French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Zanim znajdziemy się na ulicy cz. 1

w dniu sobota, 01 październik 2016.

Rozmowy o ekonomii

Przedstawiamy II część „Rozmów o ekonomii" Joanny Carignan i Izabeli Litwin, Matki i Córki, które w prosty sposób opisują podstawowe mechanizmy współczesnego systemu ekonomicznego i dają odpowiedzi na wiele pytań, jakie zadają sobie zwykli ludzie, chcąc poznać tę dziedzinę naszego życia. Ważną, bo jak wiele innych, ma ona wpływ na nasze zbawienie. Pierwszą część „Rozmów o ekonomii" pt. „Zanim wyjdziemy na ulicę" publikowaliśmy w MICHAELU w numerach 71-84.

Początki pieniądza

Córka (Joanna Carignan): Sądzę, że powinniśmy zacząć od opowiedzenia o tym, co wywołało potrzebę wynalezienia pieniądza.

Matka (Izabela Litwin): Wynalezienie pieniądza było skutkiem powstania nadwyżek w gospodarstwach domowych. Owe nadwyżki ludzie pragnęli wymienić między sobą.

Wyobraź sobie targ, na który przyjeżdża 10 osób. Każda z nich chce się pozbyć zbędnej nadwyżki i nabyć rzecz poszukiwaną. Prosta wymiana 1:1 często jest niemożliwa, ale być może jest jakaś rzecz, którą każdy chce mieć, która się nie starzeje, nie niszczy, nie zużywa. Ludzie odkryli złoto. W dalszym ciągu wymieniali towar na towar, ale często za pośrednictwem złota. W zorganizowanym społeczeństwie władca zaczął bić monety z kruszcu, złote i srebrne. Nabywał za nie towary konieczne dla utrzymania państwa, dworu i aparatu przymusu.

C: I w ten sposób złota moneta trafiała do wytwórców. Zapewne władca ogłaszał, że legalnym środkiem wymiany jest tylko moneta z jego wizerunkiem. W ten sposób stawał się jedynym legalnym emitentem powszechnie stosowanego środka wymiany. Ale skąd władca wiedział, ile monet powinno być w obiegu?

M: Liczba i wartość bitych monet zależała od potrzeb władcy. Wybijał ich tyle, by móc płacić administracji, wojsku i by pokrywać potrzeby dworu oraz wydatki publiczne.

C: Zatem monety trafiały do ludzi tylko od emitenta, tj. władcy, i ich liczba była zależna od jego potrzeb. Czy jednak ta ilość kruszcowego pieniądza była wystarczająca dla sprawnej wymiany dóbr?

M: Nawet jeśli byłaby wystarczająca, to rodzaj pieniądza, czyli kruszec, skłaniał ludzi do tezauryzacji (oszczędzania, przechowywania). Wyobraź sobie, że znając możliwości złotego pieniądza, ludzie zaczęli ograniczać swoje potrzeby po to, by gromadzić zasoby złota. Chcieli sprzedawać, by otrzymywać złoto, ale nie byli skłonni nabywać, ponieważ zależało im na tworzeniu złotego skarbu.

Wtedy właśnie złotnik − pierwszy bankier − udając, że posiada złoto, wystawił pierwsze banknoty, czyli zaświadczenia, iż posiadacz tego banknotu w każdej chwili, u niego w banku, może zamienić je na złoto.

Zakładam, że bankier wiedział lub przypuszczał, jak wiele złotych monet znajduje się w prywatnych skarbcach. Ich liczbę i wartość banknotów dostosowywał do wartości monet znajdujących się poza obiegiem.

C: Z tego wynika, że liczba banknotów była w dalszym ciągu zależna od emitenta, tzn. od władcy bijącego monetę.

M: Tak, ilość złota regulowała ilość i wartość wymiennika towarów.

C: Myślę, że da się ten obrót zorganizować bez parytetu złota. Jeśli ilość kruszcu jest ograniczona, to − pomimo, że są chętni sprzedawać i chętni, by ten towar nabywać − istnieje ryzyko, że zabraknie im owego pośrednika wymiany.

Wyobrażam to sobie tak: trzech ludzi ma nadwyżki − A ma kozę do zbycia, B chce sprzedać pług, C ma 60 jaj. Jeśli wartość tych trzech ofert jest taka sama, wystarczy, by zjawił się organizator rynku, przyjął od nich te towary i każdemu dał zaświadczenie, na którym napisze: „posiadacz tego zaświadczenia ma prawo w każdej chwili otrzymać od niego, organizatora rynku, dowolny towar o wartości wskazanej na tym zaświadczeniu". Zaświadczenie to banknot. Czy w tej sytuacji potrzebne jest złoto?

