French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Jestem tasiemcem

w dniu poniedziałek, 01 styczeń 2001.

Opowieść zadedykowana braterstwu międzynarodowych bankierów

 Jestem tasiemcem. Właśnie z tym imieniem je­stem zwykle utożsamiany. Należę do grupy cyst (pasożytów żyjących wewnątrz organi­zmu) i uczeni po łacinie nazywają mnie „taenia solium”.

Mój cykl życiowy jest bardzo złożony. Nie urodziłem się w świątyni, gdzie mógłbym cie­szyć się łatwym życiem jako dorosły osobnik. Przecho­dzę przez wiele przeobrażeń, ale mój całkowity rozkwit następuje dopiero wtedy, gdy usadowię się we wnętrznościach (w jelicie) kręgowców, zwłasz­cza człowieka. Dostaję się tam niezauważalnie, ale gdy się tylko wygodnie usadowię, wtedy całkowi­cie odrzucam opusz­czenie tego miejsca. Cała moja energia zostaje zużyta na utrzymanie posiadanej pozycji. No i oczywiście jest to tego warte, proszę mi uwie­rzyć. Zobaczcie sami:

Czyż nie jestem królem pasożytów, utrzy­my­wanym przez króla stworzenia? Otrzymuję od człowieka, mojego gospodarza poży­wienie i schronienie zupełnie za darmo, nawet nie muszę przeżuwać.

Nie myślcie sobie, że zadowalam się okru­chami czy resztkami. To, co mi się dostaje jest najlepsze z tej całości, która została po­łknięta, przetrawiona i gotowa na przyswojenie. Mój go­spodarz myśli, że kiedy je, to to podtrzy­muje jego życie, ale to z resztek, gdyż ja pierwszy zostałem obsłużony. Wcale nie muszę się prosić o swoją działkę, podkre­ślam – po prostu sobie biorę.

Zobaczcie, jak bardzo mi się powodzi! Ja, który by­łem malutkim, niedoskonałym stworzeniem, zako­rzenionym w kawałku wieprzowiny, teraz jestem znaczne dłuższy, a moje ciało zbudowane z pierścieni może osiągnąć długość do 6 lub 9 me­trów, a czasami nawet i więcej. Rozmnażam swoje człony kosztem tego, kto jest gospo­darzem i kto mnie utrzymuje.

Prawdą jest, że biorąc to, co najlep­sze od mo­jego gospodarza zubażam jego organizm, ale i wpływa to też na moje zdrowie. Jeżeli mój gospo­darz ma mniej, to ja także, ale i tak do­staje mi się to, co najlepsze. Ach! Oczywiście nie życzę śmierci mojemu gospodarzowi; przeciw­nie, po­trzebuję go. Również nie życzę mu choroby, gdyż stan jego zdrowia odbija się na mnie. Jedyne czym się kieruję, to moje własne, nienaruszalne prawa. Jeśli mój gospodarz cierpi z powodu mojej obec­ności, to jestem go­tów poświęcić kilka moich pier­ścieni, cza­sem wiele, jednak nigdy nie poświęcę mojej głowy.

Gdy już straciłem część mojego ciała, mój gospodarz, teraz już mniej wyczerpany przez zu­bożałego, skurczonego pasożyta, do­chodzi z po­wrotem do zdrowia i zaczyna jeść więcej. Ja pierwszy czerpię z tego korzy­ści, gdyż zawsze biorę to, co najlepsze z tego, co on spo­żywa. Moje ciało jest znowu odbudowane, cały cykl zaczyna się od nowa.

Przeze mnie mój gospodarz przechodzi przez cykle depresji i rekonwalescencji. Mój stan zmie­nia się razem z jego stanem: roz­wijam się z nim, chociaż zawsze ciut więcej niż on i podupa­dam, słabnę razem z nim, chociaż zawsze ciut mniej niż on.

Prawie zawsze mój gospodarz nie jest świa­dom mojej obecności, ponieważ pra­cuję w ciszy i głębokim ukryciu. Przypisuje on swoje cho­roby innym przyczynom, wini inne czyn­niki. Jego nie­wiedza jest moim bezpieczeństwem. Jeśli czasami ktoś zaczyna się domyślać mojej obecności, ja jestem w pogotowiu. Jeśli ktoś pra­cuje nad tym, aby się mnie pozbyć, to wybieram odpowiedni mo­ment, moment psychologiczny, aby korzystnie wpły­nąć na mojego gospodarza, poprzez wspa­niałomyślne odrzucenie kilkudziesięciu centyme­trów moich segmentów.

Następstwa są nieuniknione: walka ze mną się zakończyła, mój gospodarz jest już zado­wolony, że czuje się znacznie lepiej, a ja jestem jeszcze bar­dziej zadowolony niż on. Tak będzie dopóty, do­póki nie naruszy on mojej głowy.

