Table of Contents Table of Contents
Previous Page  6 / 16 Next Page
Information
Show Menu
Previous Page 6 / 16 Next Page
Page Background

MICHAEL Journal: 1101 Principale St., Rougemont QC, J0L 1M0, Canada •

Tel.: (450) 469-2209 • Fax (450) 469-2601

Dwumiesięcznik MICHAEL: ul. Komuny Paryskiej 45/3A, 50-452 Wrocław, Polska •

Tel.: (071) 343-6750 •

www.michael.org.pl

sierpień-wrzesień 2007

Feliks Koneczny

Z woli Bożej składa się człowiek z duszy i ciała,

musi więc oddawać się zabiegom także material­

nym. Według nauki katolickiej wszelka czynność

może być uświęcona. Chodzi o to, żeby pracować

w pocie czoła i zarabiać na życie bez urazy moral­

ności religijnej.

Wszelka reforma wymaga atoli środków finan­

sowych (wie o tym każdy gospodarz wiejski).

Pieniądz i Kopernik

Polski pieniądz był (jak mówiono) „podły”. Pa­

pierowego jeszcze w Europie nie znano; kruszcowy

zaś prześmiewano już około r. 1650, że była to

„szczera blaszka albo rybia łuska, którą zdmuch­

niem”. W r. 1661 srebrny pieniądz

polski wartości nominalnej 30 gro­

szy posiadał wartość rzeczywistą

zaledwie groszy 12. W ciągu sześ­

ciu lat (1663-1669) kurs pieniądza

spadł o 100%. Przy zmianie weksli

w Belgii tracił polski kupiec 16%.

Nie do wiary, a jednak prawdziwym

jest fakt, że od czasu „potopu” aż

do reform Czartoryskich nie było w

Polsce żadnego banku. Na reformę

pieniądza i uzdrowienie waluty zdo­

byto się dopiero w r. 1766. Wiadomo

każdemu, że następnie (bo pośred­

nio skutkiem tego!) dokonywano

szeregu innych reform.

Obowiązują zaś w historii pew­

ne prawa ekonomiczne, wykryte

jeszcze w XVI w. przez Mikołaja Ko­

pernika – (ten sam, który był lekarzem, inżynierem,

wielkim ekonomistą i największym astronomem).

Jedno z nich opiewa, że przy „podłym” pieniądzu

muszą upaść i rzemiosła i nauki, a najbardziej cier­

pią na braku waluty warstwy uboższe. Spełniło się.

Lepszy rzemieślnik przystawał na służbę do dworu

pańskiego, bo inaczej nie miałby dla kogo praco­

wać; uczeni zaś nie mogli oddawać się swym ba­

daniom naukowym, bo musieli gonić za każdym i

jakimkolwiek zarobkiem.

Podobnież kategoria dobrobytu ma swoje związ­

ki na wszystkie strony. O głodzie i chłodzie ciężko

uczyć się samemu, a cóż dopiero nauczać drugich!

Nędza obniża oświatę, dobrobyt może ją podnosić.

Któż nie przyświadczy, że obniżenie wartości pie­

niądza przyczynia się do zubożenia ogółu? Spo­

strzegł to pierwszy Mikołaj Kopernik (1543), sława

naszego narodu. Wydał osobną rozprawę naukową

o tym, jak „pieniądz podły” pociąga za sobą ubytek

artystów, pisarzy, uczonych, a nawet dobrych rze­

mieślników.

Dobry pieniądz o pełnej walucie jest najlepszym

protektorem i nauk i rzemiosł; przy lichym pieniądzu

i jedno i drugie musi upadać. Kraj bogacący się ma

z czego utrzymać artystów, pisarzy, uczonych. Przy

równej zdatności i ochocie, a przy lepszym zdrowiu,

rozwinie się większa wydatność pracy.

Polska

Polska była po „potopie” pogrążona nie w ubó­

stwie, lecz po prostu w nędzy. Czwarta część

szlachty poszła z torbami, zmuszona pozbywać się

własności ziemskiej za bezcen. Kupiectwo polskie

zeszło na kramarzy, rzemieślnik na partacza bez

poważniejszych zamówień, a przy zubożałym dzie­

dzicu chłop głodował. Znaczna większość ludności,

tak na wsi, jako też po miastach, zaczynała chodzić

boso. Ale gdy trzeba było wystawić wojsko, król i

patriotyczna część magnatów zastawiali za granicą

klejnoty i srebra stołowe.

Ruiny po wojnach szwedzkich nie zostały na­

prawione; sterczą do dnia dzisiejszego na bolesną

pamiątkę i surową przestrogę.

