French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Wielki Rycerz Niepokalanej - św. Maksymilian Maria Kolbe

w dniu sobota, 01 grudzień 2001.

    Poniższe opowiadanie o życiu ojca Maksymi­liana Marii Kolbego zostało zaczerpnięte z książki ojca Jeremiaha Smitha zatytułowanej „Rycerz Nie­pokalanej", opublikowanej w 1952 r. przez Conventual Franciscan Publications, St. Anthony-on-Hudson, Renslear, N.Y., USA.

o. Jeremiah Smith

    

     Na listę wielkich Apostołów Najświętszej Marii Panny możemy wpisać jeszcze jedno nazwisko. Obok tak znakomitych czcicieli Błogosławio­nej Dziewicy, jak św. Bernard1, bł. Jan Duns Szkot2, św. Ludwik Maria Grignion de Mont­fort3 i bł. Wil­liam Chaminade4 stoi także oj­ciec Maksymilian Kolbe.

    Jego wyróżniający się wkład w sze­rze­nie chwały Maryi znamionuje tytuł, jaki nadał on jed­nemu ze swoich czaso­pism: „Rycerz Niepokala­nej". W tytule tym połączona jest cudownie praca jego życia z jego ideałem. W jego prawdzi­wych do­konaniach szerzył on chwałę Niepokala­nej z god­nością rycer­skości najbardziej gorliwych ryce­rzy średnio­wiecznych. Miał on jedną „niewzru­szoną ideę": pokazać wszystkim ludziom na całym świe­cie, jak kochać Niepokalaną bez granic. Dla reali­zacji tej idei żadne poświęcenie nie było zbyt wiel­kie: ciężka praca, nieprze­spane noce, niezro­zu­mienie, prześladowa­nie, a na­wet sama śmierć.

    W jednej ze swoich prac ojciec Mak­symi­lian po­zostawił nam notę biogra­ficzną, w której mówi: „Byłem ciągle młodym chłopcem, kiedy przy­rzekłem sobie ru­szyć w pole dla Błogosławio­nej Dziewicy, nie wiedząc wtedy, jak mógłbym to zrobić i jakiej broni miał­bym użyć." Miał on wtedy 13 czy 14 lat. Kiedy umierał w 1941 r., w wi­gilię Wnie­bowzięcia (14 sierpnia) w obozie kon­cen­tracyjnym w Oświęcimiu mógł spoj­rzeć na swoje życie z satysfakcją i uświadomił so­bie, że wypełnił to przy­rze­czenie tak wier­nie, jak było to możliwe. Sama jego śmierć była męczeń­stwem...

    W swoim 47-letnim życiu założył on dwa mia­sta, które dedykował Pani swo­jej miłości, Niepo­kalanej. Idąc za jego zaraź­liwym przy­kładem, setki młodych męż­czyzn ofiarowało swoje życie Synowi Bożemu Ma­ryi w ubóstwie, czystości i po­słuszeń­stwie. Szerzył on chwałę Nie­pokalanej nie tylko pomiędzy du­szami konsekro­wanymi Bogu, ale także w sercach milionów świeckich przez za­łoże­nie jego Milicji Niepokala­nej. Pisał o Niej w swoich wielu czasopi­smach i przeglądach. Głosił o Niej kazania w Eu­ropie i w Azji. Nade wszystko żarliwie oddawał tylko to, co sam czuł. Był Ryce­rzem Nie­pokalanej.

Jego historia

    7 stycznia 1894 r. urodził się Rajmund Kolbe, przyszły ojciec Maksymilian. W rodzinie Kolbów było czterech chłopców, z których dwóch zmarło w młodym wieku. Pozostałych dwóch byli to: Franci­szek, starszy od Rajmunda i Józef, najmłodszy w rodzinie, który jako ojciec Alfons, został stałym to­warzyszem i współpracownikiem ojca Maksymi­liana.