M: Nie, w tej sytuacji nie ma już złotego pośrednika wymiany. Owe banknoty mają pokrycie w wartości towaru. To nadwyżka towarowa nieskonsumowana przez producenta rodzi pieniądz (banknot). Towar jest czymś pierwotnym w stosunku do banknotu. Najpierw musi być towar i chętny do jego nabycia, a potem rodzi się środek wymiany.

C: Wyobraźmy sobie, że sprzedawca jaj zgubił swoje banknoty. Pojawi się sytuacja, gdy towar o wartości 300 jednostek pieniężnych nie będzie miał pełnego pokrycia w banknotach. 1/3 zapasów towarowych stała się niesprzedawalna, bo nie ma pokrycia w pieniądzu.

M: Podobna sytuacja może powstać, gdy organizator rynku kupił towar po 100 j.p. (jednostka pieniężna), czyli wystawił banknotów na 300 j.p., a będzie chciał sprzedawać, np. po 120 j.p. Wtedy także część towarów nie znajdzie pokrycia w pieniądzu i stanie się niesprzedawalna. Niesprzedawalna nie dlatego, że nikt tego nie chce, tylko z braku środka wymiany.

C: Wreszcie doszłaś do swego hobby. Żeby kupić tę nadwyżkę, trzeba wziąć kredyt, czyli zapłacić banknotami, które pojawią się w przyszłości.

M: Właśnie. W ten sposób można pokazać, że polityka planowego niedoboru pieniądza prowadzi do zadłużenia i do wprowadzenia na rynek pieniądza pochodzącego z przyszłych dochodów.

C: Ależ mamo, w ten sposób niedobór pieniądza jeszcze się pogłębi, bo kiedy sprzedam nowy pług, uzyskam pieniądze na spłatę kredytu i spłacę go, to w sumie przybędzie towaru, a nie przybędzie pieniądza.

M: W tym momencie powstaje luka nabywcza, o której szczegółowo porozmawiamy później.

C: Wróćmy w takim razie do charakteru pośrednika wymiany.

M: W sytuacji, gdy pośrednikiem w wymianie jest kruszec, czyli towar, którego podaż jest ograniczona, rynek może stale cierpieć na niedobór tego pośrednika wymiany.

C: Teoretycznie ludzie mogą się umówić, że pośrednikiem wymiany będą np. porcelanowe kulki wyprodukowane 200 lat temu. Ich technologia produkcji została zapomniana. Taki pośrednik wymiany przy rozwijającym się rynku zawsze będzie oznaczał niedobór środka płatniczego.

Złoto, czy to w monecie czy w sztabkach, z racji rzadkości występowania rodzi to samo niebezpieczeństwo.

M: W dodatku rolę pośrednika, czyli rolę pieniądza, odgrywa towar (wszak złoto jest rzeczą), a nie symbol, nie abstrakcyjne narzędzie.

C: No właśnie, ilość towaru może podlegać ograniczeniom. Natomiast banknot, czyli zaświadczenie, mówi równocześnie o istnieniu nadwyżki towarowej i o istnieniu nabywcy − chętnego do kupienia tej nadwyżki. W tej sytuacji wyraźnie widać, że towar rodzi pieniądz i ten proces nazywany jest w literaturze monetyzacją dóbr.

M: Niektórzy teoretycy ekonomii uważają, że zasoby złota na świecie rosną w takim samym tempie, jak światowe PKB. Zatem uznają, że banknoty wymienialne na złoto mogą być trwałą podstawą wartości pośrednika wymiany dóbr.

C: Ale pieniądza z powodu odsetek lawinowo przybywa, lawinowo w postępie geometrycznym. Nie jest możliwe, by kruszcu przybywało równie szybko.

M: Banknoty emitowane papierowo są numerowane, stąd wiemy, że FED wyemitował banknoty o wartości nominalnej 700 mld dol., z czego 200 mld znajduje się na terenie USA, a 500 jest poza granicami. Te zasoby nie zawsze gromadzone są na kontach bankowych. Nawet w Polsce są osoby trzymające te papiery w domowych skarbcach.

C: Wspominasz o banknotach wydrukowanych, papierowych. A co z tymi tworzonymi poprzez bitowy zapis komputerowy. Czy ktoś nad tym czuwa?

M: Nie mam pojęcia. Jestem jednak przekonana, że suma wszystkich środków płatniczych będących w obiegu i poza obiegiem, a przede wszystkim ilość pieniądza dłużnego, nie jest znana. Brak obiektywnego miernika wartości pieniądza jeszcze tę sytuację pogłębia, ponieważ dopuszcza skokowe zmiany kursów walut. Nasz dług publiczny wyrażony np. w dolarach USA lub euro może z dnia na dzień wzrosnąć lub zmaleć nawet o 20%.

(ciąg dalszy w następnym numerze)

Joanna Carignan • Izabela Litwin

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com