odpowiednio poinstruowana, służby rozgrywają swoją partię. A potem już idzie samo: Okrągły Stół, wybory, wyprowadzenie sztandaru PZPR i utworzenie nowego układu. Z ludźmi bezpieki na górze, a właściwie w cieniu. Czyli to, o czym mówiłem: fasadowa historia i prawdziwe ośrodki decyzyjne, o których zwykły śmiertelnik nic nie wie. Dzisiejsze partie polityczne mogą być nie tylko infiltrowane, ale nawet stworzone przez sowiecki, a później rosyjski wywiad. I nie muszą to być partie lewicowe.

Czyli służby naszego wschodniego są­siada nadal działają na wielką skalę w na­szym kraju?

To były i są najlepsze, najbardziej sprawne służby na świecie. Służby, które łączą bez­względność z wielkimi koncepcjami i potrafią patrzeć daleko do przodu. Jak pisał Bułhakow: dokumenty nie płoną. Wszelkie palenie akt, to zwykły teatr. Niszczy się zawsze jakieś dupli­katy, bezwartościowe kwity administracyjne i tym podobne rzeczy. To, co najważniejsze, to, co ma prawdziwe znaczenie – zawsze się za­chowuje. W przypadku PRL – w Moskwie. Nie jest tajemnicą, że kopie akt polskiej bezpieki szły do Moskwy. Oni mają wszystko i dzięki temu do dziś kontrolują wielu agentów. Agen­tury tej prędko nie odkryjemy. Dopiero teraz, po 60, 70 latach z trudem dokopujemy się do prawdy o agenturze sowieckiej w II RP. Ale warto mieć świadomość, że tacy ludzie u nas działają. I to na najwyższych szczeblach. Na­leży o tym pamiętać zawsze, gdy dochodzi do jakichś konfliktów czy sporów polsko-rosyjskich. Należy wówczas uważnie wsłuchać się w de­batę publiczną: artykuły prasowe, wypowiedzi polityków. Od razu widać, kto reprezentuje ro­syjski punkt widzenia.

Paweł Wieczorkiewicz

Paweł Wieczorkiewicz (1948 – 23 marca 2009), historyk, profesor Uniwersytetu War­szawskiego.

Oto, co na temat spiskowej teorii dziejów pisze inny pol­ski historyk Tadeusz A. Kisie­lewski, autor książek na temat zamachu na generała Włady­sława Sikorskiego i na temat zbrodni katyńskiej: Zamach. Tropem zabójców generała Sikor­skiego (2005), Zabójcy. Widma wychodzą z cienia (2006), Katyń. Zbrodnia i kłamstwo (2008) oraz Gibraltar i Ka­tyń. Co kryją archiwa rosyjskie i brytyjskie (2010):

„Spiski nie są motorem dziejów, jednak wpływają na ich bieg. Kto to neguje, ten nie zna historii albo ją fałszuje, naginając do swoich wyobrażeń. Co więcej, osoby dobrze rozeznane na przykład w dziejach Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji – szczególnie jej frakcji bolszewickiej – spenetrowanej i permanentnie manipulowanej przez Ochranę, a następnie wykorzystanej przez niemiecki wywiad do zde­stabilizowania Rosji w drodze przewrotu, sły­sząc tezę, że spiski nie mają znaczącego wpływu na historię, mogłyby pęknąć ze śmie­chu".

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com