    Kiedy urodził się Rajmund rodzina Kolbów mieszkała w Zduńskiej Woli koło Łodzi. Niedługo potem ojciec Juliusz Kolbe, tkacz z zawodu, prze­niósł się z rodziną do Pabianic w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Jednak przemysł tkacki nie rozwijał się tam lepiej, dlatego rodzina Kolbów otworzyła sklep delikatesowy, który głównie pro­wadziła pani Kolbe i jej synowie.

Jego rodzice

    Oboje rodziców byli ludźmi mocno religijnymi. Faktycznie pani Kolbe, z domu Maria Dąbrow­ska, jako młoda dziewczyna, kilka lat przed za­mążpój­ściem, zamierzała zostać zakonnicą. Po tym, jak ich synowie byli już usamodzielnieni, matka i ojciec wybrali się na pielgrzymkę na Jasną Górę do Czę­stochowy i tam przez wzajemną umowę dokonali ślubu czystości u stóp statuy Nie­pokala­nej.

    Jednak dopiero po I wojnie światowej pani Kolbe mogła jasno ujrzeć swoją drogę wstąpie­nia do religijnego zgromadzenia zakonnic. Do jej śmierci w 1946 r. widziano ją ciągle żebrzącą dla swojej wspólnoty na ulicach, w biurach i w fabry­kach Krakowa. Pan Kolbe, tak jak jego synowie przed nim, wstąpił do zakonu Franciszkanów Braci Mniejszych Konwentualnych. Opuścił on jednak zakon i poszedł na I wojnę światową. Został potem prawdopodobnie stracony jako polski szpieg w 1917 lub 1918 r.

Dwie korony

    Dzieciństwo Rajmunda nie różniło się zbytnio od dzieciństwa innych normalnych polskich dzieci...

    Oczywiście chłopak często próbował cierpliwo­ści matki swoimi chłopięcymi psikusami. Pewnego razu tak mocno zadziałał na jej nerwy, że krzyk­nęła ona w odruchu zdenerwowania: „ – Nie wiem, co z ciebie będzie, moje biedne dziecko!"

    Po tym wypadku nastąpiła wyraźna zmiana w całym jego zachowaniu. Wydawał się bardzo inny i niekiedy nawet tajemniczy. Matka zaczęła dziwić się tej nagłej zmianie. Zauważyła także, że bardzo często potem zaczął on wślizgiwać się do pokoju, w którym Kolbowie umieścili ołtarz Matki Bożej i tam modlił się przez długi czas. Często widziała też, że kiedy wracał z tego pokoju miał oczy czer­wone od łez. Matka była tym zaintrygowana. Po­wstrzymywała się od swojej kobiecej ciekawości przez jakiś czas, zanim ostatecznie nie zapytała go otwarcie: „ – Rajmundzie, co się z tobą dzieje? Dlaczego płaczesz, jak mała dziewczynka?" Chło­piec opuścił głowę i wyraźnie pokazał, że nie chce odpowiadać na to pytanie. Pani Kolbe nie była matką, którą można byłoby tak łatwo zbyć. Naci­skała więc dalej: „ – Moje dziecko, powinieneś mówić swojej matce wszystko, inaczej okazujesz jej nieposłuszeństwo."

    Chłopiec szczerze oświadczył, że nie miał za­miaru być nieposłuszny. We łzach i prawie dygo­cząc przyszedł, żeby jej powiedzieć: „ – Mamo, kiedy powiedzia­łaś mi:'- Rajmundzie, nie wiem, co z ciebie będzie', zatrwożyło mnie to bardzo i dlatego poszedłem zapytać Bło­gosła­wionej Dzie­wicy, kim właściwie będę. Później w kościele za­pytałem jej jeszcze raz. Potem pokazała mi się, trzymając dwie korony, białą i czerwoną. Czule spoj­rzała na mnie i zapytała, którą wy­biorę; biała oznaczała, że zawsze będę czysty, czerwona, że umrę jako męczen­nik. Wtedy odpowie­działem Bło­gosławio­nej Dziewicy:'– Wy­bieram obie!'Uśmiechnęła się i zni­kła."

