French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Wielka prawda na mojej drodze

Napisał Louis Even w dniu niedziela, 01 marzec 2009.

Wykład w Allardville, 1959 r.

Louis Even

Droga Pani, Drodzy Kredytowcy Społeczni, Drodzy Przyjaciele.

Zanim zacznę mój wykład opowiem Państwu małą historię. Pytacie: dlaczego? Ponieważ będzie wam łatwiej zrozumieć to, co mam do powiedzenia w dalszym ciągu. Historia ta przedstawia piękną i pouczającą lekcję. Żeby zakończyć ten wstęp po­wiem, że jest to historia prawdziwa. Została ona opowie­dziana przez panią Vézina, młodą kobietę z Quebec City. Jednak, kiedy opowiadała ona tę hi­storię ostatnio, nie była już wcale młodą kobietą; była siostrą zakonną Nie­pokalanego Po­częcia. Przez ostatnie dwadzie­ścia lat pracowała na misji na Filipinach. Opowiadała ona, że, kiedy chodziła rano do kościoła para­fial­nego, zauważyła star­szego człowieka, który każ­dego rana szedł do tego kościoła. Był on bardzo biednie ubrany, w szmaty i łachmany, siadał przy ko­lumnie z tyłu kościoła i bardzo pobożnie za­czy­nał się modlić.

Zauważyła jedną rzecz, że nigdy nie przystę­pował on do Komunii świętej. Co więcej, sio­stra uznała, że było to cokolwiek dziwne. Nie mogła zrozumieć, dlaczego. Ponieważ nie znała go osobi­ście, nie odważyła się go zapytać, dlaczego. Za­częła się modlić za niego. Nie chciała w żadnym wypadku wydawać jakichkolwiek pospiesznych sądów w jego sprawie, więc mo­dliła się za niego. Pewnego dnia, kiedy stała niedaleko kościoła, zo­baczyła go idącego w jej kierunku. Skorzystała z okazji i za­częła z nim rozmawiać, pięknie się uśmiechając do niego i podając mu śliczny bukiet kwiatów. Starszy człowiek spojrzał na nią z wielkim zdumieniem, bo niczego takiego nie oczekiwał.

Zapytała go: "– Gdzie pan mieszka?". Od­po­wiedział: "– Mieszkam tutaj, nad rzeką". Po­dob­nie jak tu, była to wioska wędkarzy. "– Mieszkam tutaj, nad rzeką". "– Czy mieszka pan sam?". "– Tak, sam". To ładnie, a potem powiedziała: "– O, drogi pa­nie, jest pan bardzo pobożnym i Bo­żym czło­wiekiem, kiedy przychodzi pan modlić się do ko­ścioła każ­dego ranka, zwłaszcza, że wiem, iż mieszka pan nad rzeką, ma pan swoje lata, cho­roby i wszystko inne". W odpowiedzi zaczął się uśmiechać i to było wszystko. Siostra nie kontynu­owała dalej rozmowy.

Kilka dni później, szła nad wodą ze swoją przyjaciółką, która studiowała fortepian. Poszły na spotkanie ze starym czło­wiekiem. Jego mieszkanie znajdowało się pod domem. Domy nad rzeką były budowane na słupach i na palach. Jego dom mie­ścił się poniżej, pomiędzy filarami, między wznie­sionymi tu słupami. W tym kraju, czasami umiesz­czano schronienie dla zwierząt pod domem. To tam właśnie miał swoje mieszkanie stary człowiek. Jedynym meblem, jaki posiadał, było stare trzci­nowe łóżko, na którym spał. Oto, jak biednie żył ten człowiek.

Siostra przybyła przygotowana. Podeszła bli­sko do niego wraz z przyjaciółką i tym razem dała mu trochę owoców i Cu­downy Medalik. Stary czło­wiek spojrzał z uszanowaniem na Me­dalik. Był wy­raźnie szczęśliwy, że go otrzymał i potem zwrócił się do nich: "– Czy moglibyście przynieść mi też Ró­żaniec i Szkaplerz?". Siostra odrzekła: "– Ależ oczy­wiście. Przyniosę je panu, kiedy tu będę na­stęp­nym razem". Znalazła sposobność, żeby z nim po­rozmawiać. Za­pytała go następnie o Komu­nię Świętą.

