Louis Even
Droga Pani, Drodzy Kredytowcy Społeczni, Drodzy Przyjaciele.
Zanim zacznę mój wykład opowiem Państwu małą historię. Pytacie: dlaczego? Ponieważ będzie wam łatwiej zrozumieć to, co mam do powiedzenia w dalszym ciągu. Historia ta przedstawia piękną i pouczającą lekcję. Żeby zakończyć ten wstęp powiem, że jest to historia prawdziwa. Została ona opowiedziana przez panią Vézina, młodą kobietę z Quebec City. Jednak, kiedy opowiadała ona tę historię ostatnio, nie była już wcale młodą kobietą; była siostrą zakonną Niepokalanego Poczęcia. Przez ostatnie dwadzieścia lat pracowała na misji na Filipinach. Opowiadała ona, że, kiedy chodziła rano do kościoła parafialnego, zauważyła starszego człowieka, który każdego rana szedł do tego kościoła. Był on bardzo biednie ubrany, w szmaty i łachmany, siadał przy kolumnie z tyłu kościoła i bardzo pobożnie zaczynał się modlić.
Zauważyła jedną rzecz, że nigdy nie przystępował on do Komunii świętej. Co więcej, siostra uznała, że było to cokolwiek dziwne. Nie mogła zrozumieć, dlaczego. Ponieważ nie znała go osobiście, nie odważyła się go zapytać, dlaczego. Zaczęła się modlić za niego. Nie chciała w żadnym wypadku wydawać jakichkolwiek pospiesznych sądów w jego sprawie, więc modliła się za niego. Pewnego dnia, kiedy stała niedaleko kościoła, zobaczyła go idącego w jej kierunku. Skorzystała z okazji i zaczęła z nim rozmawiać, pięknie się uśmiechając do niego i podając mu śliczny bukiet kwiatów. Starszy człowiek spojrzał na nią z wielkim zdumieniem, bo niczego takiego nie oczekiwał.
Zapytała go: "– Gdzie pan mieszka?". Odpowiedział: "– Mieszkam tutaj, nad rzeką". Podobnie jak tu, była to wioska wędkarzy. "– Mieszkam tutaj, nad rzeką". "– Czy mieszka pan sam?". "– Tak, sam". To ładnie, a potem powiedziała: "– O, drogi panie, jest pan bardzo pobożnym i Bożym człowiekiem, kiedy przychodzi pan modlić się do kościoła każdego ranka, zwłaszcza, że wiem, iż mieszka pan nad rzeką, ma pan swoje lata, choroby i wszystko inne". W odpowiedzi zaczął się uśmiechać i to było wszystko. Siostra nie kontynuowała dalej rozmowy.
Kilka dni później, szła nad wodą ze swoją przyjaciółką, która studiowała fortepian. Poszły na spotkanie ze starym człowiekiem. Jego mieszkanie znajdowało się pod domem. Domy nad rzeką były budowane na słupach i na palach. Jego dom mieścił się poniżej, pomiędzy filarami, między wzniesionymi tu słupami. W tym kraju, czasami umieszczano schronienie dla zwierząt pod domem. To tam właśnie miał swoje mieszkanie stary człowiek. Jedynym meblem, jaki posiadał, było stare trzcinowe łóżko, na którym spał. Oto, jak biednie żył ten człowiek.
Siostra przybyła przygotowana. Podeszła blisko do niego wraz z przyjaciółką i tym razem dała mu trochę owoców i Cudowny Medalik. Stary człowiek spojrzał z uszanowaniem na Medalik. Był wyraźnie szczęśliwy, że go otrzymał i potem zwrócił się do nich: "– Czy moglibyście przynieść mi też Różaniec i Szkaplerz?". Siostra odrzekła: "– Ależ oczywiście. Przyniosę je panu, kiedy tu będę następnym razem". Znalazła sposobność, żeby z nim porozmawiać. Zapytała go następnie o Komunię Świętą.