    Matka i syn patrzyli na siebie. Była to chwila ci­szy. Potem chłopiec kontynu­ował, naiwnie tłuma­cząc, że kiedy szedł do ko­ścioła z mamą i ojcem, wydawało mu się, że nie idzie z nimi, ale raczej z Matką Bożą i św. Józefem!

    Rzeczywiście, matka była pod wraże­niem tego wszystkiego. Nie wahała się, by uwierzyć chłopcu. Później, kiedy opowia­dała tę historię, dodawała, że ra­dykalna zmiana była wystarczającym dowo­dem, iż jej syn mówił prawdę.

    „ - Od tego dnia – powiedziała – nie był on już ten sam. Często z promieniu­jącą twarzą mówił mi o męczeństwie. To było jego największe marze­nie."

Do nowicjatu

    Rajmund miał dziesięć lat, kiedy to wszystko się wydarzyło. Trzy lata później w Pabianicach od­były się misje prowa­dzone przez ojców Francisz­kanów Kon­wentual­nych. Na zamknięcie misji je­den z księży ogłosił, że jego przełożeni otworzyli niższe seminarium we Lwowie dla młodych, którzy chcą się poświęcić Panu Jezusowi w za­konie św. Fran­ciszka.

    Rajmund i jego starszy brat Franciszek byli za­chwyceni tą wiadomością, ponieważ obaj żywili ideę zostania księżmi. Bez zwłoki przedsta­wili tę propozycję matce i ojcu. Nie znamy szcze­gółów tego wydarzenia, ale wiemy, że ich rodzice nie stawiali przeszkód na drodze swo­ich dwóch star­szych synów do kapłaństwa. Obaj byli wystar­cza­jąco wykształceni, żeby pozwalało im to wstą­pić do seminarium. Franciszek, starszy, miał oka­zję uczęszczać do lokalnej szkoły handlo­wej. Raj­mund nie miał takiego szczęścia. Był po­trzebny w domu. Lecz z pomocą księdza z miej­scowej parafii i far­maceuty z sąsiedztwa był wy­starczająco do­brze przygotowany, żeby zdać egzamin z drugiej klasy w szkole handlowej w tym samym czasie, co jego brat.

    Od drugiej połowy osiemnastego stulecia Pol­ska była podzielona między trzech zaborców: Prusy, Austrię i Rosję. Teraz Pabianice znajdo­wały się w zaborze rosyjskim, podczas gdy semi­narium było w zaborze austriackim. Ponieważ swobodne przekraczanie granic było zabronione, chłopcy mu­sieli to zrobić potajemnie. Po raz pierwszy w życiu wybrali się sami w podróż, ale ich młodzień­czy duch przygody i wzruszenie z powodu wstą­pienia do seminarium pozwalało po­konać im wszystkie przeszkody. Na szczęście ich podróż nie została przez nikogo przerwana. W krótkim czasie znaleźli się we Lwowie, gdzie zo­stali przez na­stępne kilka lat i gdzie otrzymali pod­stawowe przy­gotowanie do kapłaństwa.

Rajmund miał wtedy 13 lat. Był to rok 1907.

Święte posłuszeństwo

    11 września 1911 r. brat Maksymilian złożył swoje śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa na 3 lata. Rok później jego przełożeni, uznając jego wyjątkowy talent zdecydowali się wysłać go na Uniwersytet Gregoriański w Rzymie. Zwykle taki honor mógłby uradować studenta seminarium. Ale nie brata Maksymiliana!... Poprosił on swojego prowincjała, żeby wykreślił jego nazwisko z listy studentów wybranych do Rzymu.

    Była to jego własna decy­zja. Tej samej nocy, kiedy le­żał w łóżku, zdał sobie sprawę w duchowej męce, że w tej decyzji umieścił on swoją wła­sną wolę przed wolą Bożą, która została mu ukazana przez pragnienie jego przeło­żonego. „Z pewno­ścią, myślał, lepiej jest oddać się w ręce Boga i być mu ślepo po­słusz­nym."