Odpowiedział: "– Cóż mogę powiedzieć, droga siostro? Muszę iść do spowiedzi. I proszę zoba­czyć". Zaczął mieć kłopoty z mówieniem, jakby miał trochę sparaliżowany język. "– Nikt nie może mnie zrozumieć. Ksiądz w konfesjonale nie będzie rozu­miał, o czym mówię. Poza tym, nie mogę iść do spowiedzi ubrany tak, jak jestem i mam pro­blemy z moimi nogami. Nie mogę klęczeć". Jego bieda stała się za chwilę bezmierna; jego samowy­rzeczenie przedstawiało go jako tak onieśmielo­nego, że nie był on w stanie nawet zbliżyć się do balasek. Wtedy dobra siostra stwierdziła: "– Nie ma problemu, mój drogi panie". Następ­nego dnia po Mszy św. ułożyła wszystko z księdzem.

Zabrała go do prezbiterium na spotkanie z księdzem, a on był nadzwyczaj szczęśliwy, jak nigdy dotąd. Przychodził do kościoła każdego ranka i po Podniesieniu mógł powoli podejść do balasek, gdzie mógł przyjąć Komunię św. Próbo­wał uklęk­nąć najlepiej, jak potrafił. Och! On był tak bardzo szczęśliwy. Przyjmowanie Komunii św. sprawiało mu wielką radość. Odtąd przychodził na Mszę św. co drugi dzień, ponieważ chodzenie sprawiało mu wiele kłopotu. Trudności z chodze­niem były tak bardzo poważne, że kiedyś potknął się i wpadł do wody. Przeziębił się bardzo, ale nie umarł z tego powodu. Niemniej było to dla niego całkiem po­ważne doświadczenie, zwłaszcza ze względu na jego upośledzenie i wszystko inne.

Trzy tygodnie później dobra siostra przyszła do niego i powiedziała: „– Wyjeżdżam do mo­jego kraju, do Kanady, na wizytę. Widzi pan, dwadzie­ścia lat temu opuściłam moją ojczyznę. Mam za­miar od­wiedzić rodzinę. Dlatego przychodzę dzisiaj do pana, żeby się pożegnać". Staruszek, który miał na imię Barbato, odpowiedział dobrej siostrze: „– To znaczy, że znowu zo­stanę sam. Nie będę miał już więcej żadnych przyjaciół". Dobra siostra za­smu­ciła się tym, co powiedział. Ale co mogła zro­bić? Ta podróż była jej obowiązkiem, więc przy­gotowała się do wyjazdu.

W dniu wyjazdu, kiedy pakowała swoje walizki, usłyszała dzwony bijące w kościele. Była tym tro­chę zaskoczona, po­nieważ dzwony nie po­winny bić o tej porze. Wtedy przyszedł do niej ksiądz i powiedział: „– Moja droga siostro, twój pro­tego­wany, Barbato, nie żyje. Zostałem wezwany do­kładnie na czas, żeby udzielić mu Ostatniego Na­maszczenia. Umarł jak święty, jak bardzo dobry chrześcijanin".

Wtedy dobra siostra tuż przed wyjazdem do Kanady poszła zobaczyć swojego protegowa­nego, Barbato, w miejscu, gdzie mieszkał. Znalazła go na podłodze pod domem, ubranego w białe ba­weł­niane ubranie, które mu podarowała. Wiedziała, że od dziś będzie miała dobrego protektora, opiekują­cego się nią w Niebie.

Jak myślicie, dlaczego opowiadam wam tę prawdziwą historię, zanim zacznę mój wykład? Otóż posłuchajcie. Z tej praw­dziwej historii można wyciągnąć wiele nauki, która was zainspi­ruje. Opo­wiadam wam tę historię, odnosząc ją na przykład do waszego apostolatu od drzwi do drzwi. Która z dwóch osób w tej historii została bardziej wzboga­cona? Czy był to Barbato, czy dobra siostra? Oboje zostali wzbogaceni w pełni. Barbato otrzy­mał to, czego mu brako­wało i dobra siostra otrzy­mała w pełni to, czego jeszcze jej brakowało, za­równo w ich mate­rialnym jak i duchowym życiu. Była w pełni wzbogacona faktem, że teraz ma bar­dzo dobrego protektora, pracującego w jej imieniu w Niebie.