Odpowiedział: "– Cóż mogę powiedzieć, droga siostro? Muszę iść do spowiedzi. I proszę zobaczyć". Zaczął mieć kłopoty z mówieniem, jakby miał trochę sparaliżowany język. "– Nikt nie może mnie zrozumieć. Ksiądz w konfesjonale nie będzie rozumiał, o czym mówię. Poza tym, nie mogę iść do spowiedzi ubrany tak, jak jestem i mam problemy z moimi nogami. Nie mogę klęczeć". Jego bieda stała się za chwilę bezmierna; jego samowyrzeczenie przedstawiało go jako tak onieśmielonego, że nie był on w stanie nawet zbliżyć się do balasek. Wtedy dobra siostra stwierdziła: "– Nie ma problemu, mój drogi panie". Następnego dnia po Mszy św. ułożyła wszystko z księdzem.
Zabrała go do prezbiterium na spotkanie z księdzem, a on był nadzwyczaj szczęśliwy, jak nigdy dotąd. Przychodził do kościoła każdego ranka i po Podniesieniu mógł powoli podejść do balasek, gdzie mógł przyjąć Komunię św. Próbował uklęknąć najlepiej, jak potrafił. Och! On był tak bardzo szczęśliwy. Przyjmowanie Komunii św. sprawiało mu wielką radość. Odtąd przychodził na Mszę św. co drugi dzień, ponieważ chodzenie sprawiało mu wiele kłopotu. Trudności z chodzeniem były tak bardzo poważne, że kiedyś potknął się i wpadł do wody. Przeziębił się bardzo, ale nie umarł z tego powodu. Niemniej było to dla niego całkiem poważne doświadczenie, zwłaszcza ze względu na jego upośledzenie i wszystko inne.
Trzy tygodnie później dobra siostra przyszła do niego i powiedziała: „– Wyjeżdżam do mojego kraju, do Kanady, na wizytę. Widzi pan, dwadzieścia lat temu opuściłam moją ojczyznę. Mam zamiar odwiedzić rodzinę. Dlatego przychodzę dzisiaj do pana, żeby się pożegnać". Staruszek, który miał na imię Barbato, odpowiedział dobrej siostrze: „– To znaczy, że znowu zostanę sam. Nie będę miał już więcej żadnych przyjaciół". Dobra siostra zasmuciła się tym, co powiedział. Ale co mogła zrobić? Ta podróż była jej obowiązkiem, więc przygotowała się do wyjazdu.
W dniu wyjazdu, kiedy pakowała swoje walizki, usłyszała dzwony bijące w kościele. Była tym trochę zaskoczona, ponieważ dzwony nie powinny bić o tej porze. Wtedy przyszedł do niej ksiądz i powiedział: „– Moja droga siostro, twój protegowany, Barbato, nie żyje. Zostałem wezwany dokładnie na czas, żeby udzielić mu Ostatniego Namaszczenia. Umarł jak święty, jak bardzo dobry chrześcijanin".
Wtedy dobra siostra tuż przed wyjazdem do Kanady poszła zobaczyć swojego protegowanego, Barbato, w miejscu, gdzie mieszkał. Znalazła go na podłodze pod domem, ubranego w białe bawełniane ubranie, które mu podarowała. Wiedziała, że od dziś będzie miała dobrego protektora, opiekującego się nią w Niebie.
Jak myślicie, dlaczego opowiadam wam tę prawdziwą historię, zanim zacznę mój wykład? Otóż posłuchajcie. Z tej prawdziwej historii można wyciągnąć wiele nauki, która was zainspiruje. Opowiadam wam tę historię, odnosząc ją na przykład do waszego apostolatu od drzwi do drzwi. Która z dwóch osób w tej historii została bardziej wzbogacona? Czy był to Barbato, czy dobra siostra? Oboje zostali wzbogaceni w pełni. Barbato otrzymał to, czego mu brakowało i dobra siostra otrzymała w pełni to, czego jeszcze jej brakowało, zarówno w ich materialnym jak i duchowym życiu. Była w pełni wzbogacona faktem, że teraz ma bardzo dobrego protektora, pracującego w jej imieniu w Niebie.