    Następnego ranka po­szedł do Pro­wincjała i zło­żył całą sprawę wy­łącznie w jego ręce, stwier­dzając po­kornie i szcze­rze, że był przygoto­wany zaak­ceptować wszystko, czego so­bie życzy prze­łożony.

    Prowincjał podtrzymał to, że powi­nien on je­chać do Rzymu i brat Mak­symilian okazał bez­względne posłu­szeństwo. Póź­niej, przy­pomi­nając ten incy­dent, Maksymi­lian zadawał takie py­tania: „Po prawdzie, co by się stało, gdyby ojciec Prowin­cjał zdecydował zgodnie z moimi racjami? Czy mielibyśmy dzisiaj „Rycerza Niepokalanej"? Czy byłoby takie miejsce, jak Mia­sto Niepo­kalanej? Czy mielibyśmy szczęście pra­cować, żeby uczynić znaną chwałę Niepokalanej? Czy nie jest chlubą posłuszeństwa ślepe pod­danie się Panu?"

    Przez całe swoje życie pokazywał on to samo sumienne uznanie dla świętego posłu­szeństwa. Stało się to jego charakterystyczną cnotą.

Milicja Niepokalanej

    Potrzeba organizacji poświęconej Niepokala­nej była wynikiem kilku incydentów, jakie wyda­rzyły się w Rzymie w 1917 r. Był to rok obchodów 200-lecia masonerii i zgodnie z formą masoni wy­brali Święte Miasto Rzym, jako teatr świętokradz­kich demon­stracji. Na­przeciwko Watykanu masoni pa­radowali z transparentami, na których można było prze­czy­tać: „Szatan musi zapanować nad Watyka­nem. Papież będzie jego sługą." Wśród lu­dzi roz­prowa­dzane były obelżywe ulotki skiero­wane prze­ciwko Ojcu Świętemu. Brat Maksymilian, który nie był jeszcze wtedy księdzem, widział to wszystko i na­tychmiast wpadł na pomysł utworze­nia stowa­rzy­szenia, które walczyłoby nie tylko z masonerią, ale także ze wszystkimi zwolennikami diabła.

    Jeszcze inny czynnik umocnił jego decyzję utwo­rzenia Milicji Niepokalanej. Była to roz­prawa, jaką przedstawił studentom seminarium oj­ciec Stefan Ignudi. Rektor seminarium francisz­kań­skiego opowiedział historię objawienia się Matki Bożej sławnemu Żydowi, Alfonsowi Ratis­bonne'owi i po tym jego nawrócenia. Wszystko to stało się dzięki Cudownemu Medalikowi, który Ra­tisbonne nosił na sobie. Kiedy Maksymilian usły­szał to, po­myślał, że jeśli Maryja mogła zmiękczyć serce tego nie-chrześcijanina przez swój Cudowny Medalik, dlaczego nie mogłaby tego samego uczy­nić dla wszystkich upartych serc.

    17 października 1917 r., cztery dni po objawie­niu się Matki Bożej dzieciom z Fatimy, ojciec Mak­symilian wraz z sześcioma innymi zakonnikami założyli „Milicję Niepokalanej". Ceremonia była prosta. Stali oni przed figurą Błogosławionej Dzie­wicy z dwiema jej zapalonymi świecami. Maksymi­lian przeczytał program Milicji, zapi­sany na małej kartce papieru. Potem poprosił on wszystkich swoich kole­gów o podpi­sanie go. Kiedy skończyli, weszli do kaplicy, gdzie ksiądz pobło­go­sławił Cu­downe Medaliki i założył je pierw­szym członkom Milicji.

    Program zarysowany dla nowego stowarzysze­nia przez siedmiu francisz­kanów był wspaniały w sensie ducho­wym, chociaż prosty w słowach. Było to ogromne przedsięwzięcie.

    Podbić dla Chrystusa wszystkie dusze na całym świecie do końca czasów przez Niepo­kalaną Matkę.