Jeśli chodzi o mnie, lekcja, jaką wyciągnąłem z tej prawdziwej historii, jest taka, iż Dobry Bóg był tak bardzo Dobry i Mi­łosierny, że postawił dobrą siostrę na drodze dobrego Bar­bato niedługo przed jego śmiercią. Pokazuje to, że Dobry Bóg zawsze opiekuje się nami, po­sługując się Swoją Opatrzno­ścią. Dogląda żebraków i ludzi, którzy czegoś po­trzebują. Czuwa nad nami wszystkimi i kiedy nad­chodzi czas Jego interwencji w nasze życie, nawet, jeśli wy­słał nam anioła, zrobi to. To samo powie­dział św. Tomasz z Akwinu. Jeśli chodzi, na przy­kład, o duchowość, kiedy ktoś jest dobrze usposo­biony, Dobry Bóg wyśle mu anioła, gdy nie może wysłać misjonarza, żeby pomógł mu ocalić jego duszę.

Wiemy, że w naszym kraju i we wszystkich krajach świata są ludzie cierpiący. Wydaje się, że nadszedł teraz czas na in­terwencję Boga. Postawił On na naszej drodze Kredyt Spo­łeczny. Na drodze Barbato postawił Siostrę St. Amadeus, tę panią Vézina, Siostrę St. Ama­deus. Nam Dobry Bóg stawia Kredyt Społeczny na naszej drodze. Tak długo, jeśli chodzi o mnie, każdego dnia mo­jego życia, i jestem pewien, że tak samo będzie ze mną po drugiej stronie, będę błogosławił Do­brego Boga, za to, że postawił na mojej drodze tego życia Kre­dyt Społeczny.

Będę zawsze wdzięczny i zawsze będę o tym pamiętał, że tego szczęśliwego dnia 1934 r., ja­dąc pociągiem do pracy z Montrealu do Sainte Anne de Bellevue, zostałem tak bardzo uprzywile­jowany tym, że mogłem przeczytać 96-stronicową książkę1, która wyjaśniła mi Kre­dyt Społeczny. Nie poszukiwałem właśnie tego dnia Kredytu Społecz­nego. Jakkolwiek, szuka­łem czegoś, co mo­głoby położyć kres temu głupiemu kryzysowi finanso­wemu, z którym wszy­scy zmagaliśmy się w tamtym czasie.

Czytałem tego dnia wiele rzeczy, poza tym wy­konując moją stałą pracę. Byłem profeso­rem, pro­fesorem dla pracowników naszej drukarni. Praco­wało tam wtedy ponad stu ludzi. Co tydzień w dru­karni odbywały się spotkania samokształceniowe dla pracowników. Na ten dzień wybraliśmy temat pieniędzy i kredytu. Dlatego szukaliśmy dokumen­tacji dotyczącej tego te­matu. Przeczytałem wiele rękopisów, kilka małych broszur i różnych książek, które zostały przesłane do nas. Zauwa­żyłem, że we wszystkich tych dokumentach czyniono wysiłki, żeby poprawić sytuację. Ale były tam rzeczy, które były podejrzane: we wszystkich dokumentach były przeszkody. Dokumenty te mówiły, że można po­móc ludziom, ale tylko pod warunkiem tak wielu wymagań, pod warunkiem, że pro­gramy te miały być użyte razem, że powinna zostać ustanowiona dyktatura, wprowadzająca so­cjalizm, żeby przyjść z pomocą ludziom.