Jeśli chodzi o mnie, lekcja, jaką wyciągnąłem z tej prawdziwej historii, jest taka, iż Dobry Bóg był tak bardzo Dobry i Miłosierny, że postawił dobrą siostrę na drodze dobrego Barbato niedługo przed jego śmiercią. Pokazuje to, że Dobry Bóg zawsze opiekuje się nami, posługując się Swoją Opatrznością. Dogląda żebraków i ludzi, którzy czegoś potrzebują. Czuwa nad nami wszystkimi i kiedy nadchodzi czas Jego interwencji w nasze życie, nawet, jeśli wysłał nam anioła, zrobi to. To samo powiedział św. Tomasz z Akwinu. Jeśli chodzi, na przykład, o duchowość, kiedy ktoś jest dobrze usposobiony, Dobry Bóg wyśle mu anioła, gdy nie może wysłać misjonarza, żeby pomógł mu ocalić jego duszę.
Wiemy, że w naszym kraju i we wszystkich krajach świata są ludzie cierpiący. Wydaje się, że nadszedł teraz czas na interwencję Boga. Postawił On na naszej drodze Kredyt Społeczny. Na drodze Barbato postawił Siostrę St. Amadeus, tę panią Vézina, Siostrę St. Amadeus. Nam Dobry Bóg stawia Kredyt Społeczny na naszej drodze. Tak długo, jeśli chodzi o mnie, każdego dnia mojego życia, i jestem pewien, że tak samo będzie ze mną po drugiej stronie, będę błogosławił Dobrego Boga, za to, że postawił na mojej drodze tego życia Kredyt Społeczny.
Będę zawsze wdzięczny i zawsze będę o tym pamiętał, że tego szczęśliwego dnia 1934 r., jadąc pociągiem do pracy z Montrealu do Sainte Anne de Bellevue, zostałem tak bardzo uprzywilejowany tym, że mogłem przeczytać 96-stronicową książkę1, która wyjaśniła mi Kredyt Społeczny. Nie poszukiwałem właśnie tego dnia Kredytu Społecznego. Jakkolwiek, szukałem czegoś, co mogłoby położyć kres temu głupiemu kryzysowi finansowemu, z którym wszyscy zmagaliśmy się w tamtym czasie.
Czytałem tego dnia wiele rzeczy, poza tym wykonując moją stałą pracę. Byłem profesorem, profesorem dla pracowników naszej drukarni. Pracowało tam wtedy ponad stu ludzi. Co tydzień w drukarni odbywały się spotkania samokształceniowe dla pracowników. Na ten dzień wybraliśmy temat pieniędzy i kredytu. Dlatego szukaliśmy dokumentacji dotyczącej tego tematu. Przeczytałem wiele rękopisów, kilka małych broszur i różnych książek, które zostały przesłane do nas. Zauważyłem, że we wszystkich tych dokumentach czyniono wysiłki, żeby poprawić sytuację. Ale były tam rzeczy, które były podejrzane: we wszystkich dokumentach były przeszkody. Dokumenty te mówiły, że można pomóc ludziom, ale tylko pod warunkiem tak wielu wymagań, pod warunkiem, że programy te miały być użyte razem, że powinna zostać ustanowiona dyktatura, wprowadzająca socjalizm, żeby przyjść z pomocą ludziom.