    W jaki sposób mieli nadzieję tego do­konać? Ich plan był prosty i roz­sądny. Każdy członek miał oddać się dobro­wolnie i zupełnie Niepokalanej Ma­ryi, żeby należeć do Niej całkowi­cie, jako Jej wła­sność i po­siadłość. Następnie w wyniku swo­jego osobistego uświęce­nia i uświęce­nia innych mieli oni pracować, każdy zgonie z ła­ską daną mu dla nawrócenia grzeszni­ków, herety­ków, schi­zmaty­ków i niewie­rzących, faktycznie – komuni­stów, dla nawrócenia wszyst­kich wro­gów Kościoła.

    Każdy członek miał starać się nakłonić innych do wstą­pienia do Milicji. Ci nowi re­kruci mogli być po pro­stu zapi­sani przez wcią­gnięcie ich na­zwiska na listę kano­nicznie założo­nego związku. Wtedy, po tym, jak dokonali oni aktu konsekracji Matce Bożej zgod­nie z usta­nowioną formą, za­kładali Cu­downy Me­dalik i od­mawiali co naj­mniej raz dziennie następu­jącą mo­dlitwę:

„O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie ucie­kamy i za tymi, którzy się do Ciebie nie ucie­kają, a zwłaszcza za nie­przyja­ciółmi Ko­ścioła Świę­tego i poleco­nymi Tobie."

    Brat Maksymilian miał wi­zję idei ogólno­świato­wej. Nie wyobrażał sobie Milicji ograni­czonej do franciszkanów, albo do Polaków, czy Włochów, ale jego intencją było raczej objęcie nią wszystkich krajów. Miał na­dzieję, że Rycerze Maryi będą na­pełnieni „nie­wzruszoną ideą": żyć, pracować, cier­pieć i jeżeli zajdzie potrzeba umrzeć dla Niepoka­lanej Maryi.

    Pierwszy okres działalności „Milicji Niepokala­nej Maryi" składał się z modlitwy i rozprowadzania Cudownego Medalika. Do końca 1917 r. było już 25 członków, w 1920 r. ich liczba wzrosła do 450, w 1926 r. było ich 84 225, a w 1939 r. – 691 219. Dziś ich liczba wynosi ponad dwa miliony.

Wiara w Niepokalaną

    Pisma Maksymiliana obfitują w odniesienia do całkowitego zawierzenia, jakie powinno być dane Niepokalanej, szczególnie kiedy wszystko wydaje się być stracone. Zdanie „porzucić siebie dla Nie­pokalanej" możemy znaleźć powtórzone w jego pi­smach i kazaniach. W jego własnym życiu nigdy nie było chwili, żeby nie wzywał on Niepokalanej. Napisał kiedyś znamienne słowa:

    „Kiedy stało się jasne, że wszystkie inne środki były bezsilne, kiedy byłem uważany za zgubionego i moi przełożeni znaleźli mnie nie­zdolnego do żadnej pracy, to wtedy właśnie Niepokalana pojawiła się na scenie, żeby ze­brać to biedne rumowisko, które nie mieściło się nawet w koszu na śmieci. Wzięła ona tego nicponia i użyła do szerzenia chwały Bożej. Wyobraźcie sobie przez chwilę wielkiego mala­rza, który namalował swój najlepszy obraz zu­żytym pędzlem: tym malarzem jest Matka Boża, a ja jestem pędzlem."

    Było to zawsze jego niezachwianym przekona­niem, że

    „nie ma takiego heroicznego czynu, któ­rego moglibyśmy dokonać bez pomocy Niepo­kalanej."

Posłuszeństwo zawsze

    Ojciec Maksymilian pozostawał przez dłuższy czas w sanatorium, ponieważ był zawsze bardzo chory.

    Kiedy przebywał w sanatorium nie tylko wyko­nywał swoje obowiązki kapłańskie, ale także pla­nował, w głowie i na papierze, przyszłość „Milicji Niepokalanej Maryi".