Kiedy zapoznałem się z Kredytem Społecz­nym stwierdziłem: „To jest cudowne". Uderzyło mnie to nagle prosto między oczy, jak grom i doszedłem w tym miejscu i wtedy do tego, że właśnie od­kryłem „prawdę" na mojej drodze. Wszystkie inne doku­menty zawierały jakieś cie­nie w swoim ogólnym obrazie problemu dotyczącego systemu finanso­wego w tamtym czasie. W ogól­nym obra­zie Kre­dytu Społecznego, dotyczącym dokładnie tego samego problemu związanego z systemem finanso­wym nie było cieni. Spotkałem się z bardzo wielką prawdą na swojej drodze. Natychmiast po przeczytaniu kilku stron na te­mat Kredytu Społecz­nego, jesz­cze przed skoń­czeniem książki, widząc, czego dotyczy Kredyt Społeczny, powiedziałem: „To jest tak dobre, że wszyscy ludzie mu­szą po­znać, czym jest Kredyt Społeczny. Znalazło się to na mojej dro­dze, trzeba to teraz umieścić na dro­dze wszyst­kich ludzi". To Opatrzność posta­wiła Kredyt Spo­łeczny na mojej drodze, a ja nie byłem zbyt bogaty w tym czasie i nie wie­działem, co uczynić, żeby każdy mógł poznać tę wielką prawdę. Pragnąłem jednak to zrobić i praktycz­nie ślubowałem, że za­cznę pracować nad tym, żeby każdy poznał tę wielką prawdę tak szybko jak to możliwe. Kontynu­owa­łem swoją regularną pracę. Nie mogłem po­święcić sprawie Kredytu Społecz­nego żadnego czasu, z wyjątkiem weekendów. Potem, pewnego dnia, dzięki inicjatywie i wsparciu Gilberte Côté-Mercier postanowiłem opuścić moją stałą pracę w drukarni i zostać pełnoetatowym Pielgrzymem naj­większej sprawy w Wielkim Ruchu Kredytu Spo­łecznego.

Co Kredyt Społeczny proponuje dla rozwiąza­nia naszych dzisiejszych problemów finan­sowych? Kredyt Społeczny położy kres tej niedorzecznej sytuacji finansowej, problemowi, którego istnienie po pierwsze nie ma powodu, problemowi, którego samo istnienie jest afron­tem dla ludzkiej logiki. Kredyt Społeczny potępia wszystkich tych, którzy sprawują kontrolę i kierują dziś wszystkimi cywili­zowanymi krajami. Na czym dokładnie polega pro­blem, o którym mówimy? Jest to wspólny pro­blem, który dotyka dziś wszystkich ludzi, wyższe sfery jak też burżuazję i proletariat. Dotyka rodzin, wszyst­kich rad miejskich i wszystkich kuratoriów szkol­nych, wszędzie! Ten sam problem dotyka dziś każdego – problem monetarny. Jest to zasadni­czy problem dotykający dziś nas wszystkich w naszym współczesnym świecie! Dlatego ist­nienie tego pro­blemu pieniądza jest bezpośrednim do­wodem na to, że cała ludzkość jest kompletnie pogrążona w ciemnościach, tak jak byli bałwo­chwalcy, kiedy czcili fałszywych bożków! Wszyscy oni znajdują się w tej samej łodzi, klęczący, ca­łujący i czczący pierwotnego fałszywego bożka tego świata – pie­niądze! Nie wydają się być zdolni, wy­dają się my­śleć, że są niezdolni albo nie chcą rozwiązać pro­blemu, który mógłby być tak łatwo rozwiązany.

Zatem, co rozumiemy przez problem pienię­dzy? Rozumiemy, że istnieje dziś brak pienię­dzy w obiegu i że jest to jedyny problem, który dotyczy pieniędzy. Są ludzie, którzy próbują wmawiać nam kłamstwo, że istnieje dziś w obiegu za dużo pie­niędzy i nazywają ten problem inflacją. Wzywam wszystkich ludzi obecnych tu na sali, którzy mają za dużo pieniędzy w swoich kiesze­niach, żeby po­deszli tu i położyli je na moim biurku, a zapewniam was, że zro­bię z nich dobry uży­tek natych­miast!

Ten problem pieniędzy dotyka wszystkich lu­dzi, wszędzie! Mówiłem przed chwilą o radach miej­skich, które także mają potrzeby i chcą budo­wać drogi i akwedukty. One budują, jeśli mają pie­nią­dze; jeśli nie mają pieniędzy, nie budują. Na doda­tek, mają przed sobą wszystkie materiały po­trzebne do budowy – wszystkie materiały są na miejscu, siła robocza jest na miejscu; te same po­trzeby są na miejscu. A więc, co faktycznie dyktuje proces podejmowania decyzji przez rady miej­skie? Siła robocza jest na miejscu i jest dostępna. I nie są to naturalne rzeczy, które dyktują proces po­dejmowania decyzji przez rady miejskie. Co jest dokładnie tym, co rozkazuje radom miejskim? Są to ludzie, którzy kontrolują obecność i nie­obecność pieniędzy. To ci ludzie rzeczywiście i na­prawdę rządzą światem! Nie potrzebują oni komplet­nej armii na swoje usługi, żeby to robić, nie potrzebują żadnych bomb atomowych i nuklear­nych, żeby osiągać swoje cele. Kontrolując po pro­stu kredyt, po­wstrzymując kredyt, powodu­jąc, że pieniądze znikają albo czyniąc pieniądze rzadko­ścią w kraju, rządzą całą ludzkością spoza sceny i kontrolują ją. Wszędzie niesprawiedliwie karzą lu­dzi, niezależnie od tego, czy ktoś znajduje się na górze, czy na dole drabiny, ale szczególnie do­ty­czy to tych u dołu dra­biny.