Kiedy zapoznałem się z Kredytem Społecznym stwierdziłem: „To jest cudowne". Uderzyło mnie to nagle prosto między oczy, jak grom i doszedłem w tym miejscu i wtedy do tego, że właśnie odkryłem „prawdę" na mojej drodze. Wszystkie inne dokumenty zawierały jakieś cienie w swoim ogólnym obrazie problemu dotyczącego systemu finansowego w tamtym czasie. W ogólnym obrazie Kredytu Społecznego, dotyczącym dokładnie tego samego problemu związanego z systemem finansowym nie było cieni. Spotkałem się z bardzo wielką prawdą na swojej drodze. Natychmiast po przeczytaniu kilku stron na temat Kredytu Społecznego, jeszcze przed skończeniem książki, widząc, czego dotyczy Kredyt Społeczny, powiedziałem: „To jest tak dobre, że wszyscy ludzie muszą poznać, czym jest Kredyt Społeczny. Znalazło się to na mojej drodze, trzeba to teraz umieścić na drodze wszystkich ludzi". To Opatrzność postawiła Kredyt Społeczny na mojej drodze, a ja nie byłem zbyt bogaty w tym czasie i nie wiedziałem, co uczynić, żeby każdy mógł poznać tę wielką prawdę. Pragnąłem jednak to zrobić i praktycznie ślubowałem, że zacznę pracować nad tym, żeby każdy poznał tę wielką prawdę tak szybko jak to możliwe. Kontynuowałem swoją regularną pracę. Nie mogłem poświęcić sprawie Kredytu Społecznego żadnego czasu, z wyjątkiem weekendów. Potem, pewnego dnia, dzięki inicjatywie i wsparciu Gilberte Côté-Mercier postanowiłem opuścić moją stałą pracę w drukarni i zostać pełnoetatowym Pielgrzymem największej sprawy w Wielkim Ruchu Kredytu Społecznego.
Co Kredyt Społeczny proponuje dla rozwiązania naszych dzisiejszych problemów finansowych? Kredyt Społeczny położy kres tej niedorzecznej sytuacji finansowej, problemowi, którego istnienie po pierwsze nie ma powodu, problemowi, którego samo istnienie jest afrontem dla ludzkiej logiki. Kredyt Społeczny potępia wszystkich tych, którzy sprawują kontrolę i kierują dziś wszystkimi cywilizowanymi krajami. Na czym dokładnie polega problem, o którym mówimy? Jest to wspólny problem, który dotyka dziś wszystkich ludzi, wyższe sfery jak też burżuazję i proletariat. Dotyka rodzin, wszystkich rad miejskich i wszystkich kuratoriów szkolnych, wszędzie! Ten sam problem dotyka dziś każdego – problem monetarny. Jest to zasadniczy problem dotykający dziś nas wszystkich w naszym współczesnym świecie! Dlatego istnienie tego problemu pieniądza jest bezpośrednim dowodem na to, że cała ludzkość jest kompletnie pogrążona w ciemnościach, tak jak byli bałwochwalcy, kiedy czcili fałszywych bożków! Wszyscy oni znajdują się w tej samej łodzi, klęczący, całujący i czczący pierwotnego fałszywego bożka tego świata – pieniądze! Nie wydają się być zdolni, wydają się myśleć, że są niezdolni albo nie chcą rozwiązać problemu, który mógłby być tak łatwo rozwiązany.
Zatem, co rozumiemy przez problem pieniędzy? Rozumiemy, że istnieje dziś brak pieniędzy w obiegu i że jest to jedyny problem, który dotyczy pieniędzy. Są ludzie, którzy próbują wmawiać nam kłamstwo, że istnieje dziś w obiegu za dużo pieniędzy i nazywają ten problem inflacją. Wzywam wszystkich ludzi obecnych tu na sali, którzy mają za dużo pieniędzy w swoich kieszeniach, żeby podeszli tu i położyli je na moim biurku, a zapewniam was, że zrobię z nich dobry użytek natychmiast!