    Jakkolwiek w swoich listach do brata, stale przy­pominał mu, że nie potrzeba zbyt wiele plano­wać; bardziej owocna będzie raczej mocniejsza wiara w Matkę Bożą. W liście z 1 listopada 1920 r. przypominał on ojcu Alfonsowi (swojemu bratu): „Pozwólmy Niepokalanej czynić to, czego Ona sobie życzy i cokolwiek, co Jej się podoba, po­nieważ ja jestem Jej własnością i pozostaję całkowicie do Jej dyspozycji."

    Nieco ponad miesiąc później pisał:

    „Co do Milicji, jesteśmy w rękach Niepokala­nej i musimy robić wszystko, czego Ona sobie życzy i jest to jasne dla nas przez posłuszeństwo... Uważajmy, żeby nie robić ni­czego wokół'Milicji Niepokalanej Maryi', z wy­jątkiem tego na co zezwala posłuszeństwo, po­nieważ w przeciwnym razie nie będziemy dzia­łać jako instrumenty Niepokalanej."

    To przywiązanie do posłuszeństwa ożywiało każdy dzień jego życia.

Przeglądy, czasopisma

    W 1922 r. ojciec Maksymilian założył miesięcz­nik „Rycerz Niepokalanej". Nie miał ani grosza na początku. Później zawsze wydawał wszystko, co posiadał.

    Nakład miesięcznika wzrastał bardzo szybko:

                w 1923 r.:    5 000

                w 1926 r.:   45 000

                w 1927 r.:   50 000

                w 1928 r.:   81 000

                w 1929 r.: 117 000

                w 1930 r.: 292 750

                w 1931 r.: 432 000

                w 1935 r.: 700 000

                w 1938 r.: 800 000

              w 1939 r.: milion

    „Rycerz Niepokalanej" nie był jedynym czasopi­smem wydawanym przez ojca Maksymi­liana. Było jeszcze dziewięć innych.

    W 1933 r. rozpoczął on wydawanie „Małego Ry­cerza Niepokalanej" dla młodzieży. Jego nakład osiągnął 250 000.

    Następne było 40 000 egzemplarzy „Kroniki Mi­li­cji Niepokalanej", która ukazywała się co mie­siąc od 1935 r. i była przeznaczona do kierowania członkami „Milicji Niepokalanej Maryi".

    Również w 1935 r. zaczęła wychodzić gazeta pt. „Mały Dziennik". Codzienny nakład wynosił 150000. Wydanie niedzielne było sprze­dawane w ilości 200 000 egzemplarzy.

    Od 1937 r. ukazywało się wydanie „Rycerza Niepokalanej" dla dzieci w nakładzie 35 000 egz. co miesiąc.

    Potem był kwartalnik dla księży po łacinie, „Mi­les Immaculatǽ".

    W Japonii ukazywał się kwartalnik „Biuletyn Mi­syjny Ogrodu Niepokalanej" na temat działalno­ści misji w Japonii.

    Był też tygodnik „Echo Niepokalanowa" skiero­wany do samych braci, zawierający informacje na temat Niepokalanowa. Dla szkół wydawano ilu­strowany periodyk – „Dziennik sportowy".

Książki, broszury, ulotki

    Równolegle z tymi publikacjami bracia podej­mowali inne „specjalne roboty". Drukowali książki, broszury, ulotki propagandowe nie tylko po polsku, ale w wielu innych językach – nawet po arabsku.

    Wykonywali też małe figurki Matki Bożej i wysy­łali je do wszystkich zakątków świata razem z wodą z Lourdes, Cudownymi Medalikami i innymi przedmiotami nabożeństwa do Matki Bożej.

Miasto Niepokalanej

    Niepokalanów, czyli „Miasto Niepokalanej" składa się z wielu budynków, wszystkich związa­nych z pracą ojca Maksymiliana. Znajduje się ono pod Warszawą. Całe zostało zbudowane przez braci.

