French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

XII. Miłość: odkupieńcza i oblubieńcza

w dniu sobota, 01 sierpień 2020.

Przedstawiamy dwunastą katechezę arcybiskupa Karola Wojtyły z jego cyklu Kazanie na Areopagu. Na całość składa się trzynaście katechez, które powstały prawdopodobnie w 1965 r. lub nieco później. Jest to jedno z najgłębszych jego dzieł. Zostało opublikowane w opracowaniu dr Marty Burghardt przez Wydawnictwo Literackie w Krakowie w 2018 r. Podkreślenia autora.

1 „Biada mi, gdybym Ewangelii nie głosił”. Słowa te wyrażają wewnętrzny imperatyw Apostoła. Ten imperatyw prowadził Pawła z Tarsu różnymi drogami ówczesnego świata. Przyprowadził go również do Aten, na Areopag. Kazał mu głosić Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego środowiskom, dla których ta właśnie prawda była daleka i obca : „znak sprzeciwu”. Jednakże Apostoł się nie zrażał. I on, i wszyscy, którym dane bywało niejednokrotnie „dla Imienia Chrystusowego zelżywość cierpieć”, nie przestawali głosić tego Imienia, do głębi przekonani, że „bardziej trzeba słuchać Boga niż ludzi”. Z takiego heroicznego „posłuszeństwa wiary” rodził się imperatyw ewangelizacji, który okazał się potężniejszy od krwawych nawet prześladowań – naprzód w imperium rzymskim, zwłaszcza przez trzy pierwsze stulecia – a potem w różnych stuleciach i na różnych miejscach ludzkiej „oikumene” (= świata zamieszkanego przez ludzi).

2. W ten sposób też rozprzestrzeniał się Kościół, o którym Chrystus sam mówił w wielu przypowieściach. W tym Kościele Chrystus trwa jako Ten, w którym Ojciec „umiłował świat”. Jemu też „przekazał Królestwo”, swoje Królestwo, które jest eschatologicznym wypełnieniem dziejów. Chrystus zaś, posyłając Apostołów, powiedział : „oto Ja przekazuję wam Królestwo, które Mi przekazał mój Ojciec”. Od tego czasu w dziejach świata działa eschatologiczny „zaczyn” i dokonuje się „wzrost” owego królestwa, które jest ostatecznym celem i przeznaczeniem wszystkiego, co stworzone. Ten „wzrost” królestwa dojdzie do właściwej pełni, kiedy „Bóg będzie wszystkim we wszystkich”. Dokona się to za sprawą Chrystusa, który „odda” Ojcu „świat” jako dojrzały owoc Odkupienia. Wtedy Ten, który jest „Pierwszym”, „pierworodnym wobec całego stworzenia”, objawi się jako „Ostatni” : „Alfa i Omega” wszechrzeczy.

3. Królestwo Boże „już” jest w świecie, w dziejach ludzkości – i równocześnie „jeszcze nie” jest wedle właściwej dla siebie miary. Kościół codziennie modli się „przyjdź królestwo Twoje” – w wypełnieniu tej prośby widzi swoje istotne posłannictwo. Posiadając pełną świadomość grzeszności człowieka – tego ludu, który za sprawą Chrystusowego odkupienia jest prawdziwym Ludem Boga, Kościół niezłomnie wierzy i ufa. Chrystus bowiem umiłował Kościół – podobnie jak w Starym Przymierzu Jahwe umiłował Izraela – i żadna niewierność wybranego ludu, żadna miara grzechu człowieka, nie mogła odmienić tej miłości.

4. Owa miłość Boga-Jahwe była niejako przygotowaniem do tej miłości, jaką Chrystus umiłował Kościół i nie przestaje go miłować. „Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie” (czytamy w Liście do Efezjan). Miłość ta ma charakter odkupieńczy : „wydał samego siebie” – to znaczy „złożył siebie w ofierze”, a ta ofiara wyniszczająca była „ceną” miłości, stanowiła jej nieskończoną i niezniszczalną miarę. Czytamy w tym samym liście, że Chrystus „wydał samego siebie” (za Kościół), aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo (mowa tutaj o sakramencie Chrztu, w którym Chrystus daje początek swemu działaniu w człowieku poprzez Sakrament wody i Ducha Świętego). Takie odkupieńcze „obmycie – oczyszczenie” ma stopniowo prowadzić do tego, że Chrystus „osobiście stawi przed sobą Kościół, jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego”, lecz jako „święty i nieskalany” (Ef 5, 25-27).

W taki sposób miłość Chrystusa do Kościoła – a w Kościele do każdego człowieka – nabiera znaczenia oblubieńczego. Jest odkupieńcza i oblubieńcza zarazem. „Chrystus umiłował Kościół” i miłuje go (a w nim każdego człowieka) ciąg dalszy ze str. 2 miłością taką, jaką oblubieniec miłuje swoją oblubienicę, a mąż żonę. Miłość oblubieńcza to taka miłość, w której osoba staje się darem dla osoby.

5. Z takiej właśnie miłości Chrystusa, która jest odkupieńcza i oblubieńcza zarazem, bierze swój początek Sakrament, przez który mężczyzna i kobieta, stając się dla siebie wzajemnym osobowym darem, łączą się w jedności małżeńskiej. Ta jedność została wpisana w samą tajemnicę stworzenia człowieka : „stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył : stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27). „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją i będą dwoje jednym ciałem” (Rdz 2, 24 – Ef 5, 31). Ta szczególna więź posiada charakter oblubieńczy, w którym osoba staje się darem dla osoby. Jest to dar wzajemny, zaś więź sakramentalna posiada charakter nierozerwalny.