Ten problem pieniędzy dotyka wszystkich ludzi, wszędzie! Mówiłem przed chwilą o radach miejskich, które także mają potrzeby i chcą budować drogi i akwedukty. One budują, jeśli mają pieniądze; jeśli nie mają pieniędzy, nie budują. Na dodatek, mają przed sobą wszystkie materiały potrzebne do budowy – wszystkie materiały są na miejscu, siła robocza jest na miejscu; te same potrzeby są na miejscu. A więc, co faktycznie dyktuje proces podejmowania decyzji przez rady miejskie? Siła robocza jest na miejscu i jest dostępna. I nie są to naturalne rzeczy, które dyktują proces podejmowania decyzji przez rady miejskie. Co jest dokładnie tym, co rozkazuje radom miejskim? Są to ludzie, którzy kontrolują obecność i nieobecność pieniędzy. To ci ludzie rzeczywiście i naprawdę rządzą światem! Nie potrzebują oni kompletnej armii na swoje usługi, żeby to robić, nie potrzebują żadnych bomb atomowych i nuklearnych, żeby osiągać swoje cele. Kontrolując po prostu kredyt, powstrzymując kredyt, powodując, że pieniądze znikają albo czyniąc pieniądze rzadkością w kraju, rządzą całą ludzkością spoza sceny i kontrolują ją. Wszędzie niesprawiedliwie karzą ludzi, niezależnie od tego, czy ktoś znajduje się na górze, czy na dole drabiny, ale szczególnie dotyczy to tych u dołu drabiny.
W waszych rodzinach wiele osób było niesprawiedliwie ukaranych przez ten oszukańczy system finansowy! Jeśli jutro rano włożylibyście dziesięć albo dwadzieścia dolarów do kieszeni każdego z członków waszej rodziny, czy spowodowałoby to cierpienie tych, którzy je otrzymali? Nie przysporzyłoby to cierpienia żadnemu z nich. Sklepy, które gorąco pragną sprzedawać swoje produkty najpewniej nie ucierpiałyby z powodu takiego miłosiernego gestu z waszej strony! Sklepy mają całkowitą zdolność zaopatrzenia społeczeństwa w produkty, a ci, którzy je produkują, są całkiem zdolni i szczęśliwi, mógłbym dodać: bardzo szczęśliwi, kiedy produkują więcej. Kto ucierpi z tego powodu? Nikt. Kto z tego skorzysta? Na pierwszym miejscu rodziny. Co więcej, wszyscy odniosą korzyści, wszyscy producenci, wszyscy hurtownicy i wszyscy kupcy detaliczni, których praca polega na dystrybucji produkcji. Wszyscy mieszkańcy kraju odniosą z tego korzyści.
Nie można tolerować karania tak wielu ludzi z powodu tej niedorzecznej i przestępczej nieobecności pieniędzy. Poza tym, wszystkie pieniądze zostały wymyślone przez człowieka i jeśli ich przepływ jest wadliwy w procesie obiegu, może być naprawiony przez człowieka. Całkowita ilość pieniędzy krążących w kraju nie jest czymś, co jest niezmienne jak Prawa Boskie, a ponadto najbardziej niedorzeczne jest to, że niektórzy myślą, iż musimy podporządkować się ustalonej, od teraz do końca świata, ilości pieniędzy. Ludzie, którzy myślą w ten sposób są określani jako przyjmujący „Doktrynalne Podejście" do sytuacji pieniądza w naszym dzisiejszym świecie i są faktycznie i słusznie nazywani niepraktycznymi teoretykami. Prawa Boskie są niezmienne. Tak, to jest prawda. System monetarny w naszym kraju nie podlega niezmiennym Prawom Boskim. Bezpośrednio obraża Boga ktoś, kto mówi: „Otóż! Nie ma wystarczającej ilości pieniędzy w obiegu. Odpowiedzialny jest Bóg". To nie jest wina Nieba! Opatrzność stworzyła wszystkie rzeczy, których potrzebujemy dla podtrzymania naszego życia na ziemi. Bóg nie stworzył pieniędzy. Są one wynalazkiem człowieka! Wynalazki człowieka mogą być wprowadzane w życie i wycofywane, kiedy widzi on taką potrzebę. Bóg stworzył materiały do robienia odzieży: na przykład, nauczyliśmy się, jak robić ubrania z surowców, których dostarczył nam Bóg. Bóg nie stworzył garniturów jako skończonych produktów. On stworzył nam materiały do przekształcenia ich w końcowy produkt. Pieniądze są nawet łatwiejsze do zrobienia niż garnitury: kawałek papieru z wydrukowanymi na nim rysunkami i cyframi i już mamy pieniądze. Weźcie banknot jednodolarowy, weźcie jakikolwiek kawałek papieru, który możecie mieć w kieszeni, a który jest legalnym środkiem płatniczym – pieniądzem.