    Nowe miejsce zostało oczywiście poświęcone Matce Bożej w grudniu 1927 r. Rozrosło się ono do sporych rozmiarów. Pierwsze budynki, które po­wstały po części mieszkalnej i kaplicy, były to za­budowania drukarni dla „Rycerza Niepokalanej".

    W 1929 r. zastała wybudowana szkoła dla kan­dydatów do zakonu, potem budynek nowicjatu i budynek dla członków będących po ślubach. W odpowiednim czasie powstał szpital na sto łóżek, elektrownia i budynek straży pożarnej, obsługiwa­nej przez braci – wszystko to do 1932 r. Rozgło­śnia radiowa została uruchomiona w 1938 r., a w następnym roku lotnisko!

    Ze wzrostem miasta rosła także społeczność re­ligijna. Kiedy pierwsi bracia przybyli do Niepo­ka­lanowa w listopadzie 1926 r. było tam dwóch księży, ojciec Maksymilian i ojciec Alfons i 17. braci świeckich. W maju 1933 r. ich liczba sięgała 364, w 1934 r., 500. W 1938 r. było tam 762 fran­ciszka­nów konwentualnych. Trzynastu z nich było księżmi, 140 – nauczycielami, a 609 braćmi świec­kimi – wszyscy specjaliści na swoich własnych polach. Niepokalanów był największą na świecie wspólnotą religijną.

    Z trudem można sobie wyobrazić wir działal­ności, jaka była prowadzona w tym „Mie­ście Niepokalanej". I wszystko to zostało wprawione w ruch przez skromnego zakonnika cierpiącego na gruźlicę, ojca Maksymiliana! Ale ta aktywność nie powinna wprowadzić w błąd. Ojciec Maksymilian, jak jego wzór – Franciszek z Asyżu, nie był działaczem w żadnym sensie tego słowa.

    Jego listy, kazania i inne pisma wypełnione są ideą użycia całej aktywności tylko do głoszenia chwały Bożej i osobistego uświęcenia. Nie ważne, jak były to zmechanizowane środki, czy to była prasa, film, radio czy samoloty, intencją jego było uświęcenie tych rzeczy i użycie ich dla dobra.

    Lecz ten dwudziestowieczny Franciszek z Asyżu nie utracił poczucia wartości pośród aktyw­ności i postępu. Powiedział on:

    „Nasze zewnętrze, widoczna aktywność, czy to w klasztorze, czy na zewnątrz niego nie stanowi Niepokalanowa, ale prawdziwym Nie­pokalanowem są nasze dusze. Wszystko inne, nawet nauka, ma znaczenie drugorzędne. Po­stęp jest duchowy albo nie istnieje. Zatem na­wet, jeśli będziemy musieli zawiesić naszą pracę, nawet jeśli wszyscy członkowie Milicji opuszczą nas, nawet jeśli będziemy rozpro­szeni jak liście zmiecione przez jesienny wiatr – jeżeli w naszych duszach ideał Niepokalanowa będzie rósł, możemy powiedzieć, moje małe dzieci, że jesteśmy w pełnym postępie."

    Racją bytu, głównym powodem istnienia Niepo­kalanowa i całej jego działalności, zawsze to podkreślał, było najpierw osobiste uświęcenie, a potem uświęcenie innych. Nawrócenie i uświęce­nie dusz pod opieką i przez pośrednictwo Niepo­kalanej! Każdy wie, że Dziewica jest pośredniczką wszystkich łask.

    Ojciec Maksymilian założył również Miasto Nie­pokalanej w Japonii, dokładnie w Nagasaki, w 1930 r. W 1945 r. Nagasaki zostało zrównane z ziemią przez bombę atomową. Ale Błogosławiona Dziewica uchroniła jej ukochane miasto od jakie­gokolwiek zniszczenia w ogóle.

    W 1932 r. ojciec Maksymilian wyruszył do In­dii, żeby założyć następny Niepokalanów.