6. Trudno tu nie przypomnieć odpowiedzi, jaką dał Chrystus faryzeuszom, kiedy pytali Go o możliwość rozwodu, powołując się na prawodawstwo Mojżeszowe : « Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu ? ». On odpowiedział : « Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę ? ». I rzekł : « Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela »” (Mt 19, 3-6). Jeśli Mojżesz wprowadził „list rozwodowy” – mówi Jezus – uczynił to „przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych, lecz od początku tak nie było” (Mt 19, 8).

7. To, co z kolei czytamy w liście do Efezjan, wyjaśnia, dlaczego taka jest prawda o ludzkim małżeństwie, dlaczego „od początku” oznacza ono więź nierozerwalną pomiędzy mężczyzną i niewiastą. Oto – urzeczywistnia się w nim ta miłość, która ma charakter oblubieńczy – miłość, w którym osoba dla osoby czyni dar z siebie samej. Właśnie dlatego, że tylko na zasadzie takiego wzajemnego daru mężczyzna i kobieta mogą stawać się w małżeństwie „jednym ciałem” – właśnie dlatego małżeństwo ma charakter nierozerwalny. Tylko też jako nierozerwalne może ono stanowić rzetelną podstawę dla ludzkiej prokreacji i wychowania. Tylko trwała jedność małżonków warunkuje ich dojrzałe rodzicielstwo. Mogą wtedy dotrzymać słowa Stwórcy, „przyjmując i wychowując potomstwo, którym ich obdarza” (por. Rytuał). Mogą także jako rodzice i wychowawcy odpowiedzieć temu podstawowemu zawierzeniu, jakim każde dziecko obdarza ich – poniekąd już od pierwszej chwili poczęcia.

To wszystko : cała ta prawda o małżeństwie i rodzinie, wpisana już w samą tajemnicę stworzenia, znajduje pełne potwierdzenie w Ewangelii. Potwierdzeniem są słowa Chrystusa. Równocześnie zaś Jego miłość, odkupieńcza i oblubieńcza zarazem, stanowi wzór i źródło duchowej mocy dla mężczyzn i kobiet, którzy w sakramencie małżeństwa przyjmują błogosławieństwo Chrystusa działającego w Kościele – a to błogosławieństwo poświęca, niejako „konsekruje” ich miłość oraz ich powołanie w Kościele i w społeczeństwie.

8. Chrystus objawia człowiekowi samego człowieka. Każdy więc winien uczyć się od Niego, co to znaczy „być człowiekiem” – jak już uprzednio powiedziano. Odnosi się to również do małżonków, do mężczyzn i kobiet, których udziałem staje się owa „wielka tajemnica”, którą głosi Autor Listu do Efezjan. „Tajemnica to wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła… niech tedy każdy z was tak miłuje swoją żonę jak siebie samego” (Ef 5, 35). „Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie” (Ef 5, 25). „Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje” (Ef 5, 28). A ponieważ chodzi tu o miłość wzajemną, tak jak wzajemny jest osobowy dar, który łączy męża i żonę – przeto Apostoł wzywa : „bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5, 21). Ta bojaźń jest zarazem „początkiem mądrości”. Pozwala ona w obopólnym odniesieniu, również w obcowaniu cielesnym, otwierać się na działanie Ducha Świętego, a zwłaszcza tego daru czci (donum pietatis), który w sercach oblubieńców strzeże głębokiego „sacrum” ich ciała i płci.

9. Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego siebie samego (Ef 5, 25). W tej miłości, która jest odkupieńcza i oblubieńcza zarazem, czerpie szczególne siły żywotne inna ludzka miłość oblubieńcza. Jest to ta miłość, która wyraża się w dobrowolnej rezygnacji z małżeństwa i szczęścia rodzinnego, dla Chrystusa jako jedynego Oblubieńca. „Są tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje” (Mt 19, 12). Taką to oblubieńczą miłością kierują się ci mężczyźni i te kobiety, którzy przez śluby zakonne poświęcają siebie całkowicie Chrystusowi. Również ci, którzy przyjmując święcenia kapłańskie, zobowiązują się do życia bezżennego (do celibatu).

W ten sposób dają świadectwo szczególnej duchowej wolności, która pozwala im tym bardziej służyć wszystkim na drogach swego powołania (jak o tym pisze Apostoł w 7 rozdziale Listu do Koryntian). W ten sposób też dają wyraz prawdzie o ostatecznym powołaniu człowieka w tym królestwie, które Ojciec „przekazał Synowi”, a w którym już „nie żenią się ani za mąż nie wychodzą”. Eschatologiczny rys ewangelicznego powołania człowieka znajduje w świadectwie tych wszystkich osób – mężczyzn i kobiet – szczególnie wymowne potwierdzenie. Miłość, którą Chrystus umiłował Kościół – miłość odkupieńcza i oblubieńcza zrazem, znajduje w taki sposób wyraz w swym wielorakim bogactwie. „Miłość nigdy nie przemija”.

Karol Wojtyła

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com