Oto jeden, na przykład: jest to kawałek papieru i na obu stronach, w każdym rogu tego prostokątnego kawałka papieru została umieszczona cyfra 2. Oznacza to, że z tym dwudolarowym banknotem mogę pójść do sklepu i kupić produkty o wartości dwóch dolarów. Jeśli macie wiele dwudolarowych banknotów w waszych portfelach, możecie kupić produkty za tyle dwudolarowych banknotów, ile ich macie. Z czego zrobione są te pieniądze? Z papieru. Co jest na nim wydrukowane? Zabawne twarze albo grymasy, rysunki, a zwłaszcza w czterech rogach banknotu wstawiona jest cyfra dwa, dwa, dwa, dwa. Założę się, że niewielu spośród was bawiło się i zwróciło uwagę na te rysunki, nieprawdaż? Nie, nie zwracacie żadnej szczególnej uwagi na rysunki na banknocie. Co takiego na banknocie zwraca szczególne zainteresowanie każdego z was? Czy jest to budynek, który widzicie, kiedy patrzycie na banknot? Czy są to drzewa, na które patrzycie? Na banknocie wydrukowany jest portret królowej Anglii. Kiedy ona umrze, dwudolarowe banknoty pozostaną i więcej zostanie wydrukowanych. Banknoty dolarowe nie zostaną wycofane tylko dlatego, że ona zmarła, a jej portret widnieje na nich.
Och, co więc jest najważniejsze dla nas wszystkich na tych banknotach, co przyciąga nasz wzrok? To wydrukowana tu cyfra dwa. Dwa. Kiedy dokonujecie zakupów, dodajecie razem dwójki, jedynki, piątki, dziesiątki, to samo, jeśli chodzi o małe, okrągłe krążki wykonane z metalu. Niektóre zrobione są z niklu, inne, na przykład, ze srebra. Nie mamy więcej żadnych ze złota. W 1959 r. przestano je wykonywać. Złoto zostało wycofane z obiegu. Następnie jest to kwestia dodawania cyfr. To jest wszystko, co ma znaczenie. Weźmy ten dwudolarowy banknot. Wykonał go drukarz. Wiem wszystko na temat sztuki drukowania. Pracowałem jako drukarz w drukarni. Gdybym zaczął drukować te dwudolarowe banknoty, na przykład, a robienie tego przeze mnie, czy kogokolwiek innego jest sprzeczne z prawem, zostałbym wtrącony do więzienia jako fałszerz. Niemniej, kiedy drukarnia w Ottawie, zwana „Kanadyjską Kompanią Not Bankowych", otrzymuje zamówienie z Banku Kanady na wydrukowanie jakiejś ilości, na przykład, tych dwudolarowych banknotów, ona je drukuje.
Jeśli Bank Kanady mówi: „Wstawcie zero po dwójce, żeby to szło szybciej. Drukujcie raczej dwudziestodolarowe banknoty, niż dwudolarowe. Drukujcie tyle i tyle dwudolarowych banknotów, tyle dwudziestodolarowych, tyle dziesięciodolarowych", Kanadyjska Kompania Not Bankowych przestrzega zarządzeń Banku Kanady i drukuje je tak, jak zostały zamówione. To jest tak proste. Kiedy oni dodają zero do dwudolarowego banknotu, nie wymaga to zwiększenia ilości papieru, nie powoduje to zwiększenia ilości potrzebnej pracy, jakkolwiek będziecie mogli kupić dziesięć razy więcej dóbr, niż za banknot dwudolarowy, jeśli będziecie posiadali banknot dwudziestodolarowy. Jak widzicie, tworzenie pieniędzy jest bardzo prostą i łatwą do wykonania rzeczą.