Ach! Ta głowa... niewielu ludzi wie o tym. Dzięki Bogu, bo mogliby zaatakować okrutnie. To jest specjalna głowa, zwana przez uczonych „sco­lex”. Nie ma jamy ustnej – nie potrzebuję jej, gdyż bezpośrednio wchłaniam pokarm, który pobieram stosując moje własne metody. Posiadam cztery ssawki i trzy pary haczyków: to jest właśnie moje wielkie bogactwo i nigdy nie zaakceptuję jego utraty. Cokolwiek by się mogło stać, muszę pozo­stać przyczepiony za wszelką cenę, mocno przy­twierdzony do wnętrzności mojego gospoda­rza. Biada mi, jeśli się oderwę.

Cóż mógłbym dodać? Czy moje cesarstwo się umocni, czy upadnie? Jednakże jest jedna rzecz, która mnie martwi: lekarz – och, szarla­tan! – wbił sobie do głowy, że musi znaleźć broń przeciwko mnie, aby mnie zniszczyć i to przez zwykłą ro­ślinę. Wyprodukował on ete­ryczny wyciąg z pa­proci. To jest moja kara śmierci. Jednak nie mówmy o tym, bo mogłoby to spowodować zgubną dla mnie reklamę.

* * *

Jestem tasiemcem i moim najwyższym za­szczytem jest to, że jestem doskonałym repre­zen­tantem systemu bankowego wszczepionego w łono ludzkiej cywilizacji.

Ten system także pracuje cicho i w ukry­ciu, wyzyskując ignorancję swego gospodarza i przy­właszczając sobie pierwsze plony ludzkiej produk­cji. Prowadzi to narody do okresów depresji. Po­tem system zezwala na obniżenie stopy oprocen­towania stwarzając podstawy do łatwiejszego po­życzania i wymusza od tych, których wszyst­kiego pozbawia, aby go chwalili, ponieważ teraz są ciut mniej wyzyskiwani. Obecny system bankowy, tak samo jak tasiemiec, zaakceptuje kilka tymcza­sowych wyrzeczeń, wybierając psychologiczny moment, aby zapewnić wyniki, które usatysfakcjo­nowałyby jego gospodarza, wzmacniając równo­cześnie swoją własną pozycję.

System bankowy tak samo jak ja, po­nad wszystko chce pozostać przyczepiony do swojej ofiary. Wyposażony w przyssawki i ha­czyki nie ustąpi ani o włos. Poświęci wiele rzeczy, jeśli za­szłaby taka potrzeba, ale nigdy nie wyrzeknie się monopolu kre­dytu, monopolu kreowania pie­niędzy jako długu. To jest ta jego głowa. I właśnie tak jak ja, cieszy się fak­tem, że niewielu ludzi wie o prawdziwej naturze tej głowy.

Ale najbardziej niesamowitym podobień­stwem jest to, że system bankowy również boi się wyna­lazcy-szarlatana, który wbił sobie do głowy wyna­lezienie skromnego, ale strasznie efektywnego przeciw­nika, żeby zapewnić zanik tej głowy, która rządzi na górze. Jak gruntownie system ban­kowy obserwuje media, które kontroluje, tak żeby nawet sama nazwa tego lekarstwa nigdy nie została wy­powiedziana, tego prostego systemu Kredytu Spo­łecznego, który zagraża imperium bankowemu. Rozmowy na temat ka­pitalizmu czy socjalizmu, komunizmu czy fa­szyzmu, dyktatury czy demo­kracji, religii czy materializmu, reform społecz­nych czy poli­tycznych – wszystko to pozostawia system ban­kowy całkowicie obojętnym. Ale niech się nikt nie odważy mówić na temat Kredytu Spo­łecznego, to jest najbardziej niebezpieczna rze­cz!

Jestem tylko tasiemcem. Moja rodzina praw­dopodobnie zdąża w kierunku króle­stwa ginącej fauny. Jeślibym miał ostatnie życzenie do wypo­wiedzenia, to jest mim to, żeby pozostać pewnym, że nasze imię jest wymienione w widocznym miej­scu w archiwach i w książkach opowiadających o ludziach, na których żerujemy. Czy nie byłoby to odpowiednie dla przykładu, żeby Sto­warzyszenie Bankierów na jego następnym ze­braniu głosowało za przyjęciem logo, na którym byłby wyraźnie pokazany król pasożytów, tasiemiec z głową wy­posażoną w ssawki i haczyki? (zobacz logo powy­żej)

Taenia Solium

(potwierdzona wierna kopia: Louis Even)

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com