W waszych rodzinach wiele osób było nie­sprawiedliwie ukaranych przez ten oszukańczy sys­tem finansowy! Jeśli jutro rano włożylibyście dziesięć albo dwadzieścia dolarów do kie­szeni każ­dego z członków waszej rodziny, czy spowo­dowałoby to cierpienie tych, którzy je otrzymali? Nie przysporzyłoby to cierpienia żadnemu z nich. Sklepy, które gorąco pragną sprzeda­wać swoje pro­dukty najpewniej nie ucierpiałyby z powodu ta­kiego miłosiernego gestu z waszej strony! Sklepy mają całkowitą zdolność zaopatrzenia społeczeń­stwa w produkty, a ci, którzy je produkują, są cał­kiem zdolni i szczęśliwi, mógłbym dodać: bardzo szczęśliwi, kiedy produkują więcej. Kto ucierpi z tego powodu? Nikt. Kto z tego skorzysta? Na pierwszym miej­scu rodziny. Co więcej, wszyscy od­niosą korzyści, wszyscy producenci, wszyscy hur­townicy i wszyscy kupcy detaliczni, których praca polega na dystrybucji produkcji. Wszyscy miesz­kańcy kraju odniosą z tego korzyści.

Nie można tolerować karania tak wielu ludzi z powodu tej nie­dorzecznej i przestępczej nieobec­ności pie­nię­dzy. Poza tym, wszystkie pieniądze zo­stały wymy­ślone przez człowieka i jeśli ich prze­pływ jest wa­dliwy w procesie obiegu, może być naprawiony przez człowieka. Całkowita ilość pie­niędzy krążą­cych w kraju nie jest czymś, co jest niezmienne jak Prawa Boskie, a ponadto najbar­dziej niedorzeczne jest to, że niektórzy myślą, iż musimy podporząd­kować się ustalonej, od teraz do końca świata, ilo­ści pienię­dzy. Ludzie, któ­rzy myślą w ten sposób są okre­ślani jako przyjmujący „Dok­trynalne Po­dej­ście" do sytuacji pieniądza w na­szym dzisiejszym świecie i są faktycznie i słusznie nazywani nie­praktycznymi teoretykami. Prawa Bo­skie są nie­zmienne. Tak, to jest prawda. System mone­tarny w naszym kraju nie podlega niezmien­nym Prawom Boskim. Bez­pośrednio obraża Boga ktoś, kto mówi: „Otóż! Nie ma wystarczającej ilości pienię­dzy w obiegu. Od­powiedzialny jest Bóg". To nie jest wina Nieba! Opatrzność stwo­rzyła wszyst­kie rzeczy, których potrzebujemy dla podtrzymania naszego życia na ziemi. Bóg nie stworzył pienię­dzy. Są one wyna­lazkiem człowieka! Wynalazki człowieka mogą być wprowadzane w życie i wy­cofywane, kiedy widzi on taką potrzebę. Bóg stwo­rzył materiały do robie­nia odzieży: na przykład, nauczyliśmy się, jak robić ubrania z surowców, któ­rych dostarczył nam Bóg. Bóg nie stworzył garnitu­rów jako skończonych produktów. On stworzył nam materiały do prze­kształcenia ich w końcowy pro­dukt. Pieniądze są nawet łatwiejsze do zro­bie­nia niż garnitury: kawa­łek papieru z wydruko­wa­nymi na nim rysun­kami i cyframi i już mamy pie­niądze. Weźcie banknot jed­nodolarowy, weźcie jakikolwiek kawałek papieru, który możecie mieć w kieszeni, a który jest legal­nym środkiem płatniczym – pieniądzem.