Mówiliśmy dotychczas na temat pieniędzy papierowych i monet, które są legalnym środkiem płatniczym w Kanadzie. Istnieje inny rodzaj pieniędzy, który jest również legalnym środkiem płatniczym w Kanadzie i chciałbym powiedzieć wam o tym teraz. Ten inny rodzaj pieniędzy, o którym mówię tutaj, to bzdura w porównaniu do innych rodzajów pieniędzy papierowych i monet. Kiedy myślę, że ludzie muszą sztukować warunki życia i są niesprawiedliwie karani z powodu braku kawałków papieru, takich jak ten, jest to działanie przestępcze ze strony osób odpowiedzialnych za taki niedorzeczny stan spraw i to w najwyższym stopniu! Gdybym był suwerennym władcą kraju i zdałbym sobie sprawę z tego, że brakuje tu w nim dzisiaj pieniędzy w obiegu, otóż mój Dobry Boże, co bym uczynił? Skontaktowałbym się z drukarnią w Ottawie i powiedziałbym: „Wydrukujcie mi trochę pieniędzy!". I rozprowadziłbym te pieniądze pomiędzy rodzinami w kraju. Ktoś mógłby powiedzieć: „To spowoduje inflację". Odpowiedziałbym ostro: „Proszę się zamknąć!!! Dopóki produkty są dostępne w sklepach, produkty te będą szły do rodzin, kupowane za dwudolarowe banknoty, które właśnie im dostarczyłem".
Założę się, że nie wiedzieliście o tym, iż tak faktycznie się stało w przeszłości w Kanadzie. Był tam człowiek, który nie był monarchą w kraju, ale był premierem Kanady w 1939 r. Nazywał się MacKenzie King. Co on zrobił? Zarządził, żeby drukarnia wydrukowała pieniądze. Pozwólcie mi wskazać jednak, że MacKenzie King działał tak głupio, jak jego poprzednicy w okresie dziesięciolecia 1929-1939. Przez dziesięć lat przeszliśmy straszliwy kryzys przed wybuchem drugiej wojny światowej. Nie ma różnicy, czy jesteście Czerwoni czy Niebiescy; wszyscy jadą na tym samym wózku. Nie było różnicy pod rządami Bennetta, te same stare bzdury w przemówieniach politycznych. A jednak to MacKenzie King był premierem Kanady w czasie kryzysu do 1939 r. To MacKenzie King wypowiedział wojnę we wrześniu 1939 r. Chciałbym podkreślić, że cały kraj żył przez dziesięć lat w kryzysie. Ludzie nie mieli żadnych pieniędzy. MacKenzie King nie miał żadnych pieniędzy, żeby zatrudnić bezrobotnych. Mówił im: „Nie mam żadnych pieniędzy". Było nawet gorzej w poszczególnych prowincjach i dużo, dużo gorzej w miastach. Nie było też żadnych pieniędzy na poziomie federalnym. Pomimo tego wszystkiego, MacKenzie King wepchnął nas w drugą wojnę światową. Znów pozwólcie mi podkreślić, że nie pytał on nas o pozwolenie zanim wypowiedział wojnę. Gdyby zapytał nas o pozwolenie na udział w wojnie, ja, jako pierwszy, zgłosiłbym swój sprzeciw. To prawda, on nie prosił o pozwolenie nikogo. Po prostu ogłosił wojnę. Żeby walczyć na wojnie, potrzeba pieniędzy. Potrzeba dużo pieniędzy. Walki podczas drugiej wojny światowej kosztowały miliardy dolarów. Chcę jeszcze raz podkreślić, że MacKenzie King wypowiedział wojnę, chociaż nie miał żadnych pieniędzy. W jaki sposób mógł brać udział w tak kosztownej wojnie, nie mając pieniędzy? Jak? To bardzo proste. Z tego powodu użył on swojego wyłącznego prawa jako suweren kraju. (cdn)
Louis Even
1- Książka, o której mówi Louis Even, to praca Jamesa Crate Larkina „Od długu do dobrobytu”, która w całości została opublikowana w polskim wydaniu MICHAELA i będzie wydana w tym roku w Polsce przez Instytut Louisa Evena.