Wojna

    1 września 1939 r. cały świat został wstrzą­śnięty atakiem armii niemieckiej na Polskę. W ciągu trzech tygodni Niemcy zajęli Warszawę. Nie­pokalanów znajdował się tylko 42 kilometry od sto­licy. Ojciec Maksymilian widział jasno, że był to po­czątek końca.

    Nie miał wątpliwości, że miasto zostanie za­jęte przez Niemców. „Rycerz Niepokalanej" znany był jako pismo antynazistowskie i antykomuni­styczne. Hitlerowcy nie mogli tego przeoczyć. Oj­ciec Mak­symilian zdecydował, że bracia muszą opuścić Niepokalanów. Pozostało tylko sześćdzie­sięciu, pięciu z nich było księżmi.

    Niemcy, którzy przechodzili przez Niepokala­nów zabierali, co chcieli. Ojcowie, którzy zostali, patrzyli, jak ich ciężka praca była niszczona.

    19 września duża grupa niemieckiej policji we­szła do miasta. Aresztowali oni zakonników i wy­wieźli do obozu koncentracyjnego Amitz w Niem­czech. Kiedy życie w okupowanej przez Niemców Polsce wróciło do pewnego rodzaju normalnych proporcji, więźniowie zostali uwolnieni i ojciec Maksymilian znalazł się 8 grudnia w Niepokalano­wie.

    Drugie aresztowanie nastąpiło 17 lutego 1941 r., kiedy to Gestapo przybyło po raz drugi do mia­sta. Pięciu księży, wśród nich i ojca Maksymiliana, wywieziono na Pawiak. W Warszawie Maksymilian przebywał do maja, skąd został przywieziony 28. do obozu śmierci w Oświęcimiu, który był uważany za jeden z najstraszniejszych niemieckich obozów koncentracyjnych.

Cela śmierci

    30 czy 31 lipca z bloku 14, gdzie kilka dni wcze­śniej został przeniesiony ojciec Maksymilian, uciekł więzień. Karą za to była powolna śmierć głodowa 20 wybranych osób z bloku. Skazańców wybierał komendant obozu Fritsch. Kiedy 10 wy­branych stało już z przodu, jeden z nich, Franci­szek Gajowniczek, zaczął płakać, że już nigdy nie zobaczy swoich dzieci i żony. Wtedy do Fritscha podszedł wyczerpany, „mały ojciec Maksymilian" i powiedział bardzo cicho: „Chcę umrzeć zamiast tego ojca rodziny." Fritsch się zgodził.

    Komora śmierci mieściła się w bloku nr 13, gdzie ojciec Maksymilian wszedł 31 lipca 1941 r. Cela, w której przebywał z pozostałymi skazań­cami stała się jakby kaplicą: słychać tu było od­ma­wiany Różaniec św. i hymny do Matki Bożej. Dni mijały i ludzie umierali jeden po drugim. Dru­giego tygodnia zostało już tylko czterech więźniów, wśród nich ojciec Maksymilian. Ponieważ cela była potrzebna dla następnych ofiar, tych czterech do­bito przy pomocy zastrzyku z kwasu karbolo­wego. Ojciec Maksymilian zmarł 14 sierpnia w wi­gilię Wniebowzięcia Niepokalanej.

                                     o. Jonathan Smith

 


1- św. Bernard (1090-1153) – opat, doktor Kościoła, kano­nizowany przez papieża Aleksandra III w 1174 r.

2- bł. Jan Duns Szkot (ok. 1266-1308) – szkocki teolog i filozof, franciszkanin, beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II 20 III 1993 r.

3- św. Ludwik Maria Grignion de Montfort (1673-1716), kapłan, napisał Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Matki Najświętszej, kanonizowany przez papieża Piusa XII w 1947 r.

4- bł. William Chaminade (1761-1850), ksiądz francuski, założyciel Towarzystwa Maryi w Bordeaux, którego członkowie zostali nazwani później Marianistami, be­atyfikowany przez papieża Jana Pawła II – 3 IX 2000 r.

 

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com