Oto jeden, na przykład: jest to ka­wałek papieru i na obu stro­nach, w każdym rogu tego prostokąt­nego kawałka papieru została umieszczona cyfra 2. Oznacza to, że z tym dwu­dola­rowym banknotem mogę pójść do sklepu i ku­pić produkty o wartości dwóch dolarów. Jeśli macie wiele dwudolarowych bank­notów w waszych port­felach, możecie kupić produkty za tyle dwudolaro­wych banknotów, ile ich macie. Z czego zro­bione są te pieniądze? Z pa­pieru. Co jest na nim wydru­kowane? Zabawne twa­rze albo grymasy, ry­sunki, a zwłaszcza w czterech ro­gach banknotu wstawiona jest cyfra dwa, dwa, dwa, dwa. Za­łożę się, że nie­wielu spośród was bawiło się i zwróciło uwagę na te rysunki, niepraw­daż? Nie, nie zwra­cacie żadnej szczególnej uwagi na rysunki na banknocie. Co takiego na bank­nocie zwraca szczególne zaintere­sowanie każdego z was? Czy jest to budynek, który widzi­cie, kiedy patrzycie na banknot? Czy są to drzewa, na które patrzycie? Na banknocie wydru­kowany jest portret królo­wej An­glii. Kiedy ona umrze, dwudolarowe bank­noty po­zostaną i więcej zostanie wydrukowa­nych. Bank­noty dola­rowe nie zostaną wycofane tylko dlatego, że ona zmarła, a jej portret widnieje na nich.

Och, co więc jest najważniejsze dla nas wszystkich na tych banknotach, co przyciąga nasz wzrok? To wydru­kowana tu cyfra dwa. Dwa. Kiedy dokonuje­cie za­kupów, dodajecie razem dwójki, jedynki, piątki, dziesiątki, to samo, jeśli chodzi o małe, okrągłe krążki wykonane z metalu. Niektóre zro­bione są z niklu, inne, na przykład, ze srebra. Nie mamy wię­cej żadnych ze złota. W 1959 r. prze­stano je wy­konywać. Złoto zostało wycofane z obiegu. Na­stępnie jest to kwestia dodawania cyfr. To jest wszystko, co ma zna­czenie. Weźmy ten dwudola­rowy banknot. Wykonał go drukarz. Wiem wszystko na temat sztuki drukowania. Pracowałem jako drukarz w drukarni. Gdybym zaczął drukować te dwu­dolarowe bank­noty, na przykład, a robienie tego przeze mnie, czy kogokolwiek innego jest sprzeczne z prawem, zostałbym wtrącony do wię­zienia jako fałszerz. Niemniej, kiedy drukar­nia w Ottawie, zwana „Kanadyjską Kompanią Not Ban­kowych", otrzymuje za­mówienie z Banku Kanady na wydrukowanie jakiejś ilości, na przykład, tych dwudolarowych banknotów, ona je drukuje.

Jeśli Bank Kanady mówi: „Wstawcie zero po dwójce, żeby to szło szybciej. Drukujcie ra­czej dwudziesto­dolarowe banknoty, niż dwudolarowe. Drukujcie tyle i tyle dwu­dolarowych bank­notów, tyle dwu­dziestodolarowych, tyle dziesięciodolaro­wych", Kana­dyjska Kompania Not Banko­wych przestrzega zarządzeń Banku Kanady i drukuje je tak, jak zo­stały zamówione. To jest tak proste. Kiedy oni do­dają zero do dwudolarowego bank­notu, nie wy­maga to zwiększenia ilości pa­pieru, nie powoduje to zwiększenia ilości potrzebnej pracy, jak­kolwiek będziecie mogli kupić dzie­sięć razy wię­cej dóbr, niż za banknot dwudolarowy, jeśli będzie­cie posia­dali banknot dwudziesto­dolarowy. Jak widzicie, tworzenie pieniędzy jest bar­dzo prostą i łatwą do wyko­nania rzeczą.