W drugiej połowie panowania Sobieskiego ze­

rwało się pasmo polskiej nauki, ale rwało się ono już

za Jana Kazimierza. Nowych książek bywało coraz

mniej, a stare przedrukowywano coraz rzadziej. Nie

brakło talentów, lecz marniały.

Zubożeliśmy i w następstwie tego obniżyła się

oświata; a skutkiem i tego, i tamtego obniżył się też

obyczaj polski, aż nadszedł okres tzw. sarmatyzmu.

Słowem od połowy XVII w. do połowy XVIII; znajdo­

waliśmy się w nędzy i ciemnocie. I wtenczas właś­

nie nastał w Polsce alkoholizm.

Chcieliśmy zrobić niejedno, lecz nie umieliśmy,

a dla braku i wiedzy i środków nie mogliśmy. Oto

straszna tajemnica niedotrzymania ślubów lwow­

skich Jana Kazimierza.

Bądźmy dumni z tego, że jesteśmy Polakami, że

należymy do narodu, który znosił tyle cierpień, lecz

nie załamał się w swej ciężkiej walce o byt umysło­

wy i moralny.

Jest oczywiście w historii także walka o byt ma­

terialny. Zwłaszcza my, Polacy, musimy się do niej

zabrać energicznie, boć nie można dopuścić, żeby­

śmy stali zawsze na szarym końcu Europy, z pu­

stą kaletą, jakby na pośmiewisko. My musimy się

wzbogacić, oświecić i podnieść bez uszczerbku dla

poziomu moralnego Polaka.

Po czym poznać ogólną nędzę lub

zamożność jakiegoś kraju? Na pierw­

szy rzut oka – od razu po mieszka­

niach. W Polsce przeszło 70% ludno­

ści zajmuje mieszkania jednoizbowe;

często gnieżdżą się nawet po dwie

rodziny w jednej izbie. Są całe oko­

lice kraju, gdzie rodzina jest już za­

dowolona, jeżeli ta izba jest widna i

trochę ciepła, i nie marzą ludzie o ni­

czym więcej, jak tylko żeby tę swoją

izbę utrzymać w czystości i porządku.

W sztuce poprzestawania na małym

doprowadziliśmy, my Polacy, do mi­

strzostwa. Posiadający jeden pokój

mieszkalny i kuchnię osobną ucho­

dzą za zamożnych. A tymczasem

robotnik czeski mieszka w dwóch po­

kojach, angielski w trzech, a nawet czterech (z sa­

lonem). Każdy Anglik choćby trochę zamożniejszy,

stara się mieszkać z rodziną sam w osobnym domu,

choćby to był mały trzypokojowy domek, a koniecz­

nie z ogródkiem.

Polska jest krajem nieszczęśliwym, bo w każ­

dym pokoleniu wojny i prześladowania burzą nasze

dorobki. Im zaś dokładniej i głębiej myśli się nad

sprawami polskimi w przeszłości, teraźniejszości i

przyszłości, tym bardziej nabiera się przekonania,

że polskość a katolicyzm to jedno.

Dobrobyt a etyka

Zabiegać o dobrobyt wolno każdemu, a dla oj­

ców rodzin stanowi to nawet bezwzględny obowią­

zek. Lecz do rozmyślań o kategorii dobra material­

nego przyłącza się kategoria dobra moralnego i robi

zastrzeżenie: Byle uczciwie! Zachodzą więc związki

z moralnością i przy zdrowiu i przy dobrobycie.

Według katolickiej etyki życia publicznego należy

dążyć do tego, żeby każdy, kto tylko zechce (choćby

robotnik), mógł dojść do własności swojego domku.

Przy każdym związku zawodowym powinna być

osobna sekcja budowlana, działająca na podstawie

tzw. kredytu amortyzacyjnego. Kredyt amortyzacyj­

ny to cudowny wynalazek, bo każdy, chociaż ubogi,

byle rządny i pracowity, może dojść do własności.

My, katolicy, chcielibyśmy każdego robotnika zrobić

właścicielem domku z ogródkiem. Nie ulega naj­

mniejszej wątpliwości, że majątek polski podniósłby

się bardzo, gdyby w Polsce zaprowadzono admini­

strację obywatelską z samorządami.

Wybrańcami losu są tacy, którym dano walczyć o

dobrobyt, to znaczy nie tylko o zaspokojenie głodu,

lecz o stałą poprawę warunków bytu. Powinno się

zarabiać więcej, niż się koniecznie potrzebuje! Do­

brobyt zaczyna się dopiero wtenczas, gdy się ma na

takie wydatki, bez których można by się obejść.