Mówiliśmy dotychczas na temat pieniędzy pa­pierowych i monet, które są legalnym środ­kiem płatniczym w Kanadzie. Ist­nieje inny rodzaj pienię­dzy, który jest również legalnym środ­kiem płatni­czym w Kanadzie i chciałbym powiedzieć wam o tym teraz. Ten inny rodzaj pieniędzy, o któ­rym mówię tutaj, to bzdura w porównaniu do innych rodzajów pieniędzy papie­rowych i monet. Kiedy myślę, że ludzie muszą sztukować warunki życia i są niesprawie­dliwie ka­rani z powodu braku kawał­ków papieru, takich jak ten, jest to działanie prze­stępcze ze strony osób odpowiedzialnych za taki niedorzeczny stan spraw i to w najwyższym stop­niu! Gdybym był suwe­rennym władcą kraju i zdał­bym sobie sprawę z tego, że brakuje tu w nim dzi­siaj pieniędzy w obiegu, otóż mój Dobry Boże, co bym uczynił? Skontaktowałbym się z drukarnią w Ottawie i powie­działbym: „Wydrukujcie mi trochę pieniędzy!". I rozprowadziłbym te pieniądze pomię­dzy rodzinami w kraju. Ktoś mógłby po­wiedzieć: „To spowoduje inflację". Od­powiedziałbym ostro: „Proszę się zamknąć!!! Dopóki produkty są do­stępne w sklepach, pro­dukty te będą szły do ro­dzin, kupowane za dwudolarowe banknoty, które właśnie im dostar­czyłem".

Założę się, że nie wie­dzieliście o tym, iż tak faktycznie się stało w prze­szłości w Ka­nadzie. Był tam człowiek, który nie był monarchą w kraju, ale był premierem Kanady w 1939 r. Nazywał się MacKenzie King. Co on zrobił? Zarządził, żeby drukarnia wydrukowała pienią­dze. Pozwólcie mi wskazać jednak, że MacKenzie King działał tak głupio, jak jego poprzed­nicy w okresie dziesięcio­lecia 1929-1939. Przez dziesięć lat prze­szli­śmy straszliwy kryzys przed wybuchem drugiej wojny światowej. Nie ma różnicy, czy jesteście Czerwoni czy Niebie­scy; wszyscy jadą na tym sa­mym wózku. Nie było różnicy pod rządami Ben­netta, te same stare bzdury w przemówieniach politycz­nych. A jednak to MacKenzie King był pre­mierem Ka­nady w czasie kryzysu do 1939 r. To MacKenzie King wypowiedział wojnę we wrześniu 1939 r. Chciałbym podkreślić, że cały kraj żył przez dzie­sięć lat w kryzysie. Ludzie nie mieli żad­nych pie­niędzy. MacKenzie King nie miał żadnych pie­nię­dzy, żeby zatrudnić bezrobotnych. Mówił im: „Nie mam żadnych pieniędzy". Było nawet gorzej w po­szczególnych prowincjach i dużo, dużo gorzej w miastach. Nie było też żadnych pieniędzy na po­ziomie federalnym. Po­mimo tego wszyst­kiego, MacKenzie King wepchnął nas w drugą wojnę świa­tową. Znów po­zwólcie mi podkreślić, że nie pytał on nas o pozwolenie zanim wypowiedział wojnę. Gdyby zapytał nas o po­zwolenie na udział w wojnie, ja, jako pierwszy, zgłosiłbym swój sprze­ciw. To prawda, on nie prosił o pozwolenie ni­kogo. Po prostu ogłosił wojnę. Żeby walczyć na wojnie, potrzeba pieniędzy. Potrzeba dużo pienię­dzy. Walki podczas drugiej wojny światowej koszto­wały miliardy dolarów. Chcę jeszcze raz pod­kreślić, że MacKenzie King wypowiedział wojnę, chociaż nie miał żadnych pieniędzy. W jaki spo­sób mógł brać udział w tak kosztownej wojnie, nie mając pienię­dzy? Jak? To bardzo proste. Z tego po­wodu użył on swojego wyłącznego prawa jako suweren kraju.                                       (cdn)

Louis Even


 1- Książka, o której mówi Louis Even, to praca Jamesa Crate Larkina „Od długu do dobrobytu”, która w całości została opublikowana w polskim wydaniu MICHAELA i będzie wydana w tym roku w Polsce przez Instytut Louisa Evena. 

O autorze

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com