W Polsce większość ludności wysila

się, żeby się tylko utrzymać przy życiu,

żeby nie umrzeć z głodu. Niestety jesteśmy

najuboższym narodem w Europie. Trudno

ojcu rodziny spełnić obowiązek wzglę­

dem żony i dzieci, żeby im dostarczyć

dostatecznego utrzymania. Żony muszą

dźwigać materialny ciężar życia na równi

z mężem i zarabiać poza domem. Zamiast

pilnować dzieci, domu i rodziny one mu­

szą codziennie odrywać się od własnych

dzieci i gonić po mieście za groszem.

Innymi słowy: my musimy pielęgno­

wać naukę o dobrobycie, tzw. ekonomię

społeczną. Zajmował się nią niemało Kościół już w

wiekach średnich. Do ciekawych tych spraw warto

zajrzeć choćby, żeby wiedzieć, jakie zasady przy­

świecały już wówczas miłości bliźniego w skali hi­

storycznego życia publicznego i jakie cele wytknęła

sobie od bardzo już dawnych czasów katolicka eko­

nomia społeczna.

Chrześcijaństwo uświęciło pracę, a Kościół nie

kładzie tamy, ani rozrostowi pracy, ani majątkowym

tego następstwom. Walka z nędząma według naszej

etyki polegać na tym, żeby wszelkimi sposobami

dopomagać ubogiemu, by się wydobył z ubóstwa, a

przeszedł do zamożności. Nasza etyka chce bieda­

ków wzbogacić. Nie zależy nam na wielkich boga­

ctwach, ale chcemy, żeby w społeczeństwie było jak

najwięcej osób zamożnych, mających z czego żyć,

niezawisłych materialnie.

Czyż to nie po chrześcijańsku? Wszak umyślne

uszczuplanie bliźniego podpadałoby pod siódme

przykazanie.

My chcemy etyki totalnej, to jest żeby każdy

krok życia, czy to prywatnego, czy też publicznego

przejęty był moralnością chrześcijańską. Moralność

zwierzchniczką wszelkich naszych myśli i czynów!

Zachowując te hasła, a stosując je przede

wszystkich sami do siebie, mamy prawo dbać o

swój dobrobyt.

Zastanawiającym jest fakt, że na całym świecie

i w całej historii powszechnej, wszędzie i zawsze

łączą się z sobą dwa objawy społeczne: jednożeń­

stwo dożywotnie z nienaruszalnością własności

osobistej. Widzi się w tym zależność ekonomii od

etyki. Nie utrzyma się własność osobista, gdzie nie

obowiązuje jednożeństwo (monogamia), a gdzie­

kolwiek naruszono własność prywatną osobistą,

nastąpił też upadek dożywotniego jednożeństwa.

Postęp polega na tym, żeby syn mógł zaczynać

tam, gdzie ojciec skończył! Gdzie każde pokolenie

zaczyna na nowo od początku, nie zajdzie się da­

leko.

Są zaś trzy warunki powodzenia każdej a każdej

sprawy, prywatnej, czy publicznej: równowaga, kie­

runek, ciągłość.

Nasuwa się tedy pierwszy warunek powodzenia

– ciągłość. Tylko pracą bez przerw można osiągnąć

cele znaczniejsze, poważniejsze.

Wartość i piękno życia polega zawsze na tym,

żeby zawsze kochać kogoś i coś; np. rodzinę swą i

powołanie swoje. Ale można też, niestety, kochać w

sposób niemądry, co zazwyczaj źle się kończy.

Katolikami jesteśmy, a zatem przyznajemy ety­

ce katolickiej naczelne stanowisko w naszym życiu.

Rozumie się samo przez się, że nie uczestniczymy

w niczym, co byłoby niemoralne. My trzymamy się

trzech wielkich słupów naszego bytu, a te są: kato­

licyzm, cywilizacja łacińska i polskość. O te słupy

opierać się mają ciągłość i kierunek, a tylko przy

nich da się utrzymać nasza równowaga duchowa.

Feliks Koneczny

Powyższemyślipochodzązartykułówzamieszczanych

przez Feliksa Konecznego w „Niedzieli” w latach 1946-

1949.

Feliks Koneczny (1862-1949)

Zapraszamy Polonię na spotkania z niezłomną bohaterką

Polskiego Sierpnia 1980 r. i pierwszej „Solidarności”

ANNĄ WALENTYNOWICZ

Spotkania odbędą się w dniach 3-19 września 2007 r.

w Kanadzie: w Montrealu, Ottawie oraz w Toronto i jego

okolicach i w Stanach Zjednoczonych: w Nowym Jorku,

New Jersey, Filadelfii i Detroit

Więcej szczegółowych informacji uzyskają Państwo w miejscowych

mediach: w polonijnych gazetach i rozgłośniach radiowych i

telewizyjnych, w okresie bezpośrednio poprzedzającym spotkania.

W sprawie spotkań można też kontaktować się z naszą redakcją

w Polsce (tel. 71- 343-6750) i w Kanadzie (tel. 416